Rodzina podopiecznej

27 sierpnia 2016 07:44 / 2 osobom podoba się ten post
Malgi

A nawet jasię na kilka szt ogórasów załapałam. Mój mąż pyta co to za odmiana, bo bardzo mu smakowały :-)
:fastfood:

Odmiana wczesna RACIBOR.Tak napisano na torebce.Ale nie pamietam gdzie kupowaliśmy,chyba na targowisku.Z tym,że  niby wczesna a siane były po 15 maja a zbieramy od poczatku sierpnia:)Wczoraj jeszcze prawie całe wielkie wiadro i już będzie końcówka bo zaczynają liscie zółknąć,chociaż jeszcze sporo malutkich jest i kwiaty.Szalone ogóry- cały urlop na zielono:)hi hi hi
27 sierpnia 2016 09:19 / 1 osobie podoba się ten post
Wiesz co, tutaj to byłoby trudniejsze. Bo żeby brat z siostra razem zmieszkał, to nie ma szans. Nie ma warunków na to. Chyba że opiekunka latałłaby na dwa domy  Niby jest bliziutko ale..... To i tak nie jest moje miejsce. Ja tutaj już nie wracam. Po urlopie w PL jade w  jakieś inne miejsce. 
27 sierpnia 2016 12:48 / 1 osobie podoba się ten post
Przyjechał syn z synową. Sprzątnął to krzesło, które wczoraj siostra pdp na rolatorku przywiozła. Zrobili rekonesans czy przypadkiem się nie załamałam i pojechali do siebie gotować obiadek. Babcia się zamknęła bo do synowej ma respekt. A tak nie ma jej i nie oberwie. Wszystko jest u niej ok, rano widziałam jak pflege do pończoszek przyjechało. Widocznie opadły jej emocje i woli przeczekać. Musze wszystko objaśnić zmienniczce, żeby w razie czego się nie stresowała.
A ja powoli biorę się za "czyszczenie" zamrażarki z ewentualnych zupek i sosów, tak aby zmienniczka nie miała z tym problemu.
28 sierpnia 2016 10:03 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Odmiana wczesna RACIBOR.Tak napisano na torebce.Ale nie pamietam gdzie kupowaliśmy,chyba na targowisku.Z tym,że  niby wczesna a siane były po 15 maja a zbieramy od poczatku sierpnia:)Wczoraj jeszcze prawie całe wielkie wiadro i już będzie końcówka bo zaczynają liscie zółknąć,chociaż jeszcze sporo malutkich jest i kwiaty.Szalone ogóry- cały urlop na zielono:)hi hi hi

Dzięki, będę musiała na wiosnę poszukać
Pozdrowienia od Rysia i podrap Pana Yogisława za uszkiem
29 sierpnia 2016 19:17 / 4 osobom podoba się ten post
Babcia jak się zamknęła w sobotę to do dzisiaj nie wychodziła. Tylko pflege do niej wpada dwa razy dziennie pończoszki założyć/zdjąć. Dziadek dzwonił do niej. Wczoraj jeszcze odbierała ale dzisiaj już nie. Widzę, że się martwi. Siostra to siostra. Ona jest w sumie dobrym człowiekiem tylko czasami jej odbija na amen. Uzgodniliśmy z dziadkiem, że po kawie idziemy do niej. Najpierw chciał się z synem konsultować ale powiedziałam mu, że nie ważne czy siostra jest stuknięta czy zdrowa. Toż to człowiek jest Trzeba lody przełamać. Pewnie będzie teatrzyk odstawiała ale trzeba iść. Wygrzebał klucz do domu siostry i poszliśmy. Jeszcze dobrze do drzwi nie dotarliśmy a siostrunia już w oknie uradowana siedziała. Troszkę miała zmieszaną minę ale ucieszyła się. Oczywiście zaczęła się tłumaczyć, że jest chora i takie tam. Zostawiłam rodzeństwo z rolatorkami na ławeczce a ja poszłam do ogródka po żółtą cukinię, bo już spora urosła. Dziadek błagalnym wzrokiem zapytał tylko - wrócisz za pół godziny ? Matko kochana, mają tylko siebie. Siostra nie ma nikogo, dziadek ma dwóch synów i wnuki. Siostra zaszła już nie jeden raz rodzinie za skórę. Jak sobie teraz posiedziała sama to trochę zmiękła.
03 października 2016 20:56 / 12 osobom podoba się ten post
Jakoś tak miałam szczęście do rodzin pdp, z jednym tylko wyjątkiem,kiedy syn pdp jak siedziałyśmy sobie na tarasie powiedział do mnie że nie mam z mamą siedzieć tylko w ogrodze z...lać i ciągle coś do mnie miał. Był chyba jakiś bala bala. Zaczęłam się go bać i po trzech tyg. zerwałam um. i wróciłam do domu. Nawet na busa czekałam u sąsiadów. Reszta się nigdy nie wtrącała, nie dyrygowała. Przychodzili porozmawiali z rodzicami, co u mnie się zapytali. Załatwiali co było do załatwienia. Nigdy nie zapomnę rodz. pierwszej pdp, byli tak rodzinni, przesympatyczni, dzięki nim mi jako świeżynce było jakoś tak lżej i chyba to spowodowało, że w tym zawodzie zostałam, bo to był taki wyjazd na próbę. W nauce języka pomagali, sami się wysilali żebym ich zrozumiała.
03 października 2016 22:50 / 1 osobie podoba się ten post
kasia14

