No wreszcie jakos zaakceptowałam ten trzeci miesiac pobytu w DE. A tało sie to za sprawa mojej " ulubionej " siostry zakonnej.
Od początku iskrzyło bo siostra cały czas pokazuje swoją " wielkosć " na wszelkie sposoby, które nie zawsze mi podobają się. Ale kilka dni temu stał się cud , zrobiło się chłodno i siostrzyczka ubrała sie w kurteczkę. Pierwszego dnia mało nie padłam jak weszła w czerwonej kurteczce z ogromnym napisem na plecach "Natural Spirit".
Teraz co rano przyjście siostrzyczki wywołuje mój usmiech na twarzy a i Ona szczęsliwa ze tak ciepło ja witam.
No i jak tu nie wierzyc w opatrznosc
