Dla tych co maja doła 2

18 lutego 2015 22:02 / 5 osobom podoba się ten post
Bo jak mówi moje ogromne doświadczenie zyciowe i problemowe, wszystko się rozwiązuje, wszystko i to pozytywnie. Potrzeba tylko czasu, czasami więcej, czasami mniej.
18 lutego 2015 22:04 / 1 osobie podoba się ten post
doda1961

Bo jak mówi moje ogromne doświadczenie zyciowe i problemowe, wszystko się rozwiązuje, wszystko i to pozytywnie. Potrzeba tylko czasu, czasami więcej, czasami mniej.

Nooo, umówmy sie też, że mniej, albo bardziej pozytywnie ;) :)
18 lutego 2015 22:08 / 3 osobom podoba się ten post
salazar

Nooo, umówmy sie też, że mniej, albo bardziej pozytywnie ;) :)

Ale jednak! W naszym wspólnym konfesjonale, nie raz miałysmy tego dowody, więc mnie tu , nie ten tego... :))))))))))))))))
18 lutego 2015 22:10 / 1 osobie podoba się ten post
doda1961

Ale jednak! W naszym wspólnym konfesjonale, nie raz miałysmy tego dowody, więc mnie tu , nie ten tego... :))))))))))))))))

Ależ przecież się z myślą ogólną ogólnie zgodziłam :D
18 lutego 2015 22:11 / 6 osobom podoba się ten post
salazar

Ależ przecież się z myślą ogólną ogólnie zgodziłam :D

No, więc głowa do góry biust do przodu , a dołom mówimy stanowcze, NIE!!!!!!
18 lutego 2015 23:24 / 6 osobom podoba się ten post
Czy ja zrzędziłam ostatnio? Tak coś kojarze :)
Niestety nieszczęścia chodzą stadami,jedno ciągnie drugie,taka reakcja łańcuchowa. Im bliżej końca tej przeklętej szteli tym więcej optymizmu mam w sobie. Duże znaczenie też miało Wasze wsparcie,za co Was kocham moje kochane,choć jestem tu sama to nie czuję się wcale samotna.
Kasia też wyjdzie z doła,musimy ją tylko wspierać.
18 lutego 2015 23:42
dzis tez mam wielkiego dola:( Pewnie jeszcze nie raz sie pojawi
21 lutego 2015 10:04 / 8 osobom podoba się ten post
Witam moje Skarby.
Trochę się nie odzywałam ,bo miałam trochę spraw poważnych do ogarnięcia i dopiero dzisiaj przeczytałam Wasze wszystkie wpisy.Boże mój ,co ja bym bez Was zrobiła.Dziękuję za wasze miłe i wspierające słowa.Jestescie kochane/ni.Do kasichodzież-kochana trzym się,tyle razy Ty mi to pisałaś ,teraz ja bardzo chciałabym pomóc Tobie.Napewno jesteś wspaniałą i silną kobietą ,jak wszystkie tutaj i dasz radę.Trzymam za Ciebie mocno kciuki .A ja wczoraj obaliłam z przyjaciółką całego szampana ,bo mój wyjazd się przesunął i jeszcze jestem w PL.Dzisiaj przyjeżdża mój synuś skarb.I zaświeciło słonce.
21 lutego 2015 11:22 / 2 osobom podoba się ten post
https://www.youtube.com/watch?v=rqIvCAsrjJI
 
Koniecznie obejrzeć od razu buzia się śmieje,to moje lekarstwo na dołki mi pomaga to i Wam pomoże :))
26 lutego 2015 10:09
I kto jak zwykle ma doła..ja....wszystko mnie dobija...dzwonia mi ze zlecaniami..szkoda gadać...szok przeżyłam..tylko za ile...to mnie dołuję no..chcę wyjechac..tylko nie za tyle..mam doła jak nie wiem co..
26 lutego 2015 10:23 / 3 osobom podoba się ten post
skarbek

I kto jak zwykle ma doła..ja....wszystko mnie dobija...dzwonia mi ze zlecaniami..szkoda gadać...szok przeżyłam..tylko za ile...to mnie dołuję no..chcę wyjechac..tylko nie za tyle..mam doła jak nie wiem co..

