Ja tam bardzo lubię masaż.Jest bardzo zrowy jeśli chodzi też o psychiczną sferę.Wy też potraficie być krowami,które ze dużo rycza :)
Ja tam bardzo lubię masaż.Jest bardzo zrowy jeśli chodzi też o psychiczną sferę.Wy też potraficie być krowami,które ze dużo rycza :)
ale z gory wiadomo ze my mleka nie dajemy hihi Wiec o co chodzi ????ha ha
Jeśli Tobie się nie udało! :D :D z(Wszakże nie sugeruje że się zabierałeś) to nie posądzaj innych :)
nie wiem co mialo by mi sie nie udac z masazem.Chyba sie nie zrozumielismy ha ha Napisalas ze my( rozumiem faceci) tez duzo ryczymy Tylko widzisz byk mleka nie daje wiec nie ma na co liczyc wiecej niz na to ze ryczy hihi
Nie, nie chodziło mi o masaż.:) W tym zakresie nie watpie w Twoje umiejętnosci.Sprośne rzeczy musza byc ubrane w otoczkę,bo niczego w życiu nie znosze tak jak braku klasy.Głupota jest na pierwszym miejscu,potem hipokryzja,ale brak klasy jest w czołówce.
Miałam 15 lat i właśnie trafiłam na pierwszą kolonię nad morzem (do owej pory bywałam wyłącznie w górach). Kolonia jak kolonia, owszem - było tam paru chłopaków fajniejszych od innych, ale to wszystko było smarkate w moim wieku i generalnie nie było na czym oka zawiesić. Była za to dziewczynka młodsza ode mnie o dwa lata, tak sympatyczna, wiecznie uśmiechnięta i radosna, że nie dało się jej nie polubić. Mimo że nie była w mojej grupie, trzymała się mnie gdziekolwiek szliśmy.
Jakoś w połowie trwania turnusu (kolonie trwały 4 tygodnie) kierowniczka zapowiedziała nam że w ramach "ukulturniającego popołudnia" (cytat!) odbędzie się pokaz sztuk walk wschodnich. Mała dygresja - takie popołudnia mieliśmy często (za każdym razem to było coś innego) i nieraz przeciągały się do późnych godzin wieczornych; że biegiem lecieliśmy na stołówkę łapiąc co wpadło w ręce do jedzenia i wracaliśmy do auli jeszcze szybciej :)))
No i nadszedł wielki dzień, przyjechało dwóch chłopaków w wieku 17 i 18 lat; starszy taki sobie, nic szczególnego, za to ten drugi!!! Boże, chyba wszystkie dziewczyny zwariowały na jego punkcie! Siedziałam na tym pokazie i gapiłam się jak zaczarowana, o świecie całym zapomniawszy. Chłopaki dali czadu na macie, a potem zniknęli z naszą kierowniczką.
Tamtej nocy żadna w mojej sali nie spała, marząc na jawie cicho a czasami głośniej. Jak dziś wspomnę te wzdychania i jęki to pękam ze śmiechu :))))))))))))
Na drugi dzień przyszła do mnie przy śniadaniu mała I. i pyta jak mi się podobało. Wyszłyśmy na boisko i tak sobie rozmawiamy w najlepsze, a ona w pewnym momencie mówi: "a chciałabyś go poznać osobiście?" Stanęłam i patrzę na nią, a ona na to: "Ten brunet to mój brat." No świeci pańscy!!! Kierowniczka zgodziła się na to żeby zostali u nas do końca kolonii i znalazła im pokój.
Robili zarąbiste dyskoteki, i oczywiście sami stali większość czasu przy sprzęcie, a my zastanawiałyśmy się który wyjdzie na parkiet i z którą zatańczy... Do kolonijnych "gwiazd" się nie zaliczałam, ale mała I. (oczko w głowie brata) coś na temat niektórych dziewczyn musiała mu szepnąć, bo kilka z nich chłopaki omijali szerokim łukiem. Obydwaj stale prosili mnie do tańca a brunet cokolwiek robił - robił perfekcyjnie, tańczył też. A że ja byłam po małej szkole tańca to na parkiecie szybko się zgraliśmy. Jechaliśmy do kina pewnego popołudnia, brunet wziął mnie za rękę w autobusie i już tak zostało.
