staram sie staram.....problem z aklimatyzacja mam na niemieckiej ziemi.....
staram sie staram.....problem z aklimatyzacja mam na niemieckiej ziemi.....
juz jade z pomoca ha ha
dawaj....
staram sie staram.....problem z aklimatyzacja mam na niemieckiej ziemi.....
nie kus hihihi
To sie nie aklimatyzuj,rób co masz do zrobienia,odliczaj i jak sie już niezauważalnie zaaklimatyzujesz, to będzie pora na zjazd:)Ja się już dawno przestałam wysilac -raz wchodze do domu PDP i jestem na pełnym luzie od pierwszej minuty ,innym razem nie -normalna rzecz-z całą pewnością trudności aklimatyzacyjne to nie powód do doła:) U mnie to dołów nie ma nigdy,prędzej się wkurzam jak mi coś nie pasi,ale żeby się tym dołować ?Nie ma opcji!!!Ludzie mają gorsze zmartwienia.Tak samo jak inni miewam ,ale każdy problem to pole raczej do działania niz zamartwiania się,no przynajmniej ja tak mam.Trzeba się nauczyc w każdej sytuacji wyciągac te pozytywne strony zamiast "karmić" się negatywnymi:):):):)
oj Kasiu madra kobitka z ciebie....stele dobra mam zero stresow....ogarnac mi sie trza...dzieki kochana za wsparcie
Czasem dobra sztela to nie wszystko,ale słusznie postanowiliście koleżanko:)Ogarniajcie się ino wartko-święta coraz bliżej ,dołków będzie więcej-sama nie dam rady,pomożecie mi wyciągać za uszy:):):):)
Moja ukochana szefowa w pracy to zawsze mówiła tak -"problemy domowe moje panie zostawiamy przed bramą szpitala-tu i teraz są tylko pacjenci" :):):):) To może nie do konca pasuje do naszego fachu ,ale im więcej na wyjeździe rozmyślamy o tym, co w PL,tym bardziej nieprawdopodobne mysli i scenariusze wydarzeń roją sie nam w głowach...Trzeba odpuscić.Nic to nie pomaga,nie zmienia-to już lepeij zając się czym co nie wymaga myslenia za wiele,nawet prymitywny harlekin jest w stanie nas oderwać od pseudofilozoficznych rozmyslań:)
I bez "spinki",luzik,luzik i jeszcze raz luzik.Dla siebie:)Dla dobrego samopoczucia,usmiechniętej gęby i wesolego tonu przez telefon:)Tym co w domu zostali tez lekko nie jest,choć inaczej:)
oj Kasiu madra kobitka z ciebie....stele dobra mam zero stresow....ogarnac mi sie trza...dzieki kochana za wsparcie
Raz, dwa, trzy, ogarniaj się bez ociągania, szkoda czasu na takie psie smutki. Właśnie wysłałam ten wiersz do corki bo też ją wzięły takie oto smutki:
Psie smutki
Na brzegu błękitnej rzeczki
Mieszkają małe smuteczki.
Ten pierwszy jest z tego powodu,
że nie wolno wchodzić do ogrodu.
Drugi - że woda nie chce być sucha,
Trzeci - że mucha wleciała do ucha.
A jeszcze, że kot musi drapać,
że kura nie daje się złapać,
że nie można gryźć w nogę sąsiada.
I że z nieba kiełbasa nie spada.
A ostatni smuteczek jest o to,
że człowiek jedzie, a piesek musi biec piechotą.
Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko
i już nie ma smuteczków nad rzeczką.
dla nas to kiedyś napisał Jan Brzechwa
oj to cos dla mnie mam chleb a szukam bulek.....tak pomyslam ze moglabym w domku siedziec tyle ze bez kasy...dzieki za wierszyk...
Jak to mówią,pieniadze to nie wszystko ,ale nic tak szybko nastroju nie poprawia jak komfort posiadania tłustego portfela:)I widzisz:)To jest juz przynajmniej jedna pozytywna strona:)hi hi hi
dobrze gada ! polać Jej !!!
ja tez chce...