Fakt,jechałam tu z Poznania,to cztery godzinki chyba nawet niecałe.
Ale normalnie to ja z Kielc,to wszędzie mam daleko.Przeważnie jadę 15-16 godz.
Teraz to aż mi dziwnie było- przyjechałam ani nie zmęczona,ani nie niewyspana:-)
Fakt,jechałam tu z Poznania,to cztery godzinki chyba nawet niecałe.
Ale normalnie to ja z Kielc,to wszędzie mam daleko.Przeważnie jadę 15-16 godz.
Teraz to aż mi dziwnie było- przyjechałam ani nie zmęczona,ani nie niewyspana:-)
Mało ofert tu jest,mało opiekunek tu pracuje.Nie wiem czemu,może mają niskie renty a może nie ma tradycji zatrudniania polskich opiekunek? Bo ludzi starsi wymagający opieki są jak wszędzie.
Pierwszy raz jechałam busem bo Sindbad tu nie jeździ.Kierowca bardzo długo szukał w nawigacji tego miejsca:-)
To już będzie chyba ostatni odcinek moich opowieści o kici. Otóż Schmusi złapała kleszcza. Wbił się jej pod brodą na części białej i jak już koniecznie musiał to dobrze, że na białej ,a nie na czarnej. Przy moim sokolim wzroku na pewno bym go nie zobaczyła. Babcia doszła do wniosku, że przecież ja znam się na wszystkim i jako usuwacz kleszczy też mogę popracować. Wzięłam zatem kicię na ręce, ułożyłam na blacie kuchennym, tam gdzie babcia pod szafkami ma zainstalowane oświetlenie i zabrałam się do dzieła. Próbowałam trzy razy złapać paskuda i wyciągnąć ale jedyne co udałomi się chwycić to sporą kępę sierści. Nie mogłam nadziwić się jak kotka spokojnie znosiła te moje nieudolne zabiegi . Rozumiała, że chcę jej pomóc i cały czas grzecznie leżała cierpliwie czekając aż skończę.Co prawda kotem nie jestem, sierści nie posiadam ale sądzę, że musiało ją boleć mimo to ufnie czekała. W końcu udało się. Pierwszy raz w życiu widziałam kleszcza na żywo . Do tej pory jestem pod wrażeniem zachowania kotki. Cudne, mądre stworzenie.
Raczej wesoło nie będziesz miała,ja też nie lubie wymian,bo wtedy niedostyć ,że trzeba zajmować się pdp ,to jeszcze trzeba tłumaczyć wszystko po kolei. Najbardziej nie lubię jak ktos chodzi za mną krok w krok,to potrafi psychicznie wykończyć.
Jakoś będzie,nie przejmuj się,może dziewczyna okaże się ogarnięta i całkiem fajnie spędzicie ten czas.
Przestańcie się wygłupiać . Rozumiem Andręę , bo ona tutaj jest wrośnięta od ponad 5-ciu lat ( chyba ? ) i to ona przekazuje swoje stanowisko pracy " nowej " , ale dziewczyny ...do jasnej cholery WAM TEŻ KTOŚ PRZEKAZUJE SWOJE SZTELE ! Nie dajmy się zwariować . To tylko wymiana z którą każdy z nas się spotkał . Może jestem głupia , naiwna i za bardzo wierzę w ludzi , przez co zdarza mi się dostać po dupie , ale nie stawiam od razu na pozycji przegranej NOWEJ . Wiem , że przeraża ilość wspólnych dni , ale jak byśmy nie patrzyli to idzie w DWIE STRONY . Młoda też nie będzie chyba zbyt szczęśliwa , że ktoś patrzy jej na ręce i takie tam .
Byłam w sytuacji ( u Pusi ) gdzie z przekazującą zmienniczką spędziłam ponad 2 dni . Ja też miałam serdecznie dość . Co nie zrobiłam to było nie po jej myśli . W duchu modliłam się , żeby se w pi...du już pojechała :lol3:
Ja już sama nie wiem kto jest bardziej w tej sytuacji zestresowany - Andrea , czy ja ? ....W każdym bądź razie ja wrzucam na luz . Andrei życzę udanego , spokojnego urlopu u boku kochanego męża . Niech urlop będzie urlopem a nie pasmem utrapień , stresu , wk..zdenerwowania "