Nasze dzieci i wnuki

13 września 2015 21:03 / 14 osobom podoba się ten post
Dziękuję Wam Kochani za ciepłe i współczujące posty. Napisałam wczoraj o tym, bo przez cały dzień miałam w myślach i sercu  mojego synka. Mimo już stosunkowo długich lat od tego wypadku, we mnie to tkwi,  jakby to się wczoraj wydarzyło. Mnie ta tragedia nie oddaliła, a wręcz nawróciła do Boga. Miałam niesamowite doświadczenie duchowe w pierwszym okresie żałoby. A napiszę jeszcze, że w naszym w domu szalała jeszcze inna tragedia, związana z dysfunkcją mojego męża. Na ludzki sposób nie można sobie wyobrazić, co ja wtedy przechodziłam. Wyszłam z tego cała, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wszystko się przemieniło, mąż przeszedł przemianę i jest dzisiaj zupełnie innym człowiekiem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 

Jednego jestem pewna, że dokonało się to wszystko nie moją mocą, ale mocą nieba. Jestem bardzo świadoma tamtego czasu, ale moje rany zostały zaleczone, wspomnienia już nie bolą, nastąpiło wybaczenie, a dokonało się to wszystko dzięki łasce bożej. Jestem tego pewna i powiem Wam, bez żadnej wątpliwości, moje doświadczenie jest ewidentnym dowodem na to, że nigdy nie należy tracić nadzieji i że cuda się zdarzają. Dlatego jestem taką "zagorzałą katoliczką" jak gdzieś napisała Wichurra. Wiem, że to jest jedyna, właściwa droga, że tutaj się nie zawiodę, niezależnie od zewnętrznych burz w kościele instytucjonalnym. Wszystko postawiam i zawierzyłam na Boga i czuję jego prowadzenie każdego dnia.

Dzięki jeszcze raz Kochani za dobre słowa współczucia, co do śmierci mojego Damianka.
25 września 2015 03:12 / 5 osobom podoba się ten post
Wracam w domowe pielesze i jakze sie ciesze ze mam swe wnusie..jakem babka nie babunia tulic bede je bez konca bo przy nich zaznaje nawet noca slonca..Nie powiem nic tylko jedno slowo warto zyc by byc.......dla nich dzis krolowa..
25 września 2015 07:27
Zofija

Dziś jest 17.rocznica strasznego wypadku, w którym zginąl mój 13. synek Damianek. Jechał na rowerze, chciał skręcić w osiedle, wtedy nadjechał samochód z tyłu i wziął go na maskę. 

Zofija, bardzo współczuje,
25 września 2015 09:07 / 1 osobie podoba się ten post
Zosiu przytulam Cię mocno skarbie !
25 września 2015 09:18 / 1 osobie podoba się ten post
Zosiu spóźnione ale szczere...OGROMNIE Ci współczuję.
25 września 2015 11:06 / 1 osobie podoba się ten post
Ewelina1

Zosiu spóźnione ale szczere...OGROMNIE Ci współczuję.

25.09.1998r. czyli dokładnie 17. lat temu w słoneczny i cieplutki wrześniowy dzień szłam za trumną swojego synka. Odtąd 25.09. jest dla mnie ważną datą i co roku tego dnia obserwuję śliczną pogodę (bynajmniej tam, gdzie jestem).
Dziękuję wszystkim za wyrazy współczucia. 
 
 
30 września 2015 22:11 / 2 osobom podoba się ten post
Dzisiaj moja wnusia Lucynka skończyła 1. roczek życia.
30 września 2015 22:25 / 3 osobom podoba się ten post
Zofija

Dziękuję Wam Kochani za ciepłe i współczujące posty. Napisałam wczoraj o tym, bo przez cały dzień miałam w myślach i sercu  mojego synka. Mimo już stosunkowo długich lat od tego wypadku, we mnie to tkwi,  jakby to się wczoraj wydarzyło. Mnie ta tragedia nie oddaliła, a wręcz nawróciła do Boga. Miałam niesamowite doświadczenie duchowe w pierwszym okresie żałoby. A napiszę jeszcze, że w naszym w domu szalała jeszcze inna tragedia, związana z dysfunkcją mojego męża. Na ludzki sposób nie można sobie wyobrazić, co ja wtedy przechodziłam. Wyszłam z tego cała, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wszystko się przemieniło, mąż przeszedł przemianę i jest dzisiaj zupełnie innym człowiekiem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 

Jednego jestem pewna, że dokonało się to wszystko nie moją mocą, ale mocą nieba. Jestem bardzo świadoma tamtego czasu, ale moje rany zostały zaleczone, wspomnienia już nie bolą, nastąpiło wybaczenie, a dokonało się to wszystko dzięki łasce bożej. Jestem tego pewna i powiem Wam, bez żadnej wątpliwości, moje doświadczenie jest ewidentnym dowodem na to, że nigdy nie należy tracić nadzieji i że cuda się zdarzają. Dlatego jestem taką "zagorzałą katoliczką" jak gdzieś napisała Wichurra. Wiem, że to jest jedyna, właściwa droga, że tutaj się nie zawiodę, niezależnie od zewnętrznych burz w kościele instytucjonalnym. Wszystko postawiam i zawierzyłam na Boga i czuję jego prowadzenie każdego dnia.

