To raz ja zacznę nowy wątek :-)
Nazbierało się sporo do pisania; ale prawie za każdym razem jak się zaloguję na forum i chcę coś napisać to coś albo ktoś mnie od tego odrywa a potem to już mi wena twórcza znika...
Zacznę od tego że w piątek odebrałam wyniki z masy pobranej po usunięciu wysłane na histpat. To były ostatnie wyniki na które czekałam; miały dać odpowiedź czy to coś zdołało się przekształcić w złośliwego, zjadliwego stwora. Po wynik poszłam z przyjaciółką która trzymała mnie za rękę dodając otuchy.
Udało mi się! Zdążyłam PRZED! Ulgę jaką poczułam mogłabym przyrównać do tej gdy po długich godzinach bólu wreszcie urodziłam syna.
Wyszłyśmy z gabinetu i dosłownie nogi się pode mną ugięły.
Ale rana pooperacyjna jest w trakcie gojenia, do pełni sprawności jeszcze trochę. Nie mogę dźwigać, przeciążać się, jeździć na rowerze, pływać i jeszcze paru innych rzeczy.
Odprowadzam dobrowolne składki chorobowe więc L-4 należy mi się jak psu buda. Toteż szlag mnie dziś trafił po telefonie z agencji, z którego wynikało że nie powinnam chorować, wręcz przeciwnie - powinnam wracać do pracy, bo agencja NA MNIE TRACI FINANSOWO!!!!!!!!!!!
Za przeproszeniem - mam kompletnie gdzieś to, co agencja. Nawet mi już ofertę znaleźli... Jak ktoś potrzebował żebym została dłużej, zjechała wcześniej, żebym to czy tamto - było ok. Jak ja potrzebuję należnych 6 tygodni pooperacyjnej rekonwalescencji to już mnie straszą zerwaniem ze mną umowy.
Do ... kitu z tym wszystkim...