Dziennik Zosi #2

15 lipca 2015 20:28 / 7 osobom podoba się ten post
Środa - no wreszcie ulga i odpoczynek od morderczych upałów. Temperatura spadła do niespełna 20 stopni. Z rano pootwierałam wszystkie okna, aby zrobić przeciąg i przepędzić gorąco z pomieszczeń. Przy śniadaniu znowu miałam spięcie z PDP o żarło. Ta kobieta jest nienormalna. Domaga się tego, co nie powinna jeść. Mimo, że nie jest głęboko otępiona (raczej początkująca demencja), to w zakresie ruchu i jedzenia zachowuje się jakby nie rozumiała, czego od niej chcemy. Już nie chce mi się opisywać całej naszej dyskusji, ale jedno napiszę: postawiłam granicę wtrącania się do garów i tu nie ulegnę. Nie jestem w stanie ograniczyć jej łakomstwa, ale nie pozwolę, aby robiła ze mnie półmózga w zakresie gotowania obiadów. Próbowałam już różnych metod porozumienia, co do menu i najlepiej sprawdziła się metoda, że ja planuję i decyduję, co mam zrobić na obiad. Oczywiście uwzględniam jej zachcianki i czasami zmieniam plan, ale generalnie, to ja będę tu rządzić w garach, póki tu jestem. Tak mnie wpieniła, że aż wysłałam wiadomość na WA do córek, aby sobie ulżyć.
 
Po „spuszczeniu powietrza” zajęłam się normalnie sprawami Haushaltu. Babka brylowała na gorącej linii ze swymi psiapsiółkami (niektóre z nich są bardziej ograniczone i posunięte w demencji niż ona), a ja przemyłam na mokro podłogi w kuchni, łazienkach i na klatce schodowej. Podczas tych zajęć zawitali do nas goście. Była to wnuczka z mennem i nowo narodzonym dzieciątkiem. PDP miała więc już full atrakcji, a ja spokój. Wnuczka zna dokładnie sytuację z babką, bo przed paru miesiącami trochę się nią zajmowała, więc miałam w niej wyrozumiałą partnerkę do rozmowy. Aczkolwiek naszą konwersację na temat babcinych schiz prowadziłyśmy dyskretnie i potajemnie przed nią. Goście posiedzieli prawie do 14.00, ale mnie to nie przeszkadzało. W tym czasie ugotowałam obiad, zjedliśmy i posprzątałam kuchnię po wszystkim.
 
Po ich wyjściu zakręciłam się jeszcze trochę wokół PDP, aby nie zapadła w błogości drzemania i względnie wcześniej zrobiłam kawę. Na pauzę wyjechałam rowerem w godzinach 15.00-17.00. Choćbym na rzęsach stawała, to Beti i tak będzie leniuchowała w swoim ulubionym fotelu. Bzdurą jest niedopuszczanie do tego, aby się trochę nie przekimała po południu. Ale ta moja nieszczęsna zmienniczka, tak zamieszała w tym zakresie, że teraz mam też małe nieporozumienie z córkami PDP o godziny mojej pauzy. Ja tu nie widzę problemu i nie będę się posłusznie przyporządkowywała do ich życzeń. Robię co mogę, cudów z PDP i tak nie jestem w stanie zdziałać. One też nie zdołały zmienić niezdrowych zachowań matki, więc niech się odczepią ode mnie.
 
