Na wyjeździe #25

10 czerwca 2015 08:06 / 2 osobom podoba się ten post
mleczko1

Aga - pdp to nie nastolatek, ktory wybucha w jednej chwili namietnym uczuciem.Daj jej czas na polubienie Ciebie.Wyobraź sobie obcą osobę w Twoim domu,ktora pałęta się i jeszcze chce rządzić:-)Czesto bywa tak,że pdp odczuwa odrzucenie przez własna rodzinę ma pretensje,ze zajmuje sie nią obca osoba a nie np. córka.Nie wiele ma juz do powiedzenia w domu, bo ktoś za nia podejmuje decyzje,załatwia sprawy często nie pytają o zdanie.Szuka kogos bliskiego do kogo może w zaufaniu powiedzieć cos o sobie czy nawet sie przytulić.
Nie jest to moim zdaniem obawa,ze Ty wyjedziesz, ale może to być strach,że straci Ciebie.Zobaczyła,doceniła - i pewnie jest teraz przekonana,ze drugiej takiej opiekunki nie bedzie juz miała.Może być zachowanie zmienne bo takie prawa starość ma - czesto z przyczyn oczywistych jak wiek,choroba.Ale napewno ziarenko porozumienia kiełkuje w niej. Dbaj jak dobra sztela warto z każdym przyjazdem będzie Ci lżej  a potem juz będzie tylko bardzo dobrze.Nie twierdze,ze nie ma podłych pdp,ktorym przyjemnośc sprawia upokarzanie opiekunki. Ale takie jest zycie, nie same anioły* żyją na tym świecie.Cierpliwości Aga,cierpliwości.:-)

Miło jest czytać takie historie. Obyś Mleczko miała rację i żeby Agama miała tak już zawsze.
10 czerwca 2015 08:09
scarlet

Elu, wywiad z Emi już był, a wczorajszy występ w TV to jego następstwo:       http://www.dw.de/mama-na-telefon-eurosieroty-t%C4%99skni%C4%85-za-rodzicami/a-17746284
 
 
 

Tak ale z tego co zrozumiałam to wywiad był w DE  moze cos nie doczytałam bo ja taka zaganiana i wszystko na szybko ale dzieki Jolu  za sprostowanie
10 czerwca 2015 09:27 / 3 osobom podoba się ten post
Babka pojechala do przedszkola.....a ja mam dzien dla siebie....codownie....
10 czerwca 2015 09:53 / 5 osobom podoba się ten post
Uwazajcie z kim zawieracie znajomośc na wyjeżdzie.Doświadczam takiej znajomosci co dziennie - moja sasiadka zapalona spacerowiczka zabiera mnie ze soba i dajemy czadu ok.2 h dziennie.Dzisiaj na moje szczęście krocej ponieważ ma urodziny.Nie ma zmiłuj dzwoni rano i czeka pod drzwiami.Pewnie będzie parę cm mniej w tali, ale łydki będę miała odpowiednie do przebytych km i to w większości pod górkę.

dzisiaj zerwałam pierszą miseczkę malin w ogrodzie, mamy deser po obiedzie.Ochłodziło się i jest po deszczu sa slodkie i bardzo soczyste.Chyba zrobię je w galaretce z bitą smietaną.Musze też wybrac sie na czeresnie - tu mozzna samemu zerwać i zapłacic mniej duzo niz w handlu.Bardzo lubie czeresnie to moj ulubiony owoc a dla odprężenia mozna pestkami pluć jak Bronka.
10 czerwca 2015 10:02 / 2 osobom podoba się ten post
AgataW

Ja jestem u babci ktora nie potrzebuje juz tego aby z nia siedziec itd....i masz racje,duzo rozmyslam i okrutnie tesknie....

Jutro wyruszam pochodzic troszke po miescie i pewnie lepiej sie poczuje,chcialabym przynajmnie....

Ja tez jestem tutaj pierwszy tydzien i tez nowe miejsce,ja zawsze w nowe nie lubie wracac w to samo i tak jakos leci ten kabarecik....

Zastosuje metode Twojego meza....mysle ze pomoze...

Dziekuje za dobre slowo...

Sciskam cieplo....

