04 kwietnia 2015 09:53 / 22 osobom podoba się ten post
No tak tylko troszkę picia i w standarcie ''precz z moich oczu'' wedle życzenia wychodzę , bo wiem że tłumaczenie nic nie pomoże a nadąsana mina powoduje agresje. Na czym to skończyłam , acha Doti pomaga dziadkowi już 4 lata jest zaprzyjażniona z rodziną i są dla niej bardzo hojni , to w ogóle ludzie którzy doceniają dobrą pracę i zaangażowanie, przekonałam się już o tym choć jestem tutaj od niedawna. Mam nieograniczony budżet i dostałam zwrot pieniędzy za buty które sobie tutaj kupiłam , córka powiedziała że buty i odzież , kosmetyki i artykuły które mi są potrzebne mam traktować jako zakup ''robocze'' Doti powiedziała córce że moje wnuki miały 31 urodziny , kazała mi wysłać po 50 e dla każdego , tak mnie tym wzruszyła że zapomniałam podziękować, nadrobię w poniedziałek. Praktycznie cały czas jesteśmy sami , w promieniu 200 m nikt nie mieszka, tylko ludzie którzy zajmują się końmi są 4 razy dziennie , ale nie wchodzą do domu. Wszystkich mam na szybkim wybieraniu w telefonie , ale generalnie jestem zdana na siebie, to ogromne wyzwanie , ale i inspiracja , mam możliwość zastosowania całej mojej wiedzy i umiejętności, poznaje swoje słabości i dobre strony. W czasie ostatniego Orkanu odkryłam że posiadam nerwy ze stali i jak rasowy surwiwalista mam sposób na przetrwanie. W czasie kolejnej wietrznej nocy wyrwana z korzeniami ogromna sosna do dzisiaj leży oparta na dachu , kąpiąc się w wannie nie muszę zasłaniać okna , bo mam gałęzie z szyszkami za oknem, tak będzie do poniedziałku bo jak wszyscy wiecie są Święta. Waschbary które mieszkają całą rodziną na strychu mają zdecydowanie gorzej , bo im się leje woda do gniazda, z początku okropnie mnie wystraszyły bo wieczorem hałasują niemiłosiernie ale teraz już się przyzwyczaiłam do wieczornych skrobań , drapań i tupania. Przedwczoraj była burza , ale taka z piorunami i ze śniegiem, łupnęło niedaleko i wywaliło mi korki , zaczęło śmierdzieć spalenizną , nie wiedziałam co robić najpierw : uspokoić seniora , zamknąć wyjącego kota , znależć skrzynkę z korkami , poszukać żródła smrodu , czy przygotować się do ewakuacji.Wysiadł domowy telefon, umyślny Stefanek nie odbierał, Doti ma maleńkie dziecko , a poza tym była 23 . Dałam radę , dziadek dostał syropek , kot wlazł pod moją kołdre , wyłączyłam wszystko z zagrożonych gniazdek , znalazłam korki i nie spałam do rana...Zadziwiam sama siebie jestem tak spokojna , myślę że najgorsze za mną i teraz będzie już tylko lepiej. Zarabiam tutaj bardzo dobre pieniądze , wiem że to cel najważniejszy , po to jeżdzimy , ale też poznaje swoje granice i możliwości , wiem że jak dam radę opiekować się tak ciężkim pacjentem , wytrzymam atmosferę tego domu, zniosę różne niespotykane sytuacje to..... no chyba będę bardzo dumna z siebie , a teraz już naprawdę lecę......