09 lutego 2017 21:04 / 4 osobom podoba się ten post
doda1961Przepraszam , że się wtrące, bo jako miastowa z dziada pradziada, moze nie powinnam:-) CZy to nie Ty Emilio pisałas o tym, że marzysz o domku na mazurskiej wsi? To nie Ty pisałaś, ze marzysz o krystalicznym powietrzu, zdrowej wodzie z własnej studni i jelonkach podchodzących pod okna? Spełniłaś swoje marzenie wszak, bo i o tym pisałaś. Co się więc zmieniło i dlaczego?
Hmm, widać mnie demencja dopadła, bo nie pamietam takich wpisów, jeśli je znajdziesz, będę wdzięczna. Ja na wsi mieszkam od 1999 roku, być może pisałam coś na swoim blogu, ale tu takich marzeń nie mogłam mieć, jako, że już na wsi mieszkałam. Mazury, to nie Warmia, więc być może ktoś inny o tym marzył lub marzy. Jeśli chodzi o to, z jakich przyczyn zamieszkaliśmy na wsi, to odpowiedź również jest na moim blogu, mocno już zaniedbanym, co prawda, ale tamten czas, czas przeprowadzki, przyczyny i moje obserwacje opisywałam na blogu często i dokładnie. Nie wiem, ale chyba zaczynam odczuwać, że bierzesz mnie za kogoś innego, ja istniałam i nadal istnieję na tym forum pod jednym nickiem i nie jestem nikim innym, jak emilią. A jeśli znajdziesz takie wpisy, to chętnie sobie przypomnę i możemy wówczas podyskutować.
Możliwe jest to, że pisałam o przyrodzie która faktycznie jest tu taka nieucywilizowana, że woda ze studni jest dobra i przynosi ulgę mojej córce, to tak, to jest prawda, mogło tak być. Ale studnia już jest sucha ...
Ivanilla, nie chcę się z nikim spierać, tak, dom jest wystawiony, jakoś żadne VIP-y, ani normalni ludzie nie są poważnie zainteresowani. Powierzchnia w ogłoszeniu jest podana całości, w tym strych do zagospodarowania, bo w tej chwili to jest po prostu strych i nic więcej. Mieszkałam na powierzchni 42 mkw. z chorą mamą, zajmowała mały pokój, była leżąca, w "dużym" rezydowałam ja, mój mąż i chore dziecko plus druga córka, przyjeżdżająca z internatu. Mąż wówczas był kierowcą w prywatnej firmie, orał po 12 - 14 godzin na dobę, wracał w nocy, padał na materac i rankiem opuszczał domostwo. Wiem, ile płaciłam. Wiem, ile teraz płacę, wcale nie mam taniej, a nawet wyjdzie, przy dokładnym policzeniu - więcej. W mojej wsi nie ma sklepu, poczty, szkoły. Do miasteczka jest 10 km, które trzeba pokonać w obydwie strony prawie codziennie, za pomocą auta, które trzeba napełnić benzyną, ubezpieczyć i konserwować, naprawiać, właśnie poszło na warsztat, bo gumy w zawieszeniu na wspaniałych naszych drogach okolicznych poszły po raz któryś. Naprawdę nie chcę sie z nikim licytować, jakoś tak odczuwam, że jest kilka osób, którym ciężko uwierzyć, że niestety, Polska nie składa się tylko z terenów turystycznych, z terenów z rozwiniętym rolnictwem lub uprzemysłowionych.
I za to lubię swoją pracę, że stać mnie na to, żeby mieszkać na wsi!