Pocieszajki

13 lipca 2013 17:15 / 1 osobie podoba się ten post
Mycha

Aj z tymi dziećmi. Ja miałam problem w swojej głowie - odciąć pępowinkę dziecku. Bolesne to było dla mnie, nie tak poszło jak powinno było być ale dobrze, że mam to za sobą. Trudno, sposób nie najlepszy ale jest mi teraz dobrze. Tylko do całkowitej samodzielności jeszcze trochę czasu trzeba ;-//

Ważne ,że umiałaś to zrobić -a spora część mamusiek,zwłaszcza tych co synkow mają, nie umie.....owijają się jak bluszczyk wokół takiego małego chlopczyka /ok 20-40/,wszystko za niego robią,potem jakimś cudem malec się żeni i trafia się biednej ,nieświadomej młodej żonie życiowa kaleka co to nawet wodę na herbate przypala.Z córkami podobnie....Zapominają takie czułe mamusie,ze dzieci nie chowamy dla siebie  tylko dla innych i że trzeba im pozwolić pójśc swoją droga w miarę wcześnie.Obserwuję taka sytuacje u znajomej-synek ma dzis prawie 50tkę i ona ubolewa ,ze sie nie ożenił i że już wnuków nie doczeka itp.ale ,że sama się w znacznym stopniu do tego przyczyniła to zapomniała..... Najpierw wszystko za niego robila bo sie uczy,potem bo pracuje,odstraszala wszystkie wartościowe dziewczyny -"bo nie dla Ciebie synku",a teraz jest juz po ptokach....I szkoda bo facet spokojny,pracowity,niepijacy i sam... Mam tez koleżankę chorobliwie użaleznioną od matki- z pracy prosto do domu ,"bo sie mama będzie martwiła",żadnych męskich znajomych do domu nigdy nie przyprowadza ,"bo mamę drażnią mężczyźni",jesli w ogóle gdziekolwiek wychodzi to tylko z mamą  i tylko do rodziny,troskliwa mamusia ma 75lat,jest wdowa od ponad 30lat, koleżanka 53........ Normalne to?????Raczej nie.  
A juz jak slysze teksty w rodzaju-"ja dla Ciebie całe zycie poswięciłam a Ty......".i wyrzuty o wszystko to mna trzęsie!!!!!Od kiedy to bycie matka jest jakimś strasznym poswięceniem???? 
14 lipca 2013 00:20 / 4 osobom podoba się ten post
Mycha

Aj z tymi dziećmi. Ja miałam problem w swojej głowie - odciąć pępowinkę dziecku. Bolesne to było dla mnie, nie tak poszło jak powinno było być ale dobrze, że mam to za sobą. Trudno, sposób nie najlepszy ale jest mi teraz dobrze. Tylko do całkowitej samodzielności jeszcze trochę czasu trzeba ;-//

To ja to chyba jakaś dziwna jestem,
nie czuję się kwoką.
 
Mam 3, dwie córki i syna najmłodszego.
Opowiem ich historie, może ktoś poczyta.
 
Najstarsza, zdała bdb mature, oświadczyła że jej marzeniem jest wyjazd do Irlandi.
Złapała kontakt przez przyjaciela, gwarantował na początek mieszkanie,
Dusiłam się w sobie , ale jedź dziecko, zawiozłam w pażdzierniku 2006 na lotnisko.
 
We wtorek córcia roznosiła CV, w czwartek już miała pracę.
Nawet na BN  wstyd, ale pomogła nam finansowo na święta.
 
Była tam cztery lata, w tym czasie rozpoczęła studia w Dublinie na fili polskiej uczelni ekonomicznej,
 
Dobrze się układło,praca była, kolega men też  i decyzja o powrocie do Krakowa / men z Krakowa/.
Rozleciało się w  tydzień.
 
Wróciła do domu, otrzasnęła się, zaczęła pracę na kierowniczym stanowisku w sklepie zoologicznym,
Mogła koontynuować studia w swojej miejscowości, tak też się stało wytrwała do licencjata /zdany na bdb/
Na studiach poznała chłopoaka 2 lata młoszego, ale byli na tym samym roku.
 
/Poza tematem jego mama też lata jest opiekunką, została wcześnie wdową z 3 synow i sobie kobieta poradziła/.
 
