Jak minął dzień 9

24 czerwca 2020 14:56 / 5 osobom podoba się ten post
Dziecko z matury z fizyki rozszerzonej zadowolone- w przeciwieństwie do matematyki- też rozszerzonej. Ale myślę, że może nie jest tak źle. Zły wyszedł, bo wyłapał- już po fakcie- że zrobił dwa głupie błędy, których mógł uniknąć. Ale czasu nie starczyło na sprawdzanie, i czegoś tam nie zrobił. To teraz czekać na wyniki i ogólny obraz- jak poszło innym- no niestety w tym przypadku konkurentom w rekrutacji.
 
Gorąco dziś, podopieczny nie chciał wyjść na "spacer"- czyli obejście domu z balkonikiem. Ale siedzi teraz na tarasie i ogląda rybki. Simon dwa dni oczyszczał wodę, to piękna teraz. To nie takie hop- siup, odkąd pracuję robił to już kilkakrotnie. Ale efekt świetny. Rośliny ozdobne też są, i dwa nenafary (choć chyba nazwa jest inna) kwitną- różowy i kremowy. Uroczy zakątek sobie panowie zrobili. Nie dziwię się tym śniadaniom na tarasie
24 czerwca 2020 15:32 / 4 osobom podoba się ten post
Planuję zakończyć obcinanie róż o 20 , tak to leniuchuje pod wiatraczkiem .
24 czerwca 2020 15:36 / 4 osobom podoba się ten post
Do 13 czas zleciał jak z bicza strzelił. Śniadanie, sprzątanko małe, pakowanie , szykowanie się i trzeba było ruszać . Teraz myślę o tym, jak ja, wieczny pędziwiatr, wysiedzę tyle godzin?
Ale tam, kwarantannę przesiedziałam to i teraz dam radę. Żal mi tylko, że licznik co kroki odmierza,smutno będzie wyglądał 
Ściągnęłam sobie taką aplikację Pacer, co kroki  liczy, kilometry i spalone kalorie pokazuje. Wpisałam swoją wagę i wzrost i wyszło mi, że powinnam 10 tys kroków dziennie robić. To już wiem, czemu to ja mało zjeść nie mogę, a nie ma mnie jakoś za dużo. Toż ja tych kroków minimum 12 tys robię, co daje ok 9-10 km dziennie. A przecież cały czas z telefonem do tyłka przyklejonym nie chodzę. To ile jeszcze tych zarejestrowanych ?
Nie wiem, czy to plus czy minus, że do autobusu, w cenie biletu, można zabrać 30 kg i bagaż podręczny. Dla  mnie okaże się pewnie,  minusem będzie to, że za dużo ciuchów nabrałam i wielu pewnie nawet nie założę. Duży plus, że mogłam zabrać więcej kosmetyków, typu żele, szampony, balsamy, toniki i inne pizdryki,które  to zawsze kupowałam zaraz po przyjeździe na miejsce ,bo do podręcznego w samolocie zabrać nie można, a w tym nadawanym miejsca brakowało. 
Słuchajcie, jak Wy się na podróż ubieracie? Coś mi się zdaje, że straszną gafę popełniłam. Spodnie szare  dresowe, bawełniany, biały tishert (tak się pisze?) z jakimś tam nadrukiem i sandały. W plecaku mam bluzę dresową,skarpetki i lekkie tenisówki, gdyby w nocy było mi za zimno.  Qrcze, tym Sindbadem to elegantki jeżdżą. Wystrojone, obcisłe jeansy, makijaż wyjściowy, a ja tylko podkładem trochę się maznęłam. Dobrze, że chociaż brwi wyregulowane i przyciemnione 
Kilka par "najków"zauważyłam , a tak to sandałki i owszem, ale koturny, paseczki i obcasiki.
Przy okazji, dzisiaj dzień popularnych imienin, jeśli są tu jakieś Janki czy Danki, to najlepszego 
24 czerwca 2020 16:22 / 3 osobom podoba się ten post
Gusia29