Ale pomysł jak ja czasami, że lepiej tak niz jak niektore z nas opisują, chwili dla siebie, jakies humory, wyzywki a nawet jak w filmie Sami Swoi z laskami latają za tobą, dobrze że teren nie zaminowany, trochę żartów od rana się przyda dla wszystkich z nas, i oczywiście współczuję takiego scenariusza i reżysera tym, ktorzy na tym planie filmowym sie znajdują,  ale gaża wpływa kaźdego dnia więc aby do następnego odcinka aź scenariusz się skończy :)
10 czerwca 2015 11:15 / 7 osobom podoba się ten post
Moja PDP dziś zauważyła, że niedługo wyjeżdżam. Podumała z rańca nad kalendarzem i teraz chodzi za mną cały czas i dopytuje czy ją lubię i czy do niej wrócę. A miła i spokojna jak nigdy. Ciekawe jak długo to potrwa, tzn. jak długo będzie pamiętała o moim wyjeździe zanim znowu da mi popalić. Ale cieszę się z chwili spokoju ;))))))))))))))))))
10 czerwca 2015 12:16 / 4 osobom podoba się ten post
Juz jesteśmy po obiedzie a moja pdp juz pojechala do sypialni (chyba będzie spała) do 15-tej mam czas dla siebie.Pozniej tylko kawka i cos słodkiego to dla pdp.Ja wypijam jedną dziennie, rano wczesnie rano i wystarczy.Słucham sobie radia ZET - w domu cisza,cichuteńko, bo jestesmy daleko od zgiełku aut.
Odpoczynek czas zacząć
10 czerwca 2015 14:49 / 18 osobom podoba się ten post
Będzie trochę refleksyjnie, bo tak mnie jakoś już od kilku dni nachodzi i chcę się z Wami podzielić, żeby również i mnie było lżej. Opowiem Wam pewną historię.
Na pewno pamiętacie Dziadka, u którego byłam poprzednim razem. Otóż dziewczyny, którą tam zmieniałam, nie dane mi było poznać osobiście, bo to była jedna z wielu zagrywek Dziadka, ale nie wiedział o tym, że mamy kontakt telefoniczny i wirtualny.
Dzięki temu jakoś tak zbliżyłyśmy się do siebie i dosyć często rozmawiałyśmy, kiedy ja byłam tam, a moja wirtualna Koleżanka już w innym miejscu. Obie jechałyśmy do domu prawie w tym samym czasie i Matylda zaraz leciała ze swoim przyjacielem na urlop do Meksyku. Byłyśmy umówione na skype po jej powrocie. Wiadomo, jak to w domu. Czas szybko mija, więc kiedy się nie odzywała, też jej nie chciałam głowy zawracać, ale kiedy tu przyjechałam, trochę mnie to zdziwiło, że nie daje znaku życia, choć widzę często, że jest dostępna. Postanowiłam ją zaczepić i zapytałam, czy jest jeszcze w Pl czy może już w De. Była już w pracy i chyba się ucieszyła, że ją zagadnęłam, ale do dziś nie mogę sobie poradzić z tym, co mi opowiedziała. Otóż 3 dni po przylocie do Meksyku, jej przyjaciel źle się poczuł i...zmarł. Wracała z jego urną.

Czasami wydaje nam się, że jesteśmy wieczni, boczymy się na swoich bliskich, zapominamy im powiedzieć, że ich kochamy i na wszystko mamy czas. Myślimy, że zdążymy, kiedy wrócimy do domu i wiele rzeczy odkładamy na poźniej, "kłócimy" się wirtualnie zapominając powiedzieć "przepraszam", bo wszystko jutro... A jutra może już nie być.

Musiałam to napisać. Przede wszystkim dla siebie, bo boli mnie moja dusza i serce.


