Dzięki!!!!Nie trafiłam na to.
Jednak nie-widziałam to.To jakiś angielski wyrób i obawiam się,że instrukcji nie pojmę.No i nie wiem,czy koncówki kabli sa takie jak w naszych(o wejście do gniazdka mi chodzi).
Ale i tak dziękuje.
Dzięki!!!!Nie trafiłam na to.
Jednak nie-widziałam to.To jakiś angielski wyrób i obawiam się,że instrukcji nie pojmę.No i nie wiem,czy koncówki kabli sa takie jak w naszych(o wejście do gniazdka mi chodzi).
Ale i tak dziękuje.
Witajcie kochane, mój pobyt w domku powoli dobiega końca. Załatwiłam prawie wszystko ,łącznie z korektą PIT-a,bo kolega rozliczając mnie nie uwzględnił dochodów z mojej starej firmy. Całe szczęśćie ,że sprawdziłam i sama dokonałam korekty,a nie dostałam wezwania z US. Niemniej jednak wstyd był dla mnie, bo ja była księgowa niechcący chciałam US oszukać hihi
Chyba przeholowałam z długością ostatniego pobytu bo na myśl o wyjeżdzie do pracy mam mdłości,no ale pocieszam się ,że pobyt będzie króciótki bo zaledwie do świąt.
Andrea , cieszę się że wróciłaś:))
Witaj siostro forumowa :))) Miło, że pamiętasz o nas, buziole :)))
Witajcie kochane, mój pobyt w domku powoli dobiega końca. Załatwiłam prawie wszystko ,łącznie z korektą PIT-a,bo kolega rozliczając mnie nie uwzględnił dochodów z mojej starej firmy. Całe szczęśćie ,że sprawdziłam i sama dokonałam korekty,a nie dostałam wezwania z US. Niemniej jednak wstyd był dla mnie, bo ja była księgowa niechcący chciałam US oszukać hihi
Chyba przeholowałam z długością ostatniego pobytu bo na myśl o wyjeżdzie do pracy mam mdłości,no ale pocieszam się ,że pobyt będzie króciótki bo zaledwie do świąt.
Andrea , cieszę się że wróciłaś:))
Chyba nie byłaś za długo w domu nie?
Pamiętam, ze krótko przed moim wyjazdem do Niemiec, Ty zjechałaś.
A teraz znowu do pracy Cię gna.
Oj pracowita jesteś:)
Wracasz na to samo miejsce?
Kiedy wyjazd?
Ja jestem od wczoraj już w Ustroniu :-). Pogoda pod chmurką, ale nie ma deszczu. Super pokoik, z balkonem, do dyspozycji, lodóweczka (dzisiaj włożymy tam winko :-) ), wygodne łóżko, telewizja (niestety nie ma transmisji siatkówki). Znaleźliśmy restaurację obok, w której podobno są transmisje, zaraz idziemy zapytać. Ja dzisiaj zdążyłam już wypić kawę, zrobić spięcie (huk, błysk - efekt, lampka spalona ). Chciałam rozsunąć zasłony, a później przyczepić je do haczyka w ścianie - efekt: haczyk wyleciał ze ściany i został mi w ręce. Wczoraj szukałam przedłużki za łóżkiem, aby sobie ułatwić odsunęłam łóżko troszeczkę (łóżko przylega "głową"). Efekt, chciałam oprzeć się na poduszce, podniosłam ją, położyłam o oparcie i nagle czuję, że lecę gdzieś do tyłu. Fatalne uczucie - co się okazało? Oparcie łóżka nie jest przymocowane do łóżka, odsuwając łóżko, od ściany oparcie straciło podparcie. Nie chcieliśmy już przesuwać łóżka z powrotem w nocy, aby nikogo nie pobudzić i aby nie walić oparciem o ściany przy każdym naszym ruchu, położyliśmy poduszki niżej, aby nie opierały się o oparcie i nogi nam wystawały na zewnątrz , mi również mimo moich 157 cm :-)..
Mam nadzieję, że na dzisiaj bilans strat już się skończył, zostały same zyski :-).
Pozdrawiam Was serdecznie :-)
Annika uwielbiam Cię czytać, nieważne, gdzie nogi, gdzie głowa, ważne, aby było wspaniale:)))) Dzisiaj przenieście się na podłogę, tak pisze,, bo po prostu zazdroszczę:))) Bawcie się dobrze.
Oj Basiu, ja rzeczywiście co dotknę to popsuję. Mam z tym dobrze, że mój mąż bez słowa chodzi i naprawia :-). Tutaj wszystko jakieś takie słabe. Nie wiem dlaczego, ale mając w pamięci te wszystkie rzeczy, które były tutaj jakoś niestabilnie związane ze ścianą i wyleciały.... wmówiłam sobie, że to samo będzie z kibelkiem. On też tak tylko do ściany przymocowany, nie ma nóżki w podłodze. Gdy usiadłam na nim pierwszy raz, usłyszałam leciutki trzask i teraz za każdym razem boję się siadać, bo moja wyobraźnia pracuje i już widzi mnie na ziemi, purpurową ze wstydu :-). Na całe szczęście przydaje się szkoła niemieckiego korzystania z tego przybytku, czyli w pozycji kuczno-stojącej :-).
A dzisiajszy dzień był cudowny. Na samym początku kupiłam sobie kilka ciuszków, a tego zawsze niedostatek :-). Później wybralismy się do muzeum motocykli i tutaj dla odmiany mój mąż był w swoim żywiole, a ja nadrabiałam uśmiechem, bo ta ciemna, nastrojowa piwnica przyprawiała mnie o klaustrofobię :-). Wmówiłam mu , że najbardziej podobają mi się eksponaty na zewnątrz :-). Później zjedliśmy cudowny obiadek, wysłuchaliśmy skarg gospodarza na swoje 17letnie córki bliźniaczki i na dzisiejszą edukację :-), a później pojechalismy na Czantorię :-). Cudownie było. Zdążyliśmy jeszcze zaglądnąć do sokolarni. Mnóstwo drapieżnych ptaków i takie spokojne, że najpierw myślałam, że są wypchane :-). Właściciel dużo nam opowiedział, wspomniał nawet, że mnóstwo ich "pracuje" na lotniskach. I tutaj wyszła moja kompletna nieznajomość, bo ja pomyślałam, że skoro na lotniskach, to pewnie narkotyków szukają..... :-). Pan zaniemówił, gdy go o to zapytałam, pewnie nie spodziewał się takiego durnego pytania :-).
Mam nadzieję, że dzień się skończy równie miło i Polacy wygrają z Iranem :-) oraz że noc zacznie się jeszcze milej :-)
Właśnie za długo byłam na ostatnim miejscu,bo nie chce mi się jechać do pracy wcale,ale siedzenie bezproduktywne nie ma sensu:)).
Nie wracam na poprzednie miejsce,jadę gdzieś w okolice Stuttgartu,ale dokładnie nie wiem jeszcze gdzie,wyjazd zaplanowany na 30-go września do osoby bez Al i demencji bo o taką pdp prosiłam,przeszłam weryfikację językową bo tam gdzie mam jechać potrzebna jest opiekunka ze średniodobrym niemieckim. Podwyżkę też dostałam co najbardziej mnie cieszy:))
Rozważam wyjazd własnym autem,ale waham się jeszcze.