Dziennik Zosi #2

16 lipca 2015 22:10 / 2 osobom podoba się ten post
Zofija

Ach, mi tak czasami pasuje wkleić tutaj niemczyznę, a te parę słówek to nie mów, że takie niezrozumiałe. Można nawet z kontekstu się domyśleć. ...No tak chociaż trochę tajemniczości sobie zostawię:pomponiara:

Zośka , zarazo jedna ! a rób se , pisz jak i co chcesz , ale Ci powiem , że nie masz litości nad starszym człowiekiem ( to ja ! ) , czy Ty wiesz , że " różaniec "to wiedziałam , ale tego " Tagesablaf-a " to Ci nie zapomnę ! Musiałam wstać i iść do swojej sypialni , otworzyć szafkę , wyjąć słownik , że nie wspomnę o założeniu okularów na nos i po cholerę ? po to tylko , że ten pierniczony " Tagesablauf " to " przebieg dnia " ......ale com się namęczyła to moje !
16 lipca 2015 22:13 / 1 osobie podoba się ten post
salazar

Basiu, a ja się modlę, żeby u Ciebie akapity kiedyś zobaczyć :). Też się nie obraź :).

Sorry za off topic, już spadam ;).

A módl się , módl ! może się kiedyś jeszcze doczekasz ? Co wy wszystkie takie modlące żeście się zrobiły ?
16 lipca 2015 22:14 / 4 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

Zośka , zarazo jedna ! a rób se , pisz jak i co chcesz , ale Ci powiem , że nie masz litości nad starszym człowiekiem ( to ja ! ) , czy Ty wiesz , że " różaniec "to wiedziałam , ale tego " Tagesablaf-a " to Ci nie zapomnę ! Musiałam wstać i iść do swojej sypialni , otworzyć szafkę , wyjąć słownik , że nie wspomnę o założeniu okularów na nos i po cholerę ? po to tylko , że ten pierniczony " Tagesablauf " to " przebieg dnia " ......ale com się namęczyła to moje ! :-):-):-)

No widzisz, jaki pożytek z tego mojego pisania. Podszkolisz swój niemiecki i ruch to zdrowie. 
16 lipca 2015 22:16 / 2 osobom podoba się ten post
Zofija

No widzisz, jaki pożytek z tego mojego pisania. Podszkolisz swój niemiecki i ruch to zdrowie. :-)

Ja Cię kiedyś uduszę !
16 lipca 2015 22:38 / 1 osobie podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

Ja Cię kiedyś uduszę ! :-):-):-)

a nie lepiej wejsc w bla, bla. ?
Bez podnoszenia siedzenia ze stolka znalezc wtedy mozna.
16 lipca 2015 22:44 / 4 osobom podoba się ten post
amelka

a nie lepiej wejsc w bla, bla. ?
Bez podnoszenia siedzenia ze stolka znalezc wtedy mozna.

A co ? jeszcze Ty mi gdzieś każesz wchodzić ? sie zarazy zabrały za szkolenie mnie , no ! jedna na siłę niemieckiego uczy , druga akapity każe mi robić , trzecia do jakichś plotek odsyła ! Jeżu kolczasty ! z kim ja się zadaję ? zamęczyć mnie chcą !
16 lipca 2015 22:52 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Ach, mi tak czasami pasuje wkleić tutaj niemczyznę, a te parę słówek to nie mów, że takie niezrozumiałe. Można nawet z kontekstu się domyśleć. ...No tak chociaż trochę tajemniczości sobie zostawię:pomponiara:

Tak trzymac. Niczego nie zmieniaj.
Podoba mi sie Twoja stanowczosc. Moja krew, "pawlakowa".
17 lipca 2015 15:47 / 8 osobom podoba się ten post
Dzisiejszą noc miałam koszmarną. Po pierwsze, to byłam wkurzona na te ostatnie incydenty z Beti, a po drugie ciśnieniomierz mi przeszkadzał i budziłam się kilka razy. Bezsennie leżałam w łóżku od 1.00 do 4.00 godziny – koszmar. Tak byłam nakręcona nieporozumieniami z PDP, że z rana napisałam SMS do Agnes o tym, że zepsuła mi Stellę.
 