...Stare dobre czasy, jak chłopak wziął dziewczynę za rękę to już wiadomo było co jest grane...
Oj, zazdrosne były niektóre, nawet złośliwe, ale ja byłam szczęśliwa i miałam to głęboko w nosie :)
Powrót do domu w pociągu trwał całą noc i do południa. Siedzieliśmy w jednym przedziale - ja z brunetem, małą I., i ten drugi z dziewczyną (też z kolonii). Wysiadałam w Opolu i robiłam wszystko żeby nie siąkać nosem ;)
Nasza "miłość" trwała dwa lata, dzięki dwóm rzeczom: chłopaki mieszkali w miasteczku niezbyt ode mnie oddalonym, w którym mam ciotkę stale odwiedzaną, no i oni mogli poruszać się po Polsce bez większych ograniczeń.
Matko, jak Mariusz umiał całować... Chyba żaden potem tak :)))))))))))))
Sztuki walk wschodnich pokochałam dzięki nim, ale to Mariusz przybliżył mi wszystko dotyczące tematu.
Kontakt mamy do dnia dzisiejszego, na skypie możemy gadać przez całą noc jak mamy obydwoje czas. Ma bardzo fajną żonę, którą lubię. Czasem się widujemy, choć się przeprowadził...
A mój starszy syn imię dostał właśnie po nim, po mojej wielkiej pierwszej miłości... :)
Poniżej piosenka która już zawsze będzie mi kojarzyła się z tamtą kolonią i z Mariuszem :)
Miałam 15 lat i właśnie trafiłam na pierwszą kolonię nad morzem (do owej pory bywałam wyłącznie w górach). Kolonia jak kolonia, owszem - było tam paru chłopaków fajniejszych od innych, ale to wszystko było smarkate w moim wieku i generalnie nie było na czym oka zawiesić. Była za to dziewczynka młodsza ode mnie o dwa lata, tak sympatyczna, wiecznie uśmiechnięta i radosna, że nie dało się jej nie polubić. Mimo że nie była w mojej grupie, trzymała się mnie gdziekolwiek szliśmy.
Jakoś w połowie trwania turnusu (kolonie trwały 4 tygodnie) kierowniczka zapowiedziała nam że w ramach "ukulturniającego popołudnia" (cytat!) odbędzie się pokaz sztuk walk wschodnich. Mała dygresja - takie popołudnia mieliśmy często (za każdym razem to było coś innego) i nieraz przeciągały się do późnych godzin wieczornych; że biegiem lecieliśmy na stołówkę łapiąc co wpadło w ręce do jedzenia i wracaliśmy do auli jeszcze szybciej :)))
No i nadszedł wielki dzień, przyjechało dwóch chłopaków w wieku 17 i 18 lat; starszy taki sobie, nic szczególnego, za to ten drugi!!! Boże, chyba wszystkie dziewczyny zwariowały na jego punkcie! Siedziałam na tym pokazie i gapiłam się jak zaczarowana, o świecie całym zapomniawszy. Chłopaki dali czadu na macie, a potem zniknęli z naszą kierowniczką.
Tamtej nocy żadna w mojej sali nie spała, marząc na jawie cicho a czasami głośniej. Jak dziś wspomnę te wzdychania i jęki to pękam ze śmiechu :))))))))))))
Na drugi dzień przyszła do mnie przy śniadaniu mała I. i pyta jak mi się podobało. Wyszłyśmy na boisko i tak sobie rozmawiamy w najlepsze, a ona w pewnym momencie mówi: "a chciałabyś go poznać osobiście?" Stanęłam i patrzę na nią, a ona na to: "Ten brunet to mój brat." No świeci pańscy!!! Kierowniczka zgodziła się na to żeby zostali u nas do końca kolonii i znalazła im pokój.
Robili zarąbiste dyskoteki, i oczywiście sami stali większość czasu przy sprzęcie, a my zastanawiałyśmy się który wyjdzie na parkiet i z którą zatańczy... Do kolonijnych "gwiazd" się nie zaliczałam, ale mała I. (oczko w głowie brata) coś na temat niektórych dziewczyn musiała mu szepnąć, bo kilka z nich chłopaki omijali szerokim łukiem. Obydwaj stale prosili mnie do tańca a brunet cokolwiek robił - robił perfekcyjnie, tańczył też. A że ja byłam po małej szkole tańca to na parkiecie szybko się zgraliśmy. Jechaliśmy do kina pewnego popołudnia, brunet wziął mnie za rękę w autobusie i już tak zostało.
