24 marca 2014 21:08 / 4 osobom podoba się ten post
Kolejny dzień dobiega końca, bardzo ciężki dla mnie psychicznie. Pomyśleć, że zawsze chciałam pomagać ludziom, żałowałam, że nie wybrałam medycyny tylko rachunkowość. Teraz zastanawiam się czy bym sobie poradziła. W sumie i tak czasu nie cofnę, więc nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Dzisiaj byłam z Babcią pierwszy raz u Jej męża,leży w szpitalu na intensywnej terapii w Erlangen. W styczniu miał wylew. Ma prywatny pokój z wyjściem na taras-oczywiście nie może z tego korzystać, łazienka, telewizor i mnóstwo aparatury. Nie może mówić, bo jest po tracheotomii. Musiałyśmy założyć fartuchy, rękawiczki, czepki. Ucieszył się, nadstawił policzki na buziaka. Niesamowicie mądry mężczyzna w pełni władz umysłowych. Babcia rozmawiała z nim jak z dzieckiem, ciągle pytała " : jak się nazywasz?, jak ja się nazywam?. Napisał, abyśmy usiadły, jedna siedziała po jednej stronie, druga po drugiej, a ona nas trzymał za ręce i głaskał. Opowiadałam mu o Polsce, o wczorajszych urodzinach, na których byłyśmy i o tym, że jeżdżę jego wspaniałym, ogromnym samochodem. Uśmiechał się. Następnym razem kupię mu blok listowny A4, bo w zasadzie on może porozumiewać się poprzez pisanie, a ma tylko kilka luźnych, wymiętoszonych kartek. Babcia ciągle spoglądała na zegarek, nudziło się Jej.
On, gdy spoglądał na Babcię miał miłość w oczach, słyszałam, że zawsze była Jego księżniczką. Pytałyśmy się o lekarza, miał przyjść do godziny, ale Babcia stwierdziła, że nie będziemy tyle czekać. Jak przyszedł pielęgniarz, to akurat siedziała na kibelku starszego pana, za co dostała reprymendę. Obiecała mu, że wrócimy jutro, a jak się o to później zapytałam, to powiedziała, że nie wie czy się Jej będzie chciało. Starszy pan machał nam długo... długo, a mi, gdy już wiedziałam, że nas nie widzi, pociekły łzy.
To nie był koniec stresu. Jak wspominałam jechałam pierwszy raz tą trasą, Babcia robiła za nawigatora. Najpierw pokazywała palcem, w którą stronę mam jechać, ale powiedziałam Jej, że nie mam oczu z boku i nie widzę, więc później mówiła w którą stronę mam skręcić. Zjechałyśmy z autostrady , przy ciągle dość sporej prędkości, Ona ciągle mówiła, że mam jechać cały czas prosto i tak robiłam. W pewnym momencie dwa pasy skręcały w prawo, a dwa ciągnęły się nadal prosto. Babcia uparcie twierdzi, że mam jechać prosto... i nagle krzyk: " w prawo!!!"... i łap za kierownicę. Serce mi się zatrzymało, tym bardziej, że widziałam w lusterku, jak już po prawym pasie jedzie samochód. Nie miałam czasu na nic, więc tylko gaz do dechy i myknęłam przed tamtym autem. Pierwszy raz podniosłam głos na PDP, od jutra ma zakaz siedzenia z przodu, bo inaczej nie jadę z Nią i wie, że nie żartuję. Dobrze, że ten dzień dobiega końca, mogę powiedzieć tylko, tak jak wczoraj: jeden dzień bliżej do domu....