Byłabym wczoraj w nocy powódź spowodowała i babuszka na do widzenia,by mnie chyba ubiła:):):)Ok.północy poszłam się kąpać-w łazience podejrzanie zimnawo.Myślę sobie -pewno kaloryfer zapowietrzony,za kluczyk i dalej odpowietrzać,tak kluczykiem kreciłam ,że ten szpuncik od kaloryfera całkiem się wykręcił!!!!Matko moja!!!!Woda sika,szpuncik nie chce wliźć z powrotem ,zakręciłam kaloryfer,sika dalej,ręczniki wszystkie rzuciłam na podłogę,myślę ,mamuńku !!!jak przecieknie na dół do kuchni to koniec ze mną:) .....no,ale udało się,szpuncik wkręcić i uratować dom przed powodzią a mnie przed gniewem babuszki:):):)Rano schodzę i pierwsze co to na sufit patrzę czy aby śladów nie ma:):):)Uffffff