Cześć Kasiu!!!
Pracuję cały czas, tam gdzie byłam mój internet z Aldi pozwalał na czytanie, nie mogłam pisać:) Mialam urlop na przełomie maja i czerwca, no było wesele mojej najstarszej córki, było cudownie. Zaraz po weselu wyjechałm do pracy na 10 tygodni i od środy jestem w domu. Były przed weselem małe remonty w chałupie, które jakoś ciągneły się w czasie, generalnie było dobrze. Zepsuły mi się stawy, nikt nie wie dlaczego, chodzę po lekarzach i niestety dalej jest żle, a nikt nie wie o co chodzi. Masakra.
Tak ogólnie to jest fajnie, już się przyzwyczaiłam do wyjazdów, kilka dni w domu i mogę jechać znowu. Niestety, mój mąż żle to znosi. Najstarsza córka 2 dni po weselu wyprowadziła się do męża, średnia pracuje i studiuje w Lublinie, przyjeżdża raz na 3 tygodnie, a mała zostaje w Anglii, wzieli kredyt i kupili domek. Ukochana świnka morska umarła z powodu wrodzonej wady serca, mój mąż teraz był sam przez 10 tygodni i dopadła Go prawdziwa tęsknota, to jest teraz jedyny mój problem.
Chcę trochę pobyć w domu, nic nie muszę, w poniedziałek jedziemy z mężem na urlop, jest dobrze, aż się boję. Dzisij będę lepić pierogi, średnia córka zamówiła:)))