Na wyjeździe #25

18 czerwca 2015 19:41 / 6 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

Moncherowa ! widzę Cię ! co się czaisz jak cnotliwa panienka ??? :-))))))

Tak zes mnie rozsmieszyla, ze mnie z neta wywalilo
18 czerwca 2015 19:46 / 3 osobom podoba się ten post
ivetta

No właśnie w Sindbadzie jest w regulaminie ,że bagaż ma mieć 30 kg ,a wszystko ponad to 1kg =1Euro.Kto ma Kartę Stago Klienta to może mieć dodatkowo 10kg .Różnie jest ,ale jak się trafi na gorliwego kierowcę i przeważy bagaż to nie ma zmiłuj się .Sama widziałamco się nie raz dzieje .

Przy karcie Stałego Klienta nie czepiają się - napewno.
18 czerwca 2015 19:47
Aniak

Alinko na zaś :-): cytat z regulaminu / aktualny / Sindbada : " Za każdy dodatkowy bagaż lub za przekroczenie dopuszczalnej wagi bagażu podstawowego Przewoźnik pobiera jednorazową opłatę w zależności od kraju wyjazdu 10Euro/10GBP/10CHF/80DKK/80NOK/80SEK lub 40PLN. Bagaż ten jest rejestrowany przez obsługę autokaru, a Pasażer otrzymuje potwierdzenie dokonanej wpłaty poprzez wklejenie do biletu naklejki z napisem „dopłata”. czyli nie za kog nadbagażu tylko za każdy dodatkowy bagaż. Zgodnie z całym ich regulaminem do luku bagazowego możesz włozyc w cenie biletu jeden lub dwa pakunki i łacznej wadze nie przekraczającej 30 kg / Dla osób mających Kartę stałego klienta ten limit jest podniesiony o 10 KG . Dlatego skad te cholery wzieły kwotę 15 euro . Żądaj nastepnym razem jakby co potwierdzenie dopłaty .

Napisz  gdzie jest taki wpis ,bo mnie interesuje .Zawsze liczą za kg 1E ,lub 4zł.
Jak bym miała, to bym taki regulamin szanownym kierowcą pokazała.Jeżeli chodzi o naklejkę to owszem wklejają ,ale to nie jest żaden rachunek.
18 czerwca 2015 19:50 / 1 osobie podoba się ten post
To mnie dziewczyny zaskakujecie, bo ja tylko na poczatku tj 6 lat temu miałam nadbagaż, teraz coś tam zawsze kupuję, ale jak jadę do de to mam pół walizki średniej wiekości, a jak z de to cała walizka i plecak  do środka , nadbagażu jeszcze nie płaciłam....
18 czerwca 2015 20:06
darekr

Przy karcie Stałego Klienta nie czepiają się - napewno.

Czy karta Stałego Klienta jest imienna czy wystarczy jeżli posiada ją agencja, która dla mnie bilet wykupuje? Ostatnio kłóciłam się, że mam "złoty bilet" więc nie powinnam dopłacać na co pan mi odpowiedział, że to nie dotyczy nadbagażu. Nie mam zdrowia aby się z nimi kłocić.
18 czerwca 2015 20:12 / 1 osobie podoba się ten post
Alina

Czy karta Stałego Klienta jest imienna czy wystarczy jeżli posiada ją agencja, która dla mnie bilet wykupuje? Ostatnio kłóciłam się, że mam "złoty bilet" więc nie powinnam dopłacać na co pan mi odpowiedział, że to nie dotyczy nadbagażu. Nie mam zdrowia aby się z nimi kłocić.

Jest imienna i tylko i wyłącznie na posiadacza są zniżki i rabaty bilet nie może być na inne nazwisko
18 czerwca 2015 20:12 / 3 osobom podoba się ten post
Alina

Czy karta Stałego Klienta jest imienna czy wystarczy jeżli posiada ją agencja, która dla mnie bilet wykupuje? Ostatnio kłóciłam się, że mam "złoty bilet" więc nie powinnam dopłacać na co pan mi odpowiedział, że to nie dotyczy nadbagażu. Nie mam zdrowia aby się z nimi kłocić.

Alinko, karta jest imienna. Wygląd i format karty bankomatowej.
18 czerwca 2015 20:12 / 9 osobom podoba się ten post
Dalej na chorobowym jestem. Tydzien pracowalam, ale pogorszylo sie i lekarz wyslal mnie z powrotem na chorobowe. Zle na leki zareagowalam. A wlasciwie na ich brak, bo ograniczyc spozycie mialam. Na razie mam do konca tygodnia wolne. Pozniej zobaczymy co dalej. Dostalam skierowanie na tomografie, bo jak na zerwany miesien to jednak zbyt dlugo to trwa. Termin mam juz...za 2 tygodnie Zaraz po tomografii zaczynam tez rehabilitacje(masaze i fango) Powinno byc troszke wczesniej, ale terminow wolnych nie mieli...
18 czerwca 2015 20:14 / 1 osobie podoba się ten post
ivetta

Napisz  gdzie jest taki wpis ,bo mnie interesuje .Zawsze liczą za kg 1E ,lub 4zł.
Jak bym miała, to bym taki regulamin szanownym kierowcą pokazała.Jeżeli chodzi o naklejkę to owszem wklejają ,ale to nie jest żaden rachunek.