10 czerwca 2015 14:55 / 2 osobom podoba się ten post
Binor

Będzie trochę refleksyjnie, bo tak mnie jakoś już od kilku dni nachodzi i chcę się z Wami podzielić, żeby również i mnie było lżej. Opowiem Wam pewną historię.
Na pewno pamiętacie Dziadka, u którego byłam poprzednim razem. Otóż dziewczyny, którą tam zmieniałam, nie dane mi było poznać osobiście, bo to była jedna z wielu zagrywek Dziadka, ale nie wiedział o tym, że mamy kontakt telefoniczny i wirtualny.
Dzięki temu jakoś tak zbliżyłyśmy się do siebie i dosyć często rozmawiałyśmy, kiedy ja byłam tam, a moja wirtualna Koleżanka już w innym miejscu. Obie jechałyśmy do domu prawie w tym samym czasie i Matylda zaraz leciała ze swoim przyjacielem na urlop do Meksyku. Byłyśmy umówione na skype po jej powrocie. Wiadomo, jak to w domu. Czas szybko mija, więc kiedy się nie odzywała, też jej nie chciałam głowy zawracać, ale kiedy tu przyjechałam, trochę mnie to zdziwiło, że nie daje znaku życia, choć widzę często, że jest dostępna. Postanowiłam ją zaczepić i zapytałam, czy jest jeszcze w Pl czy może już w De. Była już w pracy i chyba się ucieszyła, że ją zagadnęłam, ale do dziś nie mogę sobie poradzić z tym, co mi opowiedziała. Otóż 3 dni po przylocie do Meksyku, jej przyjaciel źle się poczuł i...zmarł. Wracała z jego urną.

Czasami wydaje nam się, że jesteśmy wieczni, boczymy się na swoich bliskich, zapominamy im powiedzieć, że ich kochamy i na wszystko mamy czas. Myślimy, że zdążymy, kiedy wrócimy do domu i wiele rzeczy odkładamy na poźniej, "kłócimy" się wirtualnie zapominając powiedzieć "przepraszam", bo wszystko jutro... A jutra może już nie być.

Musiałam to napisać. Przede wszystkim dla siebie, bo boli mnie moja dusza i serce.


To prawda, Ładnie to napisałaś
Zobacz moje sentencje,,,,,  Ja jestem takiego samego zdania.
10 czerwca 2015 15:18 / 2 osobom podoba się ten post
Binor

Będzie trochę refleksyjnie, bo tak mnie jakoś już od kilku dni nachodzi i chcę się z Wami podzielić, żeby również i mnie było lżej. Opowiem Wam pewną historię.
Na pewno pamiętacie Dziadka, u którego byłam poprzednim razem. Otóż dziewczyny, którą tam zmieniałam, nie dane mi było poznać osobiście, bo to była jedna z wielu zagrywek Dziadka, ale nie wiedział o tym, że mamy kontakt telefoniczny i wirtualny.
Dzięki temu jakoś tak zbliżyłyśmy się do siebie i dosyć często rozmawiałyśmy, kiedy ja byłam tam, a moja wirtualna Koleżanka już w innym miejscu. Obie jechałyśmy do domu prawie w tym samym czasie i Matylda zaraz leciała ze swoim przyjacielem na urlop do Meksyku. Byłyśmy umówione na skype po jej powrocie. Wiadomo, jak to w domu. Czas szybko mija, więc kiedy się nie odzywała, też jej nie chciałam głowy zawracać, ale kiedy tu przyjechałam, trochę mnie to zdziwiło, że nie daje znaku życia, choć widzę często, że jest dostępna. Postanowiłam ją zaczepić i zapytałam, czy jest jeszcze w Pl czy może już w De. Była już w pracy i chyba się ucieszyła, że ją zagadnęłam, ale do dziś nie mogę sobie poradzić z tym, co mi opowiedziała. Otóż 3 dni po przylocie do Meksyku, jej przyjaciel źle się poczuł i...zmarł. Wracała z jego urną.

Czasami wydaje nam się, że jesteśmy wieczni, boczymy się na swoich bliskich, zapominamy im powiedzieć, że ich kochamy i na wszystko mamy czas. Myślimy, że zdążymy, kiedy wrócimy do domu i wiele rzeczy odkładamy na poźniej, "kłócimy" się wirtualnie zapominając powiedzieć "przepraszam", bo wszystko jutro... A jutra może już nie być.

Musiałam to napisać. Przede wszystkim dla siebie, bo boli mnie moja dusza i serce.