Po śniadaniu pojechałam rowerem do przychodni oddać holter. PDP zostawiłam na tarasie i gdy wróciłam (ona tego nie zauważyła) podsłuchałam jej rozmowę telefoniczną z przyjaciółką. Nadawała na mnie tak negatywnie, że stanęłam jak wryta. Wiem, że ma demencję, że jest fałszywa z charakteru, ale że aż takie bzdury na mnie wygaduje, to się nie spodziewałam. Tąpnęło mną, ale nie ujawniłam się jej z tym, bo to nie ma sensu. Było mi jednak tego za dużo i napisałam do Kali na WA, co myślę o tym wszystkim. Jeśli coś mam wyjaśniać, to tylko z córkami, aby przynajmniej z nimi wszystko było klar. PDP jest chora (w końcu to demencja) i nie ma sensu z nią się spinać. Myślę, że dałam Kali też do myślenia.
 
Zamieszczam tu to co napisałam do niej, ale tylko po niemiecku:
Also Kala, ich denke wir muessen sprechen und einiges klaeren. Ich weiss nicht was mit euch auf einmal los ist und ploezlich ist alles schlecht, was ich hier tue. Komisch, nach dieser Agnes ist alles schlecht: meine Pausen, meine zu kurze Schichten hier, Kontakte mit meine Familie durch Skype, Essen und ganze Betreuung eure Mutter. Ich weiss es nicht was ist passiert. Vom Anfang an gebe ich mich alle muehe bei eure Mutter, echt, mit Herz und Seele. Ich tue hier mehr als meine Pflichten sind und jetzt ist alles wurscht. Schlisslich ich habe im meinem Vertrag nur 6. Stunden Arbeit. Ich habe jetzt gehoert die Mutter am Telefon zu Frau Lak zu meckern auf mich und langsam ist das alles zu viel. Ich bin erlicher und freundlicher Mensch und so eine Unrecht tut mir weh. Vielleicht muessen wir uns alle ueberlegen, ob es die Zeit gekommen ist, dass jemand neu hier kommt und ich woanders? Es tut mir leid und bin ich enttuescht.
 
No to sobie ulżyłam. Kala odpisała mi bardzo chaotycznie, pewnie też się nie spodziewała takiej burzy, ale niejako sama też trochę to wywołała. Zmęczenie i stres zdołowały mnie dość mocno. Cały dzień miałam już przewalony, czułam się potwornie. Jednak normalnie zajmowałam się PDP. Obiadu dzisiaj nie gotowałam, bo moja pani wymyśliła sobie wyjście na lunch do włoskiej restauracji przy parku wagnerowskim. Nie miałam nic przeciwko, bo jestem totalnie zniechęcona do wykazywania się w kuchni. Zaczynam wprowadzać łatwopatologię kulinarną w tym domu. Obiadek u Włocha był smaczny, chociaż pachniał malizną. Zaraz po opuszczeniu restauracji wyciągnęłam Beti na spacer do tego pięknego parku. Jest tu naprawdę ślicznie i pogoda też odpowiednia, a więc tylko zażywać tych cudności. Beti sama wybrała taką ścieżkę, która okazała się dla niej dość ciężka, nawet z rollatorkiem. No ale musiała ją przemierzyć, aby wrócić do samochodu. Powoli z moim dopingiem doszła do celu. Potem była zadowolona i dumna z siebie, że przeszła aż tak dużo.
 