Czasem warto wziąć gorzej płatne zlecenie ,żeby czasu nie tracić-tak zrobiłam w grudniu i dzięki temu po NR nie miałam stresa, kiedy z praca był zastój poświąteczny.To było 1200 do dwójki demencyjnych dziadeczków.Normalnie bym za takie pieniadze nie pojechała do 2 osób ,ale zalezało mi na tym żeby szybko na święta wyjechać własnie ze wzlędu na te pracowe zawirowania,Nie siedziałam w domu bezczynnie ,zarobiłam i sztela okazała się całkiem. całkiem jak na jednorazowy wyjazd.
Od stycznia wynagrodzenie wyraźnie stoi w miejscu a nawet jest zaniżone- to z firm.Ciężko znaleźć coś za 1200plus....
26 lutego 2015 11:28
może i masz rację..czekam teraz zobacze co mi znajdą..ciężko jest..a tak wogóle to czekam na niemiecka firmą,bo maja mi cos znależc..kilku srok nie ma co za ogon trzymać..bo pózniej zostaje się z niczym..
26 lutego 2015 20:02 / 10 osobom podoba się ten post


Na poprawe humoru ...od razu "ubralam sie w smiech"
..."AUTENTYCZNE WYJĄTKI Z OPISÓW WYPADKÓW SAMOCHODOWYCH SPORZĄDZONYCH PRZEZ KIEROWCÓW W PROTOKOŁACH ZGŁOSZENIOWYCH PZU
Byłem pewien, że ten stary człowiek nie dotrze na drugą stronę ulicy kiedy go stuknąłem.
Przechodzień nie miał żadnego pomysłu którędy uciekać, więc go przejechałem.
Mój samochód był prawidłowo zaparkowany w tyle innego samochodu.
Nagle znikąd pojawił się niewidoczny samochód, uderzył w mój samochód, po czym zniknął.
Nie pamiętam dokładnie okoliczności wypadku, ponieważ byłem kompletnie pijany. W celu uzyskania dalszych szczegółów proszę zwracać się do policji.
Jechałem do lekarza z chorym kręgosłupem, kiedy wypadł mi dysk, powodując wypadek.
Nie wiedziałem, że po północy też obowiązuje ograniczenie prędkości.
Dałem sygnał klaksonem, ale nie działał, ponieważ został skradziony.
Pośrednią przyczyną wypadku był mały człowieczek w małym samochodzie z dużą buzią.
Zdałem sobie sprawę, że może być nieciekawie. Golf jedzie nam w maskę. Spojrzałem na zegarek - była 7:05.
Wracając do domu skręciłem omyłkowo we wjazd do innego domu i uderzyłem w drzewo, którego u mnie w tym miejscu nie ma.
W szybkim tempie zbliżał się do mnie słup telegraficzny. Zaczęłam jechać zygzakiem, ale i tak słup trafił mnie, uszkadzając chłodnicę.
Mój samochód uderzył w ogrodzenie, przekoziołkował i wyrżnął w drzewo. Wtedy straciłem panowanie nad kierownicą.
Jeszcze zanim na niego najechałem, byłem czemuś przekonany, że ten staruszek nie dotrze na drugą stronę ulicy.
Zobaczyłem smutną twarz z wolna przelatującą przed przednią szybą, a potem ten pan gruchnął na dach mojego samochodu.
Ten chłopak na drodze był jednocześnie wszędzie i nigdzie. Musiałem wiele razy skręcać, zanim w niego trafiłem.
Niewidzialny pojazd pojawił się znikąd, zderzył się ze mną i zniknął bez śladu.
Przejeździłem 40 lat i ze zmęczenia zasnąłem za kierownicą.
Z początku powiedziałem policji, że nic mi się nie stało, ale jak zdjąłem kapelusz, zobaczyłem, że mam wgniecioną czaszkę.
Na skrzyżowaniu niespodziewanie dostałem ataku daltonizmu.
Moje auto jechało normalnie prosto przed siebie, co na zakręcie zazwyczaj doprowadza do opuszczenia szosy.
Zjechałem stromą uliczką do tyłu, przewróciłem murek i uszkodziłem pawilon. Nie mogłem sobie po prostu przypomnieć, gdzie jest pedał hamulca.
Jakiś pieszy nagle zszedł z chodnika i bez słowa zniknął pod moim samochodem."
26 lutego 2015 20:12 / 2 osobom podoba się ten post
zosia_samosia