Tak to co napisałaś jest smutne,i wtedy nachodzi nas taka refleksja że życie jest tu i teraz,więc trzeba cieszyć się każdą chwilą.
10 czerwca 2015 17:10 / 4 osobom podoba się ten post
Binor

Będzie trochę refleksyjnie, bo tak mnie jakoś już od kilku dni nachodzi i chcę się z Wami podzielić, żeby również i mnie było lżej. Opowiem Wam pewną historię.
Na pewno pamiętacie Dziadka, u którego byłam poprzednim razem. Otóż dziewczyny, którą tam zmieniałam, nie dane mi było poznać osobiście, bo to była jedna z wielu zagrywek Dziadka, ale nie wiedział o tym, że mamy kontakt telefoniczny i wirtualny.
Dzięki temu jakoś tak zbliżyłyśmy się do siebie i dosyć często rozmawiałyśmy, kiedy ja byłam tam, a moja wirtualna Koleżanka już w innym miejscu. Obie jechałyśmy do domu prawie w tym samym czasie i Matylda zaraz leciała ze swoim przyjacielem na urlop do Meksyku. Byłyśmy umówione na skype po jej powrocie. Wiadomo, jak to w domu. Czas szybko mija, więc kiedy się nie odzywała, też jej nie chciałam głowy zawracać, ale kiedy tu przyjechałam, trochę mnie to zdziwiło, że nie daje znaku życia, choć widzę często, że jest dostępna. Postanowiłam ją zaczepić i zapytałam, czy jest jeszcze w Pl czy może już w De. Była już w pracy i chyba się ucieszyła, że ją zagadnęłam, ale do dziś nie mogę sobie poradzić z tym, co mi opowiedziała. Otóż 3 dni po przylocie do Meksyku, jej przyjaciel źle się poczuł i...zmarł. Wracała z jego urną.

Czasami wydaje nam się, że jesteśmy wieczni, boczymy się na swoich bliskich, zapominamy im powiedzieć, że ich kochamy i na wszystko mamy czas. Myślimy, że zdążymy, kiedy wrócimy do domu i wiele rzeczy odkładamy na poźniej, "kłócimy" się wirtualnie zapominając powiedzieć "przepraszam", bo wszystko jutro... A jutra może już nie być.

Musiałam to napisać. Przede wszystkim dla siebie, bo boli mnie moja dusza i serce.


Binor, też tak staram się żyć.
Przede wszystkim, nie zabezpieczam się na przyszłość, dziękuję Bogu za każdy przeżyty dzień, mam własne zdanie, ale nie oceniam innych, nie mówie dzieciom jak mają żyć, chyba że sami zapytają. Staram się być wolna od negatywnych uczuć, cieszę się z sukcesów najbliższych i dalszych znajomych.

Życie to wielka niewiadoma, pochowałam już parę moich wydawało się zdrowych koleżanek. Moja koleżanka z czasów szkolnych ostatnio opowiedziała o braciach , jeden z nich był chory na raka i po 5 latach walki z chorobą zmarł, drugi mieszkający w Stanach był na pogrzebie, zdrowy i pełen sił ,po powrocie zmarł w ciągu tygodnia na nie znaną chorobę krwi, jakiś nieznany wirus czy bakteria.
10 czerwca 2015 20:07 / 3 osobom podoba się ten post
Binor

Będzie trochę refleksyjnie, bo tak mnie jakoś już od kilku dni nachodzi i chcę się z Wami podzielić, żeby również i mnie było lżej. Opowiem Wam pewną historię.
Na pewno pamiętacie Dziadka, u którego byłam poprzednim razem. Otóż dziewczyny, którą tam zmieniałam, nie dane mi było poznać osobiście, bo to była jedna z wielu zagrywek Dziadka, ale nie wiedział o tym, że mamy kontakt telefoniczny i wirtualny.
Dzięki temu jakoś tak zbliżyłyśmy się do siebie i dosyć często rozmawiałyśmy, kiedy ja byłam tam, a moja wirtualna Koleżanka już w innym miejscu. Obie jechałyśmy do domu prawie w tym samym czasie i Matylda zaraz leciała ze swoim przyjacielem na urlop do Meksyku. Byłyśmy umówione na skype po jej powrocie. Wiadomo, jak to w domu. Czas szybko mija, więc kiedy się nie odzywała, też jej nie chciałam głowy zawracać, ale kiedy tu przyjechałam, trochę mnie to zdziwiło, że nie daje znaku życia, choć widzę często, że jest dostępna. Postanowiłam ją zaczepić i zapytałam, czy jest jeszcze w Pl czy może już w De. Była już w pracy i chyba się ucieszyła, że ją zagadnęłam, ale do dziś nie mogę sobie poradzić z tym, co mi opowiedziała. Otóż 3 dni po przylocie do Meksyku, jej przyjaciel źle się poczuł i...zmarł. Wracała z jego urną.