Do 13 czas zleciał jak z bicza strzelił. Śniadanie, sprzątanko małe, pakowanie , szykowanie się i trzeba było ruszać . Teraz myślę o tym, jak ja, wieczny pędziwiatr, wysiedzę tyle godzin?
Ale tam, kwarantannę przesiedziałam to i teraz dam radę. Żal mi tylko, że licznik co kroki odmierza,smutno będzie wyglądał :-(
Ściągnęłam sobie taką aplikację Pacer, co kroki  liczy, kilometry i spalone kalorie pokazuje. Wpisałam swoją wagę i wzrost i wyszło mi, że powinnam 10 tys kroków dziennie robić. To już wiem, czemu to ja mało zjeść nie mogę, a nie ma mnie jakoś za dużo. Toż ja tych kroków minimum 12 tys robię, co daje ok 9-10 km dziennie. A przecież cały czas z telefonem do tyłka przyklejonym nie chodzę. To ile jeszcze tych zarejestrowanych ?
Nie wiem, czy to plus czy minus, że do autobusu, w cenie biletu, można zabrać 30 kg i bagaż podręczny. Dla  mnie okaże się pewnie,  minusem będzie to, że za dużo ciuchów nabrałam i wielu pewnie nawet nie założę. Duży plus, że mogłam zabrać więcej kosmetyków, typu żele, szampony, balsamy, toniki i inne pizdryki,które  to zawsze kupowałam zaraz po przyjeździe na miejsce ,bo do podręcznego w samolocie zabrać nie można, a w tym nadawanym miejsca brakowało. 
Słuchajcie, jak Wy się na podróż ubieracie? Coś mi się zdaje, że straszną gafę popełniłam. Spodnie szare  dresowe, bawełniany, biały tishert (tak się pisze?) z jakimś tam nadrukiem i sandały. W plecaku mam bluzę dresową,skarpetki i lekkie tenisówki, gdyby w nocy było mi za zimno.  Qrcze, tym Sindbadem to elegantki jeżdżą. Wystrojone, obcisłe jeansy, makijaż wyjściowy, a ja tylko podkładem trochę się maznęłam. Dobrze, że chociaż brwi wyregulowane i przyciemnione :oczko:
Kilka par "najków"zauważyłam , a tak to sandałki i owszem, ale koturny, paseczki i obcasiki.
Przy okazji, dzisiaj dzień popularnych imienin, jeśli są tu jakieś Janki czy Danki, to najlepszego :kwiatek dla ciebie:

Zawsze staram się ubierać wygodnie i raczej w ciemniejszych kolorach w razie jakiejś wpadki typu rozlane picie, kanapka. Wiem, że dzieckiem nie jestem ale jak to w podróży wszystko się może przydać. Ja na powrót teraz naszykowalam sobie spodnie sindbadki i koszulkę plus tenisówki. Do torebki a mam ze sobą zawsze taka lekka wiatrem podszyta wiatrówkę , która czy na wieszaku powieszona czy zwinięta w rulon zawsze tak samo wygląda. I tyle . Nie stroje się . Raczej biorę buty nie wiązane żeby szybko zdjąć i założyć na postojach bo unikam jazdy w butach z racji puchnięcia nóg. Dla mnie najważniejsza jest poduszka Jasiek, słuchawki na uszy i opieka Boza żeby szczęśliwie dojechać. Szerokiej drogi Gusia . 
24 czerwca 2020 16:32 / 4 osobom podoba się ten post
Pauzę cała  a miałam ambitny plan rowerkiem jeździć. No nie da się. Upał że w piersi zatyka. Teraz rozpoczęłam pakowanie i mogę powiedzieć, że na 80 procent jestem spakowana. Kilka rzeczy dopakuje jutro kiedy jeszcze zrobię małe pranko a reszta to już tuż przed samym wyjazdem. Teraz leżę na leżaku na tarasie. Do pdp przyjechała córka i przywiozła jak co tydzień większe zakupy. Więc mam nadzieję, że kolację im też zrobi i będzie spokój bo ja i tak nie jem. Jeszcze tylko jutro i piątek jakoś przetrwać i robię rząd i spadam stąd. 
24 czerwca 2020 16:35 / 5 osobom podoba się ten post
Werska ja w marcu wracałam stąd samolotem do Berlina, lot z wejściem i wyjściem 1h15. Bagażu wykupiłam full czyli 32kg i nawet mialam zapasik ? wynioslo mnie to niecałe 60€. Z Berlina do domu ok 2h a w busie 13-14h. Teraz wracam busem ale tylko dlatego że lot miałabym dopiero wieczorem a wieczorem to ja już będę w domku ? Skuś sie ?
24 czerwca 2020 16:39 / 4 osobom podoba się ten post
Gusia, na tą pore roku polecam spódnice jeansową i tiszercik - dla mnie najlepsza opcja  
24 czerwca 2020 16:49 / 5 osobom podoba się ten post
Malgoszg