Dzięki jeszcze raz Kochani za dobre słowa współczucia, co do śmierci mojego Damianka.

Zosiu,
wspólczuję Ci bardzo i przytulam,
ale z całą resztą sie nie zgadzam..

zrozumiesz mnie , liczę na to...
30 września 2015 22:48
elzbietaa

Bardzo współczuje ,nie wyobrażam sobie tego bolu.Moj syn miał poważny wypadek na szczescie przezył ale to wspomnienie do dzis mnie przesladuje.
Napisałas ze masz nadzieje ze kiedys tam w innym lepszym swiecie spotkasz swojego syna i musze ci napisac ze głeboko w to wierze.Mojej znajomem syn miał 25 lat gdy  zginął w wypadku kilka domow od swojego, wracał od dziewczyny ,pedził bo matka napisała do niego zeby przyjechał bo zle sie czuje zeby odwozł ją do lekarza ,pedził do matki nie dojechał. Pod koła wybiegł  mu pies,chłopak zginął na miejscu.

Musi mieć wyrzuty sumienia, ze nie zadzwoniła na pogotowie.
01 października 2015 09:30
Knorr

Musi mieć wyrzuty sumienia, ze nie zadzwoniła na pogotowie.

Jest na lekach do dziś a wydarzyło sie to kilka lat temu:(
28 lutego 2016 23:47 / 13 osobom podoba się ten post
Znowu pochwalę się moją wnusią Lucynką. Dzieciątko rośnie jak na drożdżach i już łapie się za mopa, aby pomagać zapracowanej mamusi.
29 lutego 2016 11:33 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Znowu pochwalę się moją wnusią Lucynką. Dzieciątko rośnie jak na drożdżach i już łapie się za mopa, aby pomagać zapracowanej mamusi.

Śliczny słodziak 
29 lutego 2016 11:45 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Znowu pochwalę się moją wnusią Lucynką. Dzieciątko rośnie jak na drożdżach i już łapie się za mopa, aby pomagać zapracowanej mamusi.

Slicznusia 
A jak zorganizowana.
29 lutego 2016 12:52 / 2 osobom podoba się ten post
Zofija

Znowu pochwalę się moją wnusią Lucynką. Dzieciątko rośnie jak na drożdżach i już łapie się za mopa, aby pomagać zapracowanej mamusi.

Śliczne maleństwo Zosieńko ! Cudowne zdjęcie ! 
29 lutego 2016 13:08 / 5 osobom podoba się ten post
Zofija

Dziękuję Wam Kochani za ciepłe i współczujące posty. Napisałam wczoraj o tym, bo przez cały dzień miałam w myślach i sercu  mojego synka. Mimo już stosunkowo długich lat od tego wypadku, we mnie to tkwi,  jakby to się wczoraj wydarzyło. Mnie ta tragedia nie oddaliła, a wręcz nawróciła do Boga. Miałam niesamowite doświadczenie duchowe w pierwszym okresie żałoby. A napiszę jeszcze, że w naszym w domu szalała jeszcze inna tragedia, związana z dysfunkcją mojego męża. Na ludzki sposób nie można sobie wyobrazić, co ja wtedy przechodziłam. Wyszłam z tego cała, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wszystko się przemieniło, mąż przeszedł przemianę i jest dzisiaj zupełnie innym człowiekiem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 

Jednego jestem pewna, że dokonało się to wszystko nie moją mocą, ale mocą nieba. Jestem bardzo świadoma tamtego czasu, ale moje rany zostały zaleczone, wspomnienia już nie bolą, nastąpiło wybaczenie, a dokonało się to wszystko dzięki łasce bożej. Jestem tego pewna i powiem Wam, bez żadnej wątpliwości, moje doświadczenie jest ewidentnym dowodem na to, że nigdy nie należy tracić nadzieji i że cuda się zdarzają. Dlatego jestem taką "zagorzałą katoliczką" jak gdzieś napisała Wichurra. Wiem, że to jest jedyna, właściwa droga, że tutaj się nie zawiodę, niezależnie od zewnętrznych burz w kościele instytucjonalnym. Wszystko postawiam i zawierzyłam na Boga i czuję jego prowadzenie każdego dnia.

Dzięki jeszcze raz Kochani za dobre słowa współczucia, co do śmierci mojego Damianka.

Współczuję Ci Zofija i jednocześnie podziwiam.Straciłam malutką córeczkę,3 letnią i nigdy nie pogodziłam sie z tym faktem.Prawda,z biegiem lat serce  przestało  boleć,ale nie umiałam znależć nigdzie,a tym bardziej pocieszenia w Kościele.Jestem wierząca,a może nawet teraz coraz bardziej,im starsza.Też wierzę,że kiedyś spotkam się z Nią.Przytulam cieplutko,dzisiaj  dołączę jedną modlitwę  więcej...