W październiku decyzja o rezygnacj pracy, bo praca niezła, ale szef cały czas na dragach,
nigdy nie wiadomo, czego  się spodziewać.
 
Decyzja o powrocie do Irlandi na stałe.
Pojechała sama, bo młody miał w PL 1000 z renty po ojcu dopóki  się uczy.
 
W grudniu pojechał do młodej w odwiedziny na m-c, wrócił, tak mu się spodobało życie tam że polikwidował spawy w PL
i wyjechał za córcią na stałe.
W trzy dni miał pracę.
 
Wynajmują samodzielne mieszkanie, stać ich było w maju na wyjazd na parę dni do Paryża,
aby się zaręczyć.
 
Od września kontynują magisterkę w Dublinie.
 
Wczoraj córcia składała dokumenty na menedżera działu marketu w którym pracuje, 
za wielką namową mi poparciem pozostałego kierownictwa.
 
 
Młodsza rok po maturze ,
spytała się z pewną taką nieśmiałośćą czy może zamieszkać z narzeczonym,
osobno, domek po jego dziadku.
Dziecko, to twoje życie, nie chcę mieć kiedyś wyrzutów że ci je zmarnowałam.
 
Żyli szczęliwie ponad 4 lata, m-c przed moim wyjazdem córka wróciła do domu.
 
Przyjęlismy ją bez słowa zarzutu, tu jest jej dom.
Starsza córka wie tylko dokładnie w czym problem, ja może się dowiem.
 
Mąż ma tylko w zaistniałej sytuacji uciechę, że tak miało być, bo mnie  nie ma , to córka się zajmie domem.
 
Cieszy, mnie tylko to,że wzięły moje rady do serca i nie ma dzieci z byłych związków.
 
A synuś najmłodszy szuka drogi życiowej,
ocbecnie pracuje w delegacji w budowlance, na dziewczynę nie ma czasu , a może  i nie chce.
 
Przykra sytuacja, podkochiwali się z przyjacielem w jednej, wybrała przyjaciela.
 
31 lipca będzie rok , jak tamci jechali w południe w niedzielę od jednych rodziców do drugich.
Niezauważony brak stopu,  a może chęć popisu, jechali skuterkiem,
samóchód z pierwszeństwem z bocznej,
dziwczyna na miejscu, chłopak po tygodniu spiączki.
 
Młoda była w ciąży, szykowali u jego rodziców pokój.
 
Sa pochowani obok siebie, takie same pomniczki.
 
Młody wyszedł na pogrzeb, wrócił po 20 minutach; mamuś nie czułem się na siłach.
Znicza zapalił dopiero na Wś.
 
Od tej pory nie patrzy na dziewczyny.
 
Ot takie historyjki,
może ktoś przeczyta.
14 lipca 2013 07:50
Skarlet, to się życiem zwie. Radości i smutki. To, co ja widzę i co cenię bardzo - stworzyłaś prawdziwy dom, który jest oparciem i opoką. Młodzi szukją swojej drogi, odlatują, ale za plecami mają DOM, który dla nich jest zawsze otwarty i stanowi stały, niezmienny i pewny punkt oparcia.
14 lipca 2013 08:06
Scarlet, możesz być szczęśliwa. Stworzyłaś swoim dzieciom prawdziwy, bezpieczny, radosny dom. Najważniejsze, że one wiedzą, że mają swoje miejsce, że zawsze na nich tam czekacie.Twój dom daje wielkie oparcie Twoim dzieciom.
A dzieci w tych niebywale trudnych czasach realizują swoje marzenia.Fajnie, że umiesz uszanować ich decyzje. :)
14 lipca 2013 08:10
Skarlet samo życie,też mam dwie starsze córki,które mieszkają na miejscu ale osobno i walczą z polską rzeczywistością i syna który właśnie w piątek obronił magisterkę z tym że on ma już zaplanowaną Szwecję i tam widzi przyszłość.Przez cały okres studiów w wakacje gdy nie miał praktyk już tam pracował no i Szwecja go urzekła.Trzymam kciuki by mu się udało.
14 lipca 2013 09:47
Ja ma syna, studiuje jeszcze. I największym problemem dla mnie było zrozumieć, że już nie muszę w domu "gaci" nosić. Że On jest już facetem i chce te gacie mieć na swoim tyłku. W sumie chciałam tego momentu, kiedy dojrzeje do tego ale oddanie tych "gaci" to inna bajka. Hahaha. Paradoksalnie praca opiekunki bardzo nam pomogła i cieszę się, że jest jak jest. Mamy bardzo dobre wzajemne relacje, chociaż ostatnio ja trochę namieszałam. Ale nie ma tego złego ...... też można się wtedy dużo dowiedzieć i dobrze ;-))) o sobie i o swoim dziecku, o tym jakie mamy właściwie zdanie o sobie. Ech samo życie, samo życie.
14 lipca 2013 10:02 / 1 osobie podoba się ten post
Skarlet,taki ciepły dom to również zasługa Twojego męża.Jesteście dobrymi rodzicami,nie zaborczymi,normalnymi.Masz świetne dzieciaki,Ty też jesteś świetna:).Masz w sobie wiele z dziewczynki:),aż trudno uwierzyć,że jesteś nieco strasza :).
16 lipca 2013 10:04 / 1 osobie podoba się ten post
Ach :) Jaki mily poranek. Dzis w nocy wrocila Anja z Nazaretu gdzie byla na slubie siostrzenicy. I wiecie co? Przywiozla mi różaniec i malenką szopke w kształcie dzwonu. Wszystko z drewna oliwnego. Piekne. Nie smialam prosic kidy wyjezdzala...i w glowe zachodze skad wiedziala.
A poza tym dwie sztangi Marllboro :)) I jak mam przestac palic? :)
16 lipca 2013 10:06 / 1 osobie podoba się ten post
scarlet