Dzisiaj po raz pierwszy zwątpiłam w to miejsce i zastanawiam się czy trzymać się tej Stelli na dłuższą metę (pomijając przypadki losowe). Na początku roku założyłam sobie, że jeśli PDP będzie żyła i mnie potrzebowała, to będę tu pracowała cały 2015r. Co będzie dalej, to zobaczymy. No i teraz się zastanawiam, czy do końca roku przetrwać i dopiero po Nowym Roku czegoś szukać, czy zacząć to już teraz. Przecież pracy w naszej branży jest dużo i nie koniecznie muszę trwać w jednym miejscu. Przemyślę to na spokojnie, bo w tej chwili mam po prostu dużego nerwa na to wszystko. Mimo wszystko nie mam tu źle. Zdaję sobie sprawę, że nowe może być lepsze, ale może być też i gorsze.
15 lipca 2015 20:47 / 4 osobom podoba się ten post
Oj,chyba faktycznie "wychodzisz z nerw".Co nienormalnego jest w tym,że PDP chce jeść coś czego nie powinna?Tobie się nie zdarza mieć chętkę na te "niedozwolone "potrawy bo mi wciąż:)
15 lipca 2015 20:53 / 3 osobom podoba się ten post
Mysle, ze Zosia przerobila sie juz na tej szteli. Doskonale ja rozumiem, ze czasami wszystko moze wkurzac , jesli jest sie dlugo z dementykiem. Ja tez juz mam czasami dosc tych niedorzecznych wyczynkow babci. Kazda demencja jest inna, ja mam ich dwoje i pomimo tego, ze babcia jest posluszna jak maluch, to i tak rozwala mnie coraz czesciej od srodka, czego nie moge jej pokazac. Ciezka praca z ludzmi chorymi na demencje, oj ciezka
15 lipca 2015 23:08 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Oj,chyba faktycznie "wychodzisz z nerw".Co nienormalnego jest w tym,że PDP chce jeść coś czego nie powinna?Tobie się nie zdarza mieć chętkę na te "niedozwolone "potrawy bo mi wciąż:)

Kasiu, mnie nie chodzi o PDP, że ma ochotkę na jedzonko, tylko o to, że jej córki wymagają ode mnie cudu dokonania przemiany przyzwyczajeń matki w tej dziedzinie. To dlatego te moje niepokoje.
15 lipca 2015 23:14 / 2 osobom podoba się ten post
Zofija

Kasiu, mnie nie chodzi o PDP, że ma ochotkę na jedzonko, tylko o to, że jej córki wymagają ode mnie cudu dokonania przemiany przyzwyczajeń matki w tej dziedzinie. To dlatego te moje niepokoje.

W takim razie zaproponuj córkom,żeby same dały przykład mamie i przestały jeść swoje ulubione potrawy:)
Niepokoje moim zdaniem nieco na wyrost- trudno,żeby stary człowiek zmieniał swoje wieloletnie obyczaje, bo inni tak mówią.Oczywiste,że tak się nie stanie.Tak naprawdę jedzenie/jeśli jest apetyt/ to na starość jedna z niewielu ludzkich przyjemności.I na pewno nic w tym nienormalnego.
15 lipca 2015 23:20 / 3 osobom podoba się ten post
Zofija Ty raczej wrzuć na luz, bo całkiem się wydziergasz w tym miejscu. Zmiana diety starszym ludziom to utopia.Moja Pani mówi, że jak skakać nie może to chociaż sobie zje to co lubi, no i udaję , że nie widzę, a pomagam jej w tym bardzo, a jakże, część wyjadam, żeby za mocno nie przytyłaA jak córki wpadają to serwuj tylko -sałatęNo i wilk syty i owca cała.
15 lipca 2015 23:53 / 2 osobom podoba się ten post
Michalinka

Zofija :-)Ty raczej wrzuć na luz, bo całkiem się wydziergasz w tym miejscu. Zmiana diety starszym ludziom to utopia.Moja Pani mówi, że jak skakać nie może to chociaż sobie zje to co lubi, no i udaję , że nie widzę, a pomagam jej w tym bardzo, a jakże, część wyjadam, żeby za mocno nie przytyła:-)A jak córki wpadają to serwuj tylko -sałatę:-)No i wilk syty i owca cała.

Zgadzam się z Tobą i pracuję nad tym
16 lipca 2015 00:11 / 2 osobom podoba się ten post
Zofija

Zgadzam się z Tobą i pracuję nad tym:fastfood:

Podaje zawsze to na co mają ochotę, ale mniej, rozkładam na talerzu, żeby wyglądało na duże ilości i zmniejszam kaloryczność posiłków. I wszyscy zadowoleni
16 lipca 2015 17:38 / 10 osobom podoba się ten post
Zaraz wstawię następny urywek moich codzienności w DE. Będzie to dalszy ciąg małego krachu na mojej Stelli. Mimo, że już wczoraj zostałam pouczona i wogóle jestem zniesmaczona awanturkami na innych topikach przechodzę ponad tym i będę dalej pisać. Niektórym się przecież podoba moje pisanie.
16 lipca 2015 17:50 / 9 osobom podoba się ten post
Czwartek – dzisiaj też jest chłodnawo. Po śniadaniu pojechałam do kardiologa po holter. Nigdy jeszcze nie miałam takiego badania. Pokaże to przynajmniej obraz mojego ciśnienia w ciągu całej doby. Jutro mam to zdjąć rano i zawieść do przychodni. Po południu będę miała już diagnozę i ustawione leki.
 