Gusia, na tą pore roku polecam spódnice jeansową i tiszercik - dla mnie najlepsza opcja :-) 

Opcja na pewno dobra. Ja wybrałam cienkie spodnie, takie dresowe, typu joggersy, na gumce,bo nie lubię jak mnie coś w podróży w pasie "pije "
Spódniczki na lato,to u mnie długie do ziemi, zwiewne, zamaszyste "spódniciory ",więc w podróży raczej się nie sprawdzą 
Albo ja sama, albo ktoś by po niej deptał przy wychodzeniu na postojach 
24 czerwca 2020 17:01 / 4 osobom podoba się ten post
Malgoszg

Werska ja w marcu wracałam stąd samolotem do Berlina, lot z wejściem i wyjściem 1h15. Bagażu wykupiłam full czyli 32kg i nawet mialam zapasik ? wynioslo mnie to niecałe 60€. Z Berlina do domu ok 2h a w busie 13-14h. Teraz wracam busem ale tylko dlatego że lot miałabym dopiero wieczorem a wieczorem to ja już będę w domku ? Skuś sie ?

Małgoszg, Werska pisała kiedyś, że u niej jazda busem "od - do",to tylko 2 czy 3 godziny dłużej niż samolotem. 
Daleko ma do lotniska, a i połączenia do domu, już w Polsce, nieciekawe i kilka przesiadek. No mieszka tam, gdzie pięknie, ale wszędzie daleko. Na Jej miejscu też chyba przy busiarni bym została. Raz klapnie na tyłek, umości się ze  swoimi bagażami ,porcelaną,wszystkim innym i wysiądzie przed domkiem. To chyba najlepsza dla Niej opcja, przynajmniej dźwigać nie musi. 
Ja teraz Sindbadem, bo zmienniczka wyjeżdża jutro w nocy, a samolot miałabym dopiero w piątek. Był też lot w poniedziałek, ale chyba też było mi przeznaczone, żeby busa zaliczyć 
Poniedziałek za wcześnie ,chociaż mogłam, ale nie chciałam ,wybralam dwa dni dłużej w domku. A piątek za późno. 
24 czerwca 2020 17:23 / 5 osobom podoba się ten post
Malgoszg

Werska ja w marcu wracałam stąd samolotem do Berlina, lot z wejściem i wyjściem 1h15. Bagażu wykupiłam full czyli 32kg i nawet mialam zapasik ? wynioslo mnie to niecałe 60€. Z Berlina do domu ok 2h a w busie 13-14h. Teraz wracam busem ale tylko dlatego że lot miałabym dopiero wieczorem a wieczorem to ja już będę w domku ? Skuś sie ?

