A ja dopiero się budzę. Jeszcze w łóżeczku. Sama kawę sobie zrobiłam, bo mąż do pracy z samego rana cichutko wyszedł.
Tak mi dobrze w domu, że nikt nic ode mnie nie chce - że wieczorem szkoda mi spać iść, że prowadzę z mężem nocne rozmowy, czytamy, jesteśmy. Poszłam spać około 2. Biedny mąż pewnie dziś zapałkami powieki podpiera. Zapodał, że długo tak się nie da i na przyszły tydzień urlop bierze. Oj, czasu nie styknie na wiosenne porządki. Chwilo, trwaj !!!