Czasami wydaje nam się, że jesteśmy wieczni, boczymy się na swoich bliskich, zapominamy im powiedzieć, że ich kochamy i na wszystko mamy czas. Myślimy, że zdążymy, kiedy wrócimy do domu i wiele rzeczy odkładamy na poźniej, "kłócimy" się wirtualnie zapominając powiedzieć "przepraszam", bo wszystko jutro... A jutra może już nie być.

Musiałam to napisać. Przede wszystkim dla siebie, bo boli mnie moja dusza i serce.


Ja do tej pory nie mogę odżałować, że nie zrobiłam z moją mamą tego co chciałam zrobić, a mianowicie zabrać ją gdzieś w świat, w jakieś ładne miejsce. Zawsze mówiłam sobie, że jeszcze zdążę ale muszę przedtem zrobić to czy tamto. Nie zdążyłam, zmarła na raka w ciągu 5 miesięcy od postawienia diagnozy w wieku 73-trzech lat. 
10 czerwca 2015 20:17 / 5 osobom podoba się ten post
Binor, tak zazwyczaj jest, ze po ciosach zastanawiamy sie nad zyciem, jego wartosia itp.Planujemy swoja przyszlosc, czesto przyplacamy to zdrowiem i nie potrafimy zyc tak , jak pisze anerik, tu i teraz.Przez te pogon za zyciem , przepuszczamy przez palce najcenniejsze chwile, ktorych nie zauwazamy, sa zbyt krotkie, a przeciez zycie sklada sie z chwil a nasze jutro moze nie nadejsc. Nie uslyszymy spiewu ptakow, nie zobaczymy twarzy naszych najblizszych..... Jesli jestesmy smutni, to przewaznie zyjemy przeszloscia, jesli zaniepokojeni, to myslimy o przyszlosci. Tylko tu i teraz daje nam mozliwosc odczuwania sensu zycia naprawde, niezaleznie czy to trudne, czy radosne chwile.
10 czerwca 2015 20:22 / 2 osobom podoba się ten post
leni

Binor, tak zazwyczaj jest, ze po ciosach zastanawiamy sie nad zyciem, jego wartosia itp.Planujemy swoja przyszlosc, czesto przyplacamy to zdrowiem i nie potrafimy zyc tak , jak pisze anerik, tu i teraz.Przez te pogon za zyciem , przepuszczamy przez palce najcenniejsze chwile, ktorych nie zauwazamy, sa zbyt krotkie, a przeciez zycie sklada sie z chwil a nasze jutro moze nie nadejsc. Nie uslyszymy spiewu ptakow, nie zobaczymy twarzy naszych najblizszych..... Jesli jestesmy smutni, to przewaznie zyjemy przeszloscia, jesli zaniepokojeni, to myslimy o przyszlosci. Tylko tu i teraz daje nam mozliwosc odczuwania sensu zycia naprawde, niezaleznie czy to trudne, czy radosne chwile.

Pewnie, ze nie zobacze jutro twarzy moich Najblizszych. Ja to wiem na pewno.
10 czerwca 2015 20:27 / 3 osobom podoba się ten post
Alina

Ja do tej pory nie mogę odżałować, że nie zrobiłam z moją mamą tego co chciałam zrobić, a mianowicie zabrać ją gdzieś w świat, w jakieś ładne miejsce. Zawsze mówiłam sobie, że jeszcze zdążę ale muszę przedtem zrobić to czy tamto. Nie zdążyłam, zmarła na raka w ciągu 5 miesięcy od postawienia diagnozy w wieku 73-trzech lat. 

A w jakim celu to napisalas?
Kazda Mama umiera i jesli dziecko nie zemrze wczesniej, to normalna kolej rzeczy jest.
Po to rodzi sie nowe pokolenie, aby zastapic to starsze.