W domu kawa i kręcenie się wokół PDP. Nie pojechałam na przerwę, bo chcę wyskoczyć z domu po kolacji. Podczas mojej chwilowej nieobecności (prasowałam na dole) Beti zaangażowała się (telefonicznie) w akcję organizowania „pomocy” dla Helmuta. Zadzwoniła przyjaciółka jego syna z prośbą, aby Zofia zawiozła Helmuta do szpitala, bo Husarzt zlecił to w natychmiastowym trybie. Niejako było to dziwne. Jego syn mieszka w tym samym mieście, ale coś tam, coś tam, stało na przeszkodzie, że nie mógł teraz jechać z ojcem do szpitala. Oczywiście moja wspaniałomyślna PDP natychmiast zaoferowała mnie (bez uzgodnienia) do tej akcji. Trochę się wkurzyłam, bo to kolejna sytuacja nadużycia wobec mnie. Tego samego zdania była też Hala. Helmut mógł zamówić sobie taksówkę, jeśli synek nie mógł mu pomóc. Przecież ja nie jestem jego opiekunką, ani Taxifahrer. No ale mleko się wylało, Beti przyrzekła moją pomoc i już nie odmówiłam, bo z drugiej strony szkoda mi było tego człowieka. Zawiozłam go na Notaufnahme do szpitala, poczekałam aż się zamelduje i zostawiłam go tam. Zabrało mi to 40 minut, co też nie było mi na rękę, bo o 19.00 chciałam pojechać na miting. Już miałam zrezygnować z tego wyjazdu, ale w końcu wyskoczyłam chociaż na godzinkę, aby odreagować dzisiejsze stresy.
17 lipca 2015 16:04 / 4 osobom podoba się ten post
ok specjalnie dla Basi przetłumaczę mojego niemieckiego SMS:

A więc Kala myślę, że musimy porozmawiać i wyjaśnić niektóre rzeczy. Nie wiem co się z Wami dzieje i nagle wszystko jest źle, co ja robię. Dziwne, że po tej Agnes wszystko jest źle: moje przerwy, moje zbyt krótkie zmiany, kontakty z rodziną przez Skype, jedzenie i wogóle opieka nad matką. Nie wiem co się stało. Od samego początku staram się bardzo przy Waszej matce, naprawdę z  serecem i i duszą (otwartą). Robię tu więcej niz mój zakres obowiąków, a teraz nie ma to żadnego znaczenia.  W końcu w umowie mam zapisane tylko 6. godzin pracy dziennie.
Właśnie podsłuchałam rozmowę telefoniczną matki do pani Lak, jak ona na mnie narzekała i powoli mam tego dość. Jestem szczerym i przyjaznym człowiekiem i taka niesprawiedliwość (pomówienia) bardzo mnie bolą. Możę musimy przemyśleć, czy nie nadszedł już czas, aby do Was przyjechał ktoś nowy, a ja pojadę gdzieś indziej. Jest mi przykro i jestem rozczarowana



17 lipca 2015 16:27 / 2 osobom podoba się ten post
Brawo Zofija, jestem z Ciebie dumnaJa taką akcję przeprowadziłam z córką na żywca, ale aż tak dyplomatyczna nie byłam i jeszcze ścierą na stół rzuciłam. Tydzień się nie pokazywała a później -miód na serce, no ale po turnusie podziękowałam i podziękowałam
17 lipca 2015 19:05 / 2 osobom podoba się ten post
Zofija Ty masz u mnie plusa już za samo imię i czekam na ciąg dalszy
17 lipca 2015 20:27 / 9 osobom podoba się ten post
Zosia, specjalnie dla Ciebie wyjęłam już spakowanego lapka.

Moim zdaniem Ty się już tam wypaliłaś. 
Rozumiem Twoje rozczarowanie i rozżalenie z powodu podsłuchanej rozmowy. Dlatego ja zawsze wychodzę. Nie chcę słuchać. Obojętnie, czy mówią o mnie źle, czy dobrze. Jestem zdrowsza, jak nie wiem, o czym i o kim mówią.
Na Twoim miejscu też bym nie ustąpiła i nadal pracowałabym tak, jak dotychczas. Przez tyle miesięcy było dobrze, czy nawet bardzo dobrze, to naprawdę nie przejmowałabym się zbytnio uwagami córek czy samej PDP. Owszem, Agnes miała inny system pracy, ale Ty jesteś Zosia i to, co wypracowałaś na tej Stelli, dotychczs przecież się sprawdzało i wszyscy byli zadowoleni.Robiłabym swoje nadal. Na pewno przed podpisaniem umowy uzgodniłaś z córkami i swoim pracodawcą długość pobytu i długość przerw i skoro tam jesteś, to znaczy, że zostało zaakceptowane.

