Wczoraj, po tym co się stało z naszym kotkiem (kotek został uśpiony), rozmawiałam z moim mężem. Zrzuciłam na Niego całą odpowiedzialność, bo jakoś nie dochodziło do mnie to, że Misia już nie ma. To był wypadek, splot nieszczęśliwych okoliczności, ale to mąż był "tam", ja (jak zwykle) na wyjeździe. Mąż próbował mnie uspokoić- powiedział: "jak wrócisz do domu...."
- Do jakiego domu? Ja nie mam domu - wykrzyczałam.
Chciałam go "ukarać" tymi słowami , ale ja rzeczywiście czuję się czasami tak, jakbym nie miała domu. Tym bardziej, że ja jestem domatorką. W "moim domu" dawniej było mnóstwo kwiatów, mnóstwo drobiazgów, które własnoręcznie robiłam, mnóstwo muzyki, książek...
Teraz tego nie ma. Kwiaty przywiędły, o drobiazgi przestałam dbać, na muzykę i książki mam za mało czasu. Tego mi właśnie brak, za tym tęsknię.... za domem