MychaTego kasyna to Ci trochę zazdraszczam. W życiu w kasynie nie byłam.
Bylam
Odstawilam sie jak....dobra, jak panienka do towarzystwa...Krwistoczerwona sukienka z dekoltem do pepka, pod spodem nic i szpilki takie wysokie, ze Cudo jako podporka robil
Jak na stacji benzynowej z auta wysiadlam(wtedy jeszcze limuzyna jezdzil)to kierowca TIRa w latarnie wlazl
Przyjemnosc mi ogromna tym sprawiajac
No i dostalam sie do srodka. Ja jak panienka, Cudo w garniturze i pod krawatem(w Baden Baden panowie obowiazek maja, panie w bikini moga nawet byc). Akurat MS w pilce noznej byly. Nikt sie specjalnie stolami nie interesowal, bo Niemcy grali. Nawet krupierzy
Usiadlam na fotelu, bo szpilki do nieba w tylek wchodzic zaczely i patrzylam jak inni graja. Swoich ciezko zarobionych pieniedzy jakos wyjatkowo szkoda mi bylo... Siedzialam blisko stolu przy ktorym nauka gry w ruletke bylam, wiec sie przesiadlam i posluchalam. Moge smialo powiedziec, ze teoretycznie grac juz umiem
Popatrzylam sobie jak jeden pan w kwadrans przegral troszke wiecej jak ja w kwartal zarabiam. Nawet oko mu nie drgnelo... Cudo przegral cos z 25€. Wypilam lampke wina, ktora wiecej kosztowala niz cala butelka... No, ale w Baden Baden w kasynie bylam... Dla odmiany bylam tez w Bad Durkheim i tam bylo zdecydowanie przyjemniej