Myślę, że - tak, jak napisałaś - musisz odbyć poważną rozmowę nie na siłę, ale na argumenty. Bez wylewania gorzkich żali na zmienniczkę. Jej już tam nie ma i prawdopodobnie nie wróci. 
Uważam też, że za bardzo "weszłaś" w relacje miedzy PDP a córkami.
Pamiętaj, bez względu na to, co córki mówią do Ciebie o matce, zawsze będą się o nią troszczyć, wierzyć w jej słowa, a Ty pozostaniesz opiekunką. 

Życzę powodzenia przy okrągłym stole, ale pomyśl powoli o zmianie. Dla siebie.
17 lipca 2015 21:25 / 1 osobie podoba się ten post
Binor

Zosia, specjalnie dla Ciebie wyjęłam już spakowanego lapka.

Moim zdaniem Ty się już tam wypaliłaś. 
Rozumiem Twoje rozczarowanie i rozżalenie z powodu podsłuchanej rozmowy. Dlatego ja zawsze wychodzę. Nie chcę słuchać. Obojętnie, czy mówią o mnie źle, czy dobrze. Jestem zdrowsza, jak nie wiem, o czym i o kim mówią.
Na Twoim miejscu też bym nie ustąpiła i nadal pracowałabym tak, jak dotychczas. Przez tyle miesięcy było dobrze, czy nawet bardzo dobrze, to naprawdę nie przejmowałabym się zbytnio uwagami córek czy samej PDP. Owszem, Agnes miała inny system pracy, ale Ty jesteś Zosia i to, co wypracowałaś na tej Stelli, dotychczs przecież się sprawdzało i wszyscy byli zadowoleni.Robiłabym swoje nadal. Na pewno przed podpisaniem umowy uzgodniłaś z córkami i swoim pracodawcą długość pobytu i długość przerw i skoro tam jesteś, to znaczy, że zostało zaakceptowane.

Myślę, że - tak, jak napisałaś - musisz odbyć poważną rozmowę nie na siłę, ale na argumenty. Bez wylewania gorzkich żali na zmienniczkę. Jej już tam nie ma i prawdopodobnie nie wróci. 
Uważam też, że za bardzo "weszłaś" w relacje miedzy PDP a córkami.
Pamiętaj, bez względu na to, co córki mówią do Ciebie o matce, zawsze będą się o nią troszczyć, wierzyć w jej słowa, a Ty pozostaniesz opiekunką. 

Życzę powodzenia przy okrągłym stole, ale pomyśl powoli o zmianie. Dla siebie.

Dzięki Binor, całkowicie się z Tobą zgadzam i tak właśnie usiłuję postępować. Tu zamieszczam moje przeżycia na codzień, ale nie jest ze mną tak źle. Myślę, że dam radę. Pozdrawim Cię kochana
17 lipca 2015 22:05 / 3 osobom podoba się ten post
Zosiu, skąd w tobie tyle frustracji?negatywnego podejścia? Podobnie jak w pierwszym pamiętniku pracujesz z chorą psychicznie osobą, znowu słowa ograniczone, babki schizy! Diety u osoby starszej, z demencją nie wywalczy się siłą, tylko przykładem, co otrzyma w zamian jak ograniczy słodycze, coś pozytywnego, nie tylko zakazy. Dieta a na obiad placki ziemniaczane, makaron z truskawkami, toż to podnośi cukier i wpadamy w wielki glód potem:)
17 lipca 2015 22:45 / 7 osobom podoba się ten post
Sobota – rano jak zwykle wyjazd do fryzjera i zakupy. Dzisiaj z zakupami źle umówiłyśmy się z Halą i na próżno na nią czekałam w sklepie. Załatwiłyśmy to po obiedzie. Przy zakupach porozmawiałam z Halą o tych naszych nieporozumieniach. Z nią nie ma problemu, rozumiemy się nawzajem bardzo dobrze. Natomiast z Kalą muszę porozmawiać, bo to ona miała jakieś wąty do mnie. Hala mi powiedziała, że jej siostra zaprzyjaźniła się z Agnes. Stąd może ta krytyka, co do mojego sposobu opieki nad matką. Widocznie moja zmienniczka była bardzo przekonywująca w swojej profesji.
 