...Stare dobre czasy, jak chłopak wziął dziewczynę za rękę to już wiadomo było co jest grane...
Oj, zazdrosne były niektóre, nawet złośliwe, ale ja byłam szczęśliwa i miałam to głęboko w nosie :)
Powrót do domu w pociągu trwał całą noc i do południa. Siedzieliśmy w jednym przedziale - ja z brunetem, małą I., i ten drugi z dziewczyną (też z kolonii). Wysiadałam w Opolu i robiłam wszystko żeby nie siąkać nosem ;)
Nasza "miłość" trwała dwa lata, dzięki dwóm rzeczom: chłopaki mieszkali w miasteczku niezbyt ode mnie oddalonym, w którym mam ciotkę stale odwiedzaną, no i oni mogli poruszać się po Polsce bez większych ograniczeń.
Matko, jak Mariusz umiał całować... Chyba żaden potem tak :)))))))))))))
Sztuki walk wschodnich pokochałam dzięki nim, ale to Mariusz przybliżył mi wszystko dotyczące tematu.
Kontakt mamy do dnia dzisiejszego, na skypie możemy gadać przez całą noc jak mamy obydwoje czas. Ma bardzo fajną żonę, którą lubię. Czasem się widujemy, choć się przeprowadził...
A mój starszy syn imię dostał właśnie po nim, po mojej wielkiej pierwszej miłości... :)
Poniżej piosenka która już zawsze będzie mi kojarzyła się z tamtą kolonią i z Mariuszem :)
jak to wszyscy mieli podobnie na tych koloniach i obozach ha ha No nie ja mialem troszeczke lepiej hihi Poniewaz uprawnienia ratownika wodnego zdobylem majac 14 lat to juz pozniej jezdzilem na obozy lub kolonie jako kadra - ratownik.jak sobie teraz przypomne to smiac mi sie chce.15-16 lat i kadra obozu hihi.To jednak znacznie ulatwialo kontakty z obozowiczkami ha ha nawet z tymi z najstarszej grupy ha ha.Kazda,no moze wiekszosc z nich chciala byc dziewczyna ratownika ha ha. PS. ładne niebieskie "oczy" masz w awatarze hihi
http://youtu.be/9Xsl-Z20qoQ?list=RDhHrXmKy_qsQ
ORIM, litości :)))))))))))
Jakim cudem Ty widzisz te niebieskie oczy na miniaturowym awatarku, skoro ja na lapku na powiększonym zdjęciu nie jestem w stanie ich dostrzec? :))))))) :P
ORIM, litości :)))))))))))
Jakim cudem Ty widzisz te niebieskie oczy na miniaturowym awatarku, skoro ja na lapku na powiększonym zdjęciu nie jestem w stanie ich dostrzec? :))))))) :P
ha ha ha ha Czytaj wpis arabrab hi hi
Powiększyłam zdjęcie Twojego awatarka i ...........ujrzałam ......Liluś ! .. przecież wiesz , że ja jestem poważna , stateczna kobita , ale wiem co ten nasz forumowy , rozpuszczony przez nas ero.........poeta miał na myśli : Poeta miał na myśli te Twoje duże , niebieskie oczy ,które masz rozdzielone kreseczką a znajdują się poniżej szyi :))))).........i jak w piosence : oczy niebieskie jak fale morza - w takich się oczach zakochać można :))))))
No i po co ja się tak produkowałam z robieniem makijażu przez pół godziny, jak on teraz spłynął w dwie minuty po przeczytaniu waszych (Twojego i ORIM-a) komentarzy??? Tusz pójdę jutro zareklamować, miał być wodoodporny... :)))))))))))))))))))
A teraz muszę iść się umyć, bo wyglądam jak przed Halloween, hi hi hi
lili ty wczoraj urodzinki miałaś jeśli tak to wszystkiego najlepszego dzielna kobietko