Może coś jest w powietrzu bo moja pdp też chodziła od rana poirytowana. Wszystko jej nie pasowało i kto był temu winien? No oczywiście ja. Ponieważ nie może mi już zbyt wiele zarzucić to zaczynają się zarzuty urojone takie, których nie sposób udowodnić. Wpierw nie umiałam gotować, obsługiwać pralki ( fakt egzemplarz muzealny) , robić zakupów, interesowałam się bardziej kwiatami i kotem niż nią. Teraz wymyśliła sobie, że nie potrafię się nią dobrze opiekować cokolwiek to znaczy. Czasem nie mam już do niej siły. Miałam nadzieję, że z każdym mijającym miesiącem- a prcuję u niej już ponad dwa lata- będzie lepiej. A tu guzik z pętelką. Jest coraz trudniej. Mam wrażenie, że dla niej istnieją ludzie tj. Niemcy i Polacy, którzy ludźmi nie są. Są za to prymitywnymii leniami , którzy nic nie wiedzą. Kobiety to idiotki, a reszta to złodzieje. Po ulicach jeżdżą wozy drabiniaste i biegają niedźwiedzie polarne. Babci nic bardziej nie wkurza niż fakt, że ja wiem coś lepiej. Zawsze będzie próbowała mnie sprowadzić do parteru i wykazać moją głupotę. Każda na pozór niewinna wymiana zdań może w mgnieniu oka doprowadzić ją do furii. Tak sobie czasem na nią patrzę i zastanawiam się jak można być aż tak złym, czerpać satysfakcję z poniewierania kimś innym. Myśli, że ma władzę, a ja tak tylko stoję i obserwuję. Już prawie niczym nie jest wstanie mnie dotknąć. Czuję się tak jakbym miała akórę przeciwpancerną tylko wzbiera we mnie niechęć. Już prawie nie potrafię być dla niej miła. Jestem w miarę grzeczna ale moja mina bardzo często jest z gatunku " mów mi do d...y" i to ją doprowadza do szewskiej pasji.