Pozostały dzień spędziłam w domu z PDP. Nie pojechałam nawet na przerwę, bo mi się nie chciało. Jest spokojnie, muszę trochę odpocząć.
 
Niedziela - Na spokojnie załatwiłam czynności poranne i pojechałam do innego kościoła niż mój najbliższy na godz. 10.30. Ta godzina najbardziej mi odpowiada. Tu też posługują nasi polscy księża z parafii Św. Ducha. Podczas Mszy św. przeżyłam przykry incydent związany z rozdawaniem Komunii św., ale już nie będę opisywać szczegółów, tylko polecam Panu Bogu ludzi nieświadomych bezczeszczenia sakramentu Eucharystii św. Nawet nie zbulwersowało mnie to zdarzenie, tylko głęboko zasmuciło. Biedy i smutny jest ten niemiecki kościół katolicki.
 
Dzisiaj znowu ominęło mnie gotowanie obiadu. Beti wymyśliła, a właściwie posłuchała swojej koleżanki i zażyczyła sobie zjeść obiad w pewnej restauracji. Super, nie miałam żadnych przeciwności. Zaczynam iść na łatwiznę. Nie ma sensu wykazywać się nazbyt swoimi zdolnościami, bo po pierwsze nie docenią, po drugie cynicznie wykorzystują nasze starania. Obiadek był wyjątkowy - jagnięcina, której nie jadłam od swego dzieciństwa. Nawet niezłe to było. Siedzieliśmy w pięknym ogrodzie pod rozłożystym, starym klonem. Przysiedli się do nas znajomi Beti, starsze małżeństwo. Potem przy wyjściu zaczepili nas jeszcze pewni ludzie, którzy znali moją PDP z jej świetlanych czasów. Zaproszone przez nich przysiadłyśmy się do ich stolika. Ludzie ci zaczęli przypominać zdarzenia i osoby z przeszłości, tak że wywiązała się wesoła konwersacja. Beti rozkręciła się towarzysko i wręcz promieniowała pozytywną energią. Tak ładnie wyglądała, że uwieczniłam to zdjęciem.
 
W planach mieliśmy jeszcze odwiedziny Helmuta w szpitalu. Jednak tak dużo czasu spędziłyśmy w restauracji, że musiałyśmy zrezygnować z tego, bo Beti potrzebowała toalety. Później pojechałam sobie na rowerową przerwę. Miałam prawie 3 godziny czasu, co pozwoliło mi objechać dość dalekie ścieżki. Gdy wróciłam do domu zastałam Felkę, czyli znowu dodatkowa osoba do kolacji, bo PDP nie wypuści jej bez poczęstunku Pozostały czas niedzielnego wieczoru upłynął już spokojnie..
 
 
Menu obiadowe:
 


poniedziałek – twaróg ze szczypiorkiem, rzodkiewką i czosnkiem, ziemniaki


wtorek - łosoś, smażony, ziemniaki z wody, brokuły i marchewka


środa - zapiekanka z bakłażana i cukinii, ryż


czwartek - kapuśniak (odmrożony), wieczorem kurki w jajecznicy


piątek - restauracja


sobota - zupa kalafiorowa


niedziela - restauracja