Zniesmaczona ostatnimi fochami Beti dzisiejszy obiad załatwiłam olewacko. Rozmroziłam kapuśniak i to zjedliśmy. Jej oczywiście nie uświadamiałam, że to było gotowane 2 tygodnie wcześniej, bo na pewno by nie zjadła. Nie rozczulałam się dzisiaj nad jej mamrotaniem. Zaraz po obiedzie wyciągnęłam ją na wycieczkę do miasta. Chciałam zorganizować dłuższy spacer, ale ona kierowała mnie usilnie na cukiernię. Z jednej się wymigałam i pojechałam w inne miejsce, mówiąc jej, że nie możemy jeść codziennie ciasta. Niestety w drugim miejscu wyszłyśmy na spacer, ale i tak wylądowałyśmy w kawiarni. Dramat, normalnie dramat z tym moim łakomczuchem. Jedyne, co mi się przy tym udało, to przegoniłam ją ponad kilometr. Oj stękała, że tak daleko, że powinnam pójść po samochód i ją zabrać z kawiarni (ulica zamknięta dla ruchu sam.). Kategorycznie powiedziałam „nein” i musiała wrócić na swoich nogach.
 
Zaraz po naszym powrocie do domu pojawił się Helmut. On to już prawie jak nasz domownik, ale nich tam. Przynajmniej mam luz od Beti. Przywiózł kurki, parę deko dobrej szyneczki i kawałek makowca. Ciągle coś przywozi, bo jada z nami i czuje się zobowiązany do wkładu kulinarnego. Dobrze, że tego ciasta było mało i nie było potrzeby dzielić go na trzy osoby. Zmuszony był sam to zjeść. Zrobiłam kawę i posiedziałam z nimi trochę. O 16.30 wyskoczyłam jeszcze na rower. Okrężną drogą dojechałam do centrum i zatrzymałam się w kościele. Często podczas moich rajdów rowerowych wstępuję do kościołów (w różnych częściach miasta) na krótką modlitwę. Dzisiaj trafiłam na Rozenkranz przed Najświętszym Sakramentem, więc zostałam na całe 40 minut modlitwy.
 
Po powrocie szybciutko zrobiłam kolację z kurek i jajek – pychotka. Przy okazji dowiedziałam się od Helmuta (były Hotelfachmann), że grzybów nie powinno się myć wodą, bo stracą najlepszy smak. Należy je oczyścić mechanicznie, ułożyć na wilgotnej ścierce i delikatnie przecierać drugą ścierką, aby usunąć wszystkie zanieczyszczenia. Tak zrobiłam i rzeczywiście miały intensywniejszy posmak, niż te które robiłam kilka dni temu, a które umyłam pod bieżącą wodą.
 
W czasie naszej kolacji przyjechała Hala. Udało mi się z nią porozmawiać na osobności (bez PDP) o ostatnich problemach. Hala jest osobą trochę oschłą i konkretną, ale też uczciwą, ma do mnie duże zaufanie i sympatię. Powiedziała mi, że jej siostra koniecznie domaga się, abym robiła przerwy przed południem, bo tak robiła Agnes i było dobrze. Ponoć Agnes zaprzyjaźniła się z Kalą i przekonała ją do swoich „wyczynów”. Hala nie chce żadnych nieporozumień, obstaje za moją wersją i powiedziała, że musimy porozmawiać o tym we trzy. Co do ostatnich trudności z żywieniem matki, ona nie ma do mnie wątów, bo zdają sobie sprawę, jak matka jest niereformowalna. Jestem zła na tę moją zmienniczkę. Gówniara przyjechała na 4 tygodnie i tyle zamieszania mi narobiła. Przy zmianie dokładnie omówiłyśmy sytuację i Tagesablauf, obiecywała mi, że nie będzie mi tu nic zmieniać. Rzeczywistość okazała się jednak inna.
 