W dokumentach do pobrania jest również regulamin:

http://www.sindbad.pl/dokumenty-do-pobrania
18 czerwca 2015 20:16 / 2 osobom podoba się ten post
moncherie

Dalej na chorobowym jestem. Tydzien pracowalam, ale pogorszylo sie i lekarz wyslal mnie z powrotem na chorobowe. Zle na leki zareagowalam. A wlasciwie na ich brak, bo ograniczyc spozycie mialam. Na razie mam do konca tygodnia wolne. Pozniej zobaczymy co dalej. Dostalam skierowanie na tomografie, bo jak na zerwany miesien to jednak zbyt dlugo to trwa. Termin mam juz...za 2 tygodnie:brawo1: Zaraz po tomografii zaczynam tez rehabilitacje(masaze i fango) Powinno byc troszke wczesniej, ale terminow wolnych nie mieli...:brawo1:

Wracaj do zdrowia Moncherie
18 czerwca 2015 20:19 / 5 osobom podoba się ten post
Andrejko! Prawdą jest, że przepadam za tym zwierzakiem, a im dłużej jestem to i babcia jest coraz bardziej  sympatyczna. Ma oczywiście swoje wyskoki ale są one do wytrzymnia. Zastanawiam się ostatnio czy wracać ponownie w to samo miejsce, czy dać sobie spokój. Gdy poprzednio stąd zjeżdżałam zostawiałam za sobą miłą atmosferę, przyjechałam po miesiącu i jakby piorun w miotłę strzelił, babcia wróciła do swojego dawnego oblicza. Trochę  trwało zanim znów znalazła się po dobrej stronie mocy. Mam pietra, że ponownie  będę musiała znów przez to samo przechodzć co za pierwszym razem i teraz .
18 czerwca 2015 20:23 / 2 osobom podoba się ten post
Benita

Alinko, karta jest imienna. Wygląd i format karty bankomatowej.

No to pozostaje mi tylko płakać i płacić albo zmienić agencję i samemu sobie organizować dojazd do miejsca pracy.
18 czerwca 2015 20:43
Alina

No to pozostaje mi tylko płakać i płacić albo zmienić agencję i samemu sobie organizować dojazd do miejsca pracy.

W "Uwagach" na bilecie jest twoje nazwisko. Spróbuj . Jest możliwość, że wydadzą Ci kartę.
18 czerwca 2015 21:35 / 2 osobom podoba się ten post
Niedawno rozmawialiśmy ale chyba w innym wątku o naszych pdp , o tym co robili w czasie wojny. O mundurze SS i innych pamiątkach z tego okresu, które nają pochowane w mniej lub bardziej eksponowanych miejscach. Oto fragment artykułu na, który natknęłam się dzisiaj w związku ze śmiercią Krzysztofa Kąkolewskiego. Zobaczcie jak wielu SS-manom udało się uniknąć odpowiedzialności i jakie Niemcy mieli wobec nas plany.

Kiedy dyrektorem Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce zostaje historyk, prof. Czesław Pilichowski, Kąkolewski zjawia się u niego z pomysłem napisania o gauleiterze Prus Wschodnich Erichu Kochu. Na co Pilichowski:

"Wie pan, co. On już siedzi w więzieniu, a tylu jest nieukaranych hitlerowców".

Kąkolewski sztywnieje. Nie wiedział o tym. "Niech mi pan wybierze nazwiska".

Pilichowski wybiera dwieście osób, a z tematem reporter biegnie do naczelnego "Kultury" Janusza Wilhelmiego. Ten dzwoni do historyka, czy to możliwe. Pilichowski potwierdza.

Jednak w 1970 roku Józef Cyrankiewicz podpisuje układ z niemieckim kanclerzem Willym Brandtem o nienaruszalności polskich granic na Odrze i Nysie i Kąkolewski ze swoją dociekliwością staje się dla polskich władz niewygodny. Wilhelmi zwodzi go z decyzją o zgodzie na pracę nad tematem. W końcu mówi: "Czy pan się nie obrazi, jeśli powiem, co myślę o panu? Pan jest idiotą politycznym". I wyrzuca go z pracy.

Pozwolenie na wyjazd do Niemiec i przeprowadzenie rozmów ze zbrodniarzami hitlerowskimi dostaje dopiero w 1973 roku od Gustawa Gottesmana, zastępcy redaktora naczelnego "Literatury", który proponuje mu pracę. Kąkolewski od trzech lat już całe dnie spędza w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, przygotowując precyzyjną dokumentację. Adresy, nazwiska, akta procesu norymberskiego.

