Kurde - też tak robię z tym pokazywaniem co potrafię i rodziny chcą niby bardzo, żebym wracała, ale jakoś większej kasy sami od siebie nie oferują:)
A z agencji to ciężko wydębić.

Kurde - też tak robię z tym pokazywaniem co potrafię i rodziny chcą niby bardzo, żebym wracała, ale jakoś większej kasy sami od siebie nie oferują:)
A z agencji to ciężko wydębić.
Wichurro2, bo to nie z agencją trzeba gadać tylko z rodziną. Jeśli im na tobie zależy i stać ich na to, to po twojej prośbie o podwyżkę dopłacą. Ja dodałam w negocjacjach, że jeśli pozostanę nadal przy obecnym poziomie moich zarobków, będę zmuszona szukać dalej lepiej opłacanej nowej Stelli. U mnie zadziałało, tym bardziej, że bardzo im się nie podoba system w jakim pracuję, czyli dużą dolę zatrzymuje pośrednik, a robotę wykonuję ja. Powodzenia! Przyznam, że odważyłam się na taki Deal dopiero po paru latach pracy. Wkurzało mnie to, że mimo tego, że zdobyłam już tyle doświadczenia i szprecham też już nie żle, to wciąż dostaję od agencji od ponad dwóch lat te same pieniądze. Coś tu nie gra.
Pewnie powinnam zalozyc nowy temat " Jak zrobic zeby dostac podwyzke - nie rozmawiajac o niej". Otoz jestem tydzien w domu, no 8 dni . Wyjeżdżajac nie brałam juz referencji , są dla mnie juz zbedne. Otrzymalam tylko karte napisana z tlumacza komputerowego ale to nadaje sie do czasopisma satyrycznego.Obiecalam , że wroce. Wczoraj juz mialam alarmowa rozmowe z corka mojej pdp potem wiadomosc na skypie , ze sytuacja nie wesoła. Była prosba o skrocenie urlopu . Powiedzialam ze narazie mam w domu pewne sprawy do załatwienia. Przyszła też propozycja podwyzki. Pisalam wielkokrotnie , ze mąż pdp jest trudnym czlowiekiem. Ale mnie to nie sprawa problemu mamy swoje wyznaczone rewiry i nie wchodzimy sobie w droge.Ja sie nim nie zajmuje oprocz gotowania , prania i prasowania. Mam taka taktyke , na kazdej szteli w pierwszej kolejnosci pokaze co umiem co potrafie a potem to im zalezy zebym wrociła i to za odpowiednia stawke. Nie płaszcze sie i nie podlizuje, robie to co powinnam i jaka jest potrzeba chwili. Wiem ze moja metoda jest skuteczna i oby tak dalej. Polecam z czystym sumieniem :-)
Jasne masz rację,ale są też takie rodziny że im wszystko jedno czy przyjedzie Kryśka czy Maryśka,nie ma ludzi nie zastąpionych.
Jasne masz rację,ale są też takie rodziny że im wszystko jedno czy przyjedzie Kryśka czy Maryśka,nie ma ludzi nie zastąpionych.
Anerik, o czym Ty piszesz, dla mnie to kosmos:) Znam dziewczyny ,które pracują na czarno, przy dwóch osobach , chorych, za 1200( do niedawna miały 1000) No, jedna znajoma ma umowe z rodzine, pracuje w Austrii, za 1500. A ja miałam najwiecej 1200:(, no cóż agencje też muszą z czegoś życ:)
Mam tu kilka Polek pracujących na czarno.Basia miała 250 tygodniowo.Od przyjazdu nowej zmienniczki dostały 325 euro.Do jednej osoby.W tej chwili Basia już tam nie pracuje,bo rodzina myślała,że Basia na starej stawce zostanie. Sugerowali ,że wezmą Rumunkęę,a babcia jest narazie w heimie. Maria ma 1100 miesięcznie.Sto euro dostała więcej na wiosnę. Ewa ma 1400 euro.Gośka ma 1000 euro za parę. Mam parę znajomych,które pracują w jednej wiosce,lub okolicznych.I tam stawka jest zaporowa.1100 euro i żadna rodzina nie chce dać więcej.Mam z siostrą kontakt i każda się trzyma roboty z powodów różnych. Tak jak pisała Kasia63 opowieści busowe między bajki włożyć.Ale stawki do 2000 euro są.Tylko niewiele je tak naprawdę widziało.
2 000 E to nie zarabiałam ,ale napewno nie jeździła bym za 1100E.Opowieści są ,a prawda jest pomiędzy.Jak zaczynam rozmowe z jakaś firmą i słyszę ,że do np 1400E płacą to pytam to dla kogo to jest i albo kończe rozmowę ,albo dyskutujemu dalej.Nie interesują mnie jakieś zawiłości bo coś tam........Ja mam swoje atuty i oczekuję za to zapłaty.