16 lipca 2015 20:40 / 3 osobom podoba się ten post
Osobiście powiem tak- bardzo mi sie podoba Twoje pisanie- czytam z przyjemnością!!!!!Pisz!!!!!
16 lipca 2015 21:50 / 6 osobom podoba się ten post
Zosiu , bardzo mi się podoba Twój pamiętnik , ale mam taką malutką prośbę do Ciebie , jeśli nie zechcesz to Twoja wola , czy mogłabyś pisac zupełnie po polsku ? Nie obraź się , ale nie wszyscy Twoi wierni czytelnicy znają perfekt niemiecki i jak będą musieli sobie przetłumaczyć jakich słów użyłaś co one po naszemu znaczą to im w końcu się znudzi czytanie . Zochna ,ja Cię nie pouczam , nie zwracam Ci uwagi , ale np. " Rozenkranz " , czy nie można napisać po prostu " różaniec " ? ....Nie obraź się czasem na mnie , bo jestem Twoją wierną czytelniczką i nią będę nadal , choćbyś pisała pół po polsku , pół po niemiecku.... :aniolki
16 lipca 2015 21:54 / 1 osobie podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

Zosiu , bardzo mi się podoba Twój pamiętnik , ale mam taką malutką prośbę do Ciebie , jeśli nie zechcesz to Twoja wola , czy mogłabyś pisac zupełnie po polsku ? Nie obraź się , ale nie wszyscy Twoi wierni czytelnicy znają perfekt niemiecki i jak będą musieli sobie przetłumaczyć jakich słów użyłaś co one po naszemu znaczą to im w końcu się znudzi czytanie . Zochna ,ja Cię nie pouczam , nie zwracam Ci uwagi , ale np. " Rozenkranz " , czy nie można napisać po prostu " różaniec " ? ....Nie obraź się czasem na mnie , bo jestem Twoją wierną czytelniczką i nią będę nadal , choćbyś pisała pół po polsku , pół po niemiecku.... :aniolki

Nooooo   
Zofija dobra jest, Baśka masz rację 
ja też chcę po polsku ;))))))
16 lipca 2015 22:03 / 4 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

Zosiu , bardzo mi się podoba Twój pamiętnik , ale mam taką malutką prośbę do Ciebie , jeśli nie zechcesz to Twoja wola , czy mogłabyś pisac zupełnie po polsku ? Nie obraź się , ale nie wszyscy Twoi wierni czytelnicy znają perfekt niemiecki i jak będą musieli sobie przetłumaczyć jakich słów użyłaś co one po naszemu znaczą to im w końcu się znudzi czytanie . Zochna ,ja Cię nie pouczam , nie zwracam Ci uwagi , ale np. " Rozenkranz " , czy nie można napisać po prostu " różaniec " ? ....Nie obraź się czasem na mnie , bo jestem Twoją wierną czytelniczką i nią będę nadal , choćbyś pisała pół po polsku , pół po niemiecku.... :aniolki

Ach, mi tak czasami pasuje wkleić tutaj niemczyznę, a te parę słówek to nie mów, że takie niezrozumiałe. Można nawet z kontekstu się domyśleć. ...No tak chociaż trochę tajemniczości sobie zostawię:pomponiara:
16 lipca 2015 22:08 / 3 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

Zosiu , bardzo mi się podoba Twój pamiętnik , ale mam taką malutką prośbę do Ciebie , jeśli nie zechcesz to Twoja wola , czy mogłabyś pisac zupełnie po polsku ? Nie obraź się , ale nie wszyscy Twoi wierni czytelnicy znają perfekt niemiecki i jak będą musieli sobie przetłumaczyć jakich słów użyłaś co one po naszemu znaczą to im w końcu się znudzi czytanie . Zochna ,ja Cię nie pouczam , nie zwracam Ci uwagi , ale np. " Rozenkranz " , czy nie można napisać po prostu " różaniec " ? ....Nie obraź się czasem na mnie , bo jestem Twoją wierną czytelniczką i nią będę nadal , choćbyś pisała pół po polsku , pół po niemiecku.... :aniolki

Basiu, a ja się modlę, żeby u Ciebie akapity kiedyś zobaczyć :). Też się nie obraź :).

Sorry za off topic, już spadam ;).