Na poprawe humoru ...od razu "ubralam sie w smiech"
..."AUTENTYCZNE WYJĄTKI Z OPISÓW WYPADKÓW SAMOCHODOWYCH SPORZĄDZONYCH PRZEZ KIEROWCÓW W PROTOKOŁACH ZGŁOSZENIOWYCH PZU
Byłem pewien, że ten stary człowiek nie dotrze na drugą stronę ulicy kiedy go stuknąłem.
Przechodzień nie miał żadnego pomysłu którędy uciekać, więc go przejechałem.
Mój samochód był prawidłowo zaparkowany w tyle innego samochodu.
Nagle znikąd pojawił się niewidoczny samochód, uderzył w mój samochód, po czym zniknął.
Nie pamiętam dokładnie okoliczności wypadku, ponieważ byłem kompletnie pijany. W celu uzyskania dalszych szczegółów proszę zwracać się do policji.
Jechałem do lekarza z chorym kręgosłupem, kiedy wypadł mi dysk, powodując wypadek.
Nie wiedziałem, że po północy też obowiązuje ograniczenie prędkości.
Dałem sygnał klaksonem, ale nie działał, ponieważ został skradziony.
Pośrednią przyczyną wypadku był mały człowieczek w małym samochodzie z dużą buzią.
Zdałem sobie sprawę, że może być nieciekawie. Golf jedzie nam w maskę. Spojrzałem na zegarek - była 7:05.
Wracając do domu skręciłem omyłkowo we wjazd do innego domu i uderzyłem w drzewo, którego u mnie w tym miejscu nie ma.
W szybkim tempie zbliżał się do mnie słup telegraficzny. Zaczęłam jechać zygzakiem, ale i tak słup trafił mnie, uszkadzając chłodnicę.
Mój samochód uderzył w ogrodzenie, przekoziołkował i wyrżnął w drzewo. Wtedy straciłem panowanie nad kierownicą.
Jeszcze zanim na niego najechałem, byłem czemuś przekonany, że ten staruszek nie dotrze na drugą stronę ulicy.
Zobaczyłem smutną twarz z wolna przelatującą przed przednią szybą, a potem ten pan gruchnął na dach mojego samochodu.
Ten chłopak na drodze był jednocześnie wszędzie i nigdzie. Musiałem wiele razy skręcać, zanim w niego trafiłem.
Niewidzialny pojazd pojawił się znikąd, zderzył się ze mną i zniknął bez śladu.
Przejeździłem 40 lat i ze zmęczenia zasnąłem za kierownicą.
Z początku powiedziałem policji, że nic mi się nie stało, ale jak zdjąłem kapelusz, zobaczyłem, że mam wgniecioną czaszkę.
Na skrzyżowaniu niespodziewanie dostałem ataku daltonizmu.
Moje auto jechało normalnie prosto przed siebie, co na zakręcie zazwyczaj doprowadza do opuszczenia szosy.
Zjechałem stromą uliczką do tyłu, przewróciłem murek i uszkodziłem pawilon. Nie mogłem sobie po prostu przypomnieć, gdzie jest pedał hamulca.
Jakiś pieszy nagle zszedł z chodnika i bez słowa zniknął pod moim samochodem."

To mi sie szczególnie podoba:
Zobaczyłem smutną twarz z wolna przelatującą przed przednią szybą, a potem ten pan gruchnął na dach mojego samochodu.
No jak tak mogł ??? Chociaz troszke powinien sie usmiechnac na powitanie
26 lutego 2015 20:16 / 3 osobom podoba się ten post