Z dwustu nazwisk wybiera dziesięć. Jedzie do Frankfurtu nad Menem i zatrzymuje się w hotelu Palace. Tam bierze do ręki książkę telefoniczną i szuka miejsc zamieszkania przyszłych bohaterów swojej książki. Niemal każdy z nich poświęci mu góra dwie godziny. Napisze: "Wybrałem tych, którzy nie boją się niczego, którzy na zawsze uniknęli kary. Ich wolność, pewność siebie, dobrobyt i szczęście uznałem za wyzwanie".

Zna niemiecki, ale woli, by nie wiedzieli o tym hitlerowcy. Korzysta z pomocy dwóch tłumaczy. Dzwoni, dopytuje, śledzi. Ta dokumentacja jest jedną z najbardziej zjawiskowych reporterskich dociekań w historii polskiego reportażu. Zanim w USA przepyta Hubertusa Strugholda (nazywanego tam "ojcem medycyny kosmicznej"), musi przebrnąć przez jego publikacje naukowe. Strughold w Dachau wykorzystywał więźniów do badań na symulatorze lotów, sprawdzając wpływ dużych wysokości na organizm człowieka. Wielu umierało w męczarniach. Jeśli przeżyli - byli zabijani po to, by podczas sekcji można było sprawdzić, jak wyglądają organy wewnętrzne po takich doświadczeniach. Heinza Reinefartha Kąkolewski pyta, czy znany jest mu przydomek "kat Warszawy".

Kąkolewski tropił niemieckich oficerów, którzy uniknęli kary za zbrodnie wojenne w Polsce.



- A czy panu jest znany fakt, że przewód sądowy w mojej sprawie trwał 20 lat i zostałem uniewinniony? - odpowiada mu generał SS.

Do Hansa Fleischhackera: "Przyjechałem tu, żeby przypomnieć panu 115 ludzi, których nazwisk nie znam, i jeśli pan ich nie zna, nikt nie dowie się, kim byli. Umarli anonimowo, ponieważ tak bywa w wypadku masowych doświadczeń nad zwierzętami" (Fleischhacker, profesor biologii i antropolog, w Auschwitz wybrał 115 więźniów, których następnie zamordowano, aby mogli stać się eksponatami w muzeum rasy w Strasburgu).

Jego dociekliwość powoduje wyrzucenie z pracy Alexandra Dolezalka, szefa planowania sztabu osadnictwa SS w Kraju Warty (dzisiejsze tereny od Łodzi przez Inowrocław, Poznań, aż po Kalisz), który zakładał wypędzenie Polaków i zasiedlenie tych terenów przez Niemców. Nigdy nie doczekał się kary, pracował po wojnie we władzach Ośrodka Studiów Ogólnoeuropejskich we Vlotho.

Fleischhacker na koniec rozmowy podał reporterowi rękę.

- Musisz się przyznać do podania mu ręki - mówi Kąkolewskiemu tłumacz. - Albo cię będą dalej czytać, albo nie. Jako tłumacz muszę ci jeszcze powiedzieć, co znaczy "Fleischha-cker". To facet, który zajmuje się ćwiartowaniem, siekaniem mięsa.

Małgorzata Szejnert: - Początkowo miałam żal do Kąkolewskiego, że zdecydował się opisać bezradność wobec wybranego przez siebie tematu. Bo te rozmowy na ogół kończyły się fiaskiem. Miałam wrażenie, że jest w tej książce coś nieprofesjonalnego: albo się zdobywa informacje, albo nie, i wtedy trzeba zrezygnować. Ale dzisiaj myślę, że przedstawił ważne świadectwo tej naszej bezradności wobec historii. To była wielka odwaga jechać do tych esesmanów. Odwaga podjęcia tej konfrontacji i odwaga narażenia się na niepowodzenie. To było godne podziwu.

Reportera interesuje tylko podróż w głąb człowieka. "Najbardziej się boję oporu bohatera, by nie okazało się, że nie może on unieść własnego losu". Chce dostrzec w hitlerowcach jakąkolwiek skruchę, poczucie winy. Ale nic z tego. Zostaje sam z własną bezsilnością.

Po latach powie: "Byli karierowiczami i patriotami - tak to rozumieli. Własna kariera zbijała się im w umysłach z interesem Niemiec".

Baśnie bardziej widocznych miejscach. Dzisiaj natknełam się na artykuł o Krzysztofie Kąkolewskim i znalazłam tam taki fragment:
18 czerwca 2015 21:38 / 2 osobom podoba się ten post
karte wydaje pzrewożnik kiedy korzystasz conajmnie 3 razy w roku z przejazdów tej firmy(mowię o autokarach)Karta jest imienna,a Twoje dane są w komputerze.Za każdym razem są sprawdzane dane i naliczana ulga przy wystawianiu biletu więc wygalda na to ,że jeżeli firma bilet kupuje to na tym zyska,a nie Ty.Czy agencja musi Ci kupować bilet?Nie możesz tego sama zrobić?Może Ty już masz taką kartę,a o tym nie wiesz.Może zadbała o to firma licząc zyski.Kartę trzeba mieć przy sobie razem z biletem,ale kiedy bilet kupuje może jest inaczej...Powinnaś sie dowiedzieć