Jakoś tak miałam szczęście do rodzin pdp, z jednym tylko wyjątkiem,kiedy syn pdp jak siedziałyśmy sobie na tarasie powiedział do mnie że nie mam z mamą siedzieć tylko w ogrodze z...lać i ciągle coś do mnie miał. Był chyba jakiś bala bala. Zaczęłam się go bać i po trzech tyg. zerwałam um. i wróciłam do domu. Nawet na busa czekałam u sąsiadów. Reszta się nigdy nie wtrącała, nie dyrygowała. Przychodzili porozmawiali z rodzicami, co u mnie się zapytali. Załatwiali co było do załatwienia. Nigdy nie zapomnę rodz. pierwszej pdp, byli tak rodzinni, przesympatyczni, dzięki nim mi jako świeżynce było jakoś tak lżej i chyba to spowodowało, że w tym zawodzie zostałam, bo to był taki wyjazd na próbę. W nauce języka pomagali, sami się wysilali żebym ich zrozumiała.

Kradnę "bala bala"-nie znałam tego:):):)
03 października 2016 23:10 / 2 osobom podoba się ten post
kasia63

Kradnę "bala bala"-nie znałam tego:):):)

Kraść Kasiu nie musisz, używaj ile chcesz  :yeah :
04 października 2016 10:36 / 10 osobom podoba się ten post
Jakos mialam i mam szczescie do stelli. Obojetnie gdzie nie pracowalam to wszedzie bylo lepiej niz dobrze. Z czasem zaczelo mi to przeszkadzac i teraz bardzo niechetnie uczestnicze w spotkaniach rodzinnych typu chrzciny,urodziny czy inne rocznice...Nie lubie tez chodzic na tzw. kawy do corek,synow,siostr,szwagierek. Jakos mnie to meczy. Kota tez sie da zaglaskac a co dopiero mowic o myszy Po prostu staram sie zachowac dystans. Nie chce tez zaczac zyc zyciem podopiecznych i ich rodzin,nie zapominam ,ze to praca,ze to nie jest moje zycie. Moje jest gdzie indziej.Nie chce brac na swoje plecy wiecej niz chce uniesc. Dobrze,ze jest milo,ze z poprzednimi szefami mam kontakt do dzis. Milo mi dostawac rozne pocztowki,albo goscic ich u siebie w Polsce,co zdarzylo mi sie kilka razy. Ale to dopiero wtedy gdy zmieniam miejsce pracy,pozwalam sobie na rozwiniecie "glebszej" znajomosci,w zaleznosci od sytuacji,jak sie rozwinie. Bo sama za nic na swiecie,nie wyjde z taka propozycja urlopowo-odwiedzinowa. Takie mam podejscie.
04 października 2016 10:52 / 7 osobom podoba się ten post
Przez te ok 8 lat nie zdarzyło mi się,żebym miała jakiś zły kontakt z rodziną,zawsze było bardzo miło,jak zostałam na święta to córki pd zawsze wszystko przygotowały same ja co najwyżej upiekłam ciasto.Jakoś tak nigdy nie miałam problemu ludzie mili sympatyczni,pracując w Wurzburgu pd zaprosiła na wakacje mojego syna na 2 tyg,oczywiście zastrzegła razem z córką że to co w lodówce to syn też z tego korzysta.Miło pracuje się jak jest taka atmosfera i czas leci migiem.