Jest tak jak Gusia pisze- ja mieszkam daleko- Suwałki, a tutaj też pod holenderską granicą w małej miejscowości- i jakieś 5- 6 przesiadek. Czekanie na kolejnych przystankach, szukanie odpowiednich stanowisk, itp.- to póki co niekoniecznie Lotem bliżej jak w tym starym haśle. Jak jechałyśmy do Brukseli z koleżanką, to z domu wyszłyśmy ok. 2.00 (ktoś nas do Warszawy zawiózł), na miejscu, u koleżanki byłyśmy ok. 15. Bez przesiadek i z zamówioną taksówką z lotniska- niewiele drożej niż transportem publicznym (podzielona na 3), a wygodniej. I miło- bo to był Polak, który dużo nam opowiadał o Brukseli i ludziach. I na dokładkę zatrzymał się przy miejscu bitwy pod Waterloo- zainteresował nas kopiec. To nie sądzę, żeby dojazd tutaj, z tyloma przesiadkami, był dużo krótszy, a za to bardziej stresujący.
Ale tak jakoś mi się wydaje, że za jakiś czas miejsce pracy zmienię- to wtedy pomyślę o pociągu, czy samolocie. Nawet dopłacając. Zwłaszcza, że latać bardzo lubię
24 czerwca 2020 20:43 / 4 osobom podoba się ten post
Godzinka na rowerze , 20 minut na różach . Uff 
Proszę o deszcz
24 czerwca 2020 20:49 / 4 osobom podoba się ten post
Dzień się wlukł gdyż podczas śniadania zaczęło mnie mulić na żołądku,nie zjadłam wszystkiego,obiadu też nie jadłam zrobiłam sobie nasz polski kisiel,ciacha i kawy też nie jadłam dopiero na kolację pół kromki chleba z masłem aby nie zasłabnąć. Nadal czuję ścisk w żołądku to chyba ta tabletka na czczo,zawsze połykam przy lub po śniadaniu,dziś mnie coś kopułą i wzięłam przed śniadaniem, zwykłe witaminy ziołowe skrzypowit na łamiące się paznokcie no i masz babo placek cały dzień z bólem chodzę,a może to wrzody może już nerwica sama nie wiem Zobaczymy co będzie jutro może przejdzie,
24 czerwca 2020 21:16 / 3 osobom podoba się ten post
Werska

Jest tak jak Gusia pisze- ja mieszkam daleko- Suwałki, a tutaj też pod holenderską granicą w małej miejscowości- i jakieś 5- 6 przesiadek. Czekanie na kolejnych przystankach, szukanie odpowiednich stanowisk, itp.- to póki co niekoniecznie Lotem bliżej:-) jak w tym starym haśle. Jak jechałyśmy do Brukseli z koleżanką, to z domu wyszłyśmy ok. 2.00 (ktoś nas do Warszawy zawiózł), na miejscu, u koleżanki byłyśmy ok. 15. Bez przesiadek i z zamówioną taksówką z lotniska- niewiele drożej niż transportem publicznym (podzielona na 3), a wygodniej. I miło- bo to był Polak, który dużo nam opowiadał o Brukseli i ludziach. I na dokładkę zatrzymał się przy miejscu bitwy pod Waterloo- zainteresował nas kopiec. To nie sądzę, żeby dojazd tutaj, z tyloma przesiadkami, był dużo krótszy, a za to bardziej stresujący.
Ale tak jakoś mi się wydaje, że za jakiś czas miejsce pracy zmienię- to wtedy pomyślę o pociągu, czy samolocie. Nawet dopłacając. Zwłaszcza, że latać bardzo lubię:-)

Fajna wycieczka była  ja te lubie latać 
24 czerwca 2020 21:17 / 3 osobom podoba się ten post
Gusia29

Opcja na pewno dobra. Ja wybrałam cienkie spodnie, takie dresowe, typu joggersy, na gumce,bo nie lubię jak mnie coś w podróży w pasie "pije ":-)
Spódniczki na lato,to u mnie długie do ziemi, zwiewne, zamaszyste "spódniciory ",więc w podróży raczej się nie sprawdzą :oczko:
Albo ja sama, albo ktoś by po niej deptał przy wychodzeniu na postojach :smiech3:

Ząbków byłoby szkoda  
24 czerwca 2020 21:29 / 3 osobom podoba się ten post
A ja tam spodnie 3/4 czy jakoś tak, koszulka, adidasy i... A to muszę sprawdzić na prognozie pogody noc z 30/1, temperaturkę powietrza i ewentualnie kurtka cienka.
Dziś ogród, córka z nożycami przyjechała i działała, coś przycinała, jakieś gałązki, ale nie pytałem się, co to.
Jutro rano ekipa do mycia okien przyjedzie, dwóch facetów... Ale i tak muszę pouprzątać wszystko z parapetów. Czas więc minie.
Jeszcze sześć nocek i wieczorem wyjazd. 
Przekonałem rodzinę, żeby tę rampę, ten zjazd na podwórze załatwili. Zasugerowałem, żeby przy lifcie schodowym załatwili drugiego rolsztula na dole. No i wszystko załatwili. Jeszcze kilka dni trzeba będzie Rohlstul transportować z góry na dół i z dołu na górę. Nie jest jakoś to specjalnie trudne, ale mało wygodne.