To ja to chyba jakaś dziwna jestem,
nie czuję się kwoką.
 
Mam 3, dwie córki i syna najmłodszego.
Opowiem ich historie, może ktoś poczyta.
 
Najstarsza, zdała bdb mature, oświadczyła że jej marzeniem jest wyjazd do Irlandi.
Złapała kontakt przez przyjaciela, gwarantował na początek mieszkanie,
Dusiłam się w sobie , ale jedź dziecko, zawiozłam w pażdzierniku 2006 na lotnisko.
 
We wtorek córcia roznosiła CV, w czwartek już miała pracę.
Nawet na BN  wstyd, ale pomogła nam finansowo na święta.
 
Była tam cztery lata, w tym czasie rozpoczęła studia w Dublinie na fili polskiej uczelni ekonomicznej,
 
Dobrze się układło,praca była, kolega men też  i decyzja o powrocie do Krakowa / men z Krakowa/.
Rozleciało się w  tydzień.
 
Wróciła do domu, otrzasnęła się, zaczęła pracę na kierowniczym stanowisku w sklepie zoologicznym,
Mogła koontynuować studia w swojej miejscowości, tak też się stało wytrwała do licencjata /zdany na bdb/
Na studiach poznała chłopoaka 2 lata młoszego, ale byli na tym samym roku.
 
/Poza tematem jego mama też lata jest opiekunką, została wcześnie wdową z 3 synow i sobie kobieta poradziła/.
 
W październiku decyzja o rezygnacj pracy, bo praca niezła, ale szef cały czas na dragach,
nigdy nie wiadomo, czego  się spodziewać.
 
Decyzja o powrocie do Irlandi na stałe.
Pojechała sama, bo młody miał w PL 1000 z renty po ojcu dopóki  się uczy.
 
W grudniu pojechał do młodej w odwiedziny na m-c, wrócił, tak mu się spodobało życie tam że polikwidował spawy w PL
i wyjechał za córcią na stałe.
W trzy dni miał pracę.
 
Wynajmują samodzielne mieszkanie, stać ich było w maju na wyjazd na parę dni do Paryża,
aby się zaręczyć.
 
Od września kontynują magisterkę w Dublinie.
 
Wczoraj córcia składała dokumenty na menedżera działu marketu w którym pracuje, 
za wielką namową mi poparciem pozostałego kierownictwa.
 
 
Młodsza rok po maturze ,
spytała się z pewną taką nieśmiałośćą czy może zamieszkać z narzeczonym,
osobno, domek po jego dziadku.
Dziecko, to twoje życie, nie chcę mieć kiedyś wyrzutów że ci je zmarnowałam.
 
Żyli szczęliwie ponad 4 lata, m-c przed moim wyjazdem córka wróciła do domu.
 
Przyjęlismy ją bez słowa zarzutu, tu jest jej dom.
Starsza córka wie tylko dokładnie w czym problem, ja może się dowiem.
 
Mąż ma tylko w zaistniałej sytuacji uciechę, że tak miało być, bo mnie  nie ma , to córka się zajmie domem.
 
Cieszy, mnie tylko to,że wzięły moje rady do serca i nie ma dzieci z byłych związków.
 
A synuś najmłodszy szuka drogi życiowej,
ocbecnie pracuje w delegacji w budowlance, na dziewczynę nie ma czasu , a może  i nie chce.
 
Przykra sytuacja, podkochiwali się z przyjacielem w jednej, wybrała przyjaciela.
 
31 lipca będzie rok , jak tamci jechali w południe w niedzielę od jednych rodziców do drugich.
Niezauważony brak stopu,  a może chęć popisu, jechali skuterkiem,
samóchód z pierwszeństwem z bocznej,
dziwczyna na miejscu, chłopak po tygodniu spiączki.
 
Młoda była w ciąży, szykowali u jego rodziców pokój.
 
Sa pochowani obok siebie, takie same pomniczki.
 
Młody wyszedł na pogrzeb, wrócił po 20 minutach; mamuś nie czułem się na siłach.
Znicza zapalił dopiero na Wś.
 
Od tej pory nie patrzy na dziewczyny.
 
Ot takie historyjki,
może ktoś przeczyta.

Skarlet...jednak jesteś kwoką. W tym najlepszym znaczeniu :) Twoje dzieci sa samodzielne ale zawsze wiedza ze moga schronic sie pod twymi skrzydlami.
16 lipca 2013 10:19
Asik

Skarlet...jednak jesteś kwoką. W tym najlepszym znaczeniu :) Twoje dzieci sa samodzielne ale zawsze wiedza ze moga schronic sie pod twymi skrzydlami.

Prawda:) Ten "kwoczyzm" w pewnym sensie mamy juz wpisany w sobie od momentu zostania mamą:)Nawet po radykalnym oddcięciu pępowiny jakiś maluteńki procencik kwoczki w nas mimowolnie siedzi:):):):)
16 lipca 2013 12:42 / 2 osobom podoba się ten post
Asik

Ach :) Jaki mily poranek. Dzis w nocy wrocila Anja z Nazaretu gdzie byla na slubie siostrzenicy. I wiecie co? Przywiozla mi różaniec i malenką szopke w kształcie dzwonu. Wszystko z drewna oliwnego. Piekne. Nie smialam prosic kidy wyjezdzala...i w glowe zachodze skad wiedziala.
A poza tym dwie sztangi Marllboro :)) I jak mam przestac palic? :)

Asik z Marllboro zrob podstawke pod szopke.Nie bedziesz musiala wdychac tego pachnacego dymku,a i na oku bedziesz je miala.
16 lipca 2013 12:44 / 3 osobom podoba się ten post
A ja piekę dzisiaj ciasto - zapraszam na popoludniowa kawe(krecona) poswięce się i zrobię.Ile nakryc przygotowac?
16 lipca 2013 17:54
mleczko47

A ja piekę dzisiaj ciasto - zapraszam na popoludniowa kawe(krecona) poswięce się i zrobię.Ile nakryc przygotowac?

Ja też zapraszam... za chwilę świeżutki sernik wyciągam z pieca...
20 lipca 2013 18:45 / 3 osobom podoba się ten post
Właściwie to temat powinien brzmiec "Ucieszajki" ale niestety nie potrafie zmienic. Bo "Pocieszajki" to kiedy ktos kogos pociesza...a moze jest dobrze i znowu sie czepiam :)
Ale wracając do tematu. U(po)cieszyla mnie córka. Dostala pierwsza wyplate i skacze do góry. Cale 130Ł z czego na mieszkanie 30, a za jedzenie 0. Ale juz mysli jak zamienic salatki na cos bardziej powaznego i platnego. Ano niech szuka. A w dodatku dziecko w Anglii pracuje przy salatkach a wieczorami w domu pracuje na komputerze dla firmy w Polsce i tam tez leca jej zlotóweczki. Ona chyba naprawde da sobie rade :)
26 lipca 2013 18:58
Potrzebuje pocieszenia kobitki , miałam na poniedziałek umówiony wyjazd do nowej pracy ale właśnie się dowiaduję że nici z tego .
Kurczę juz się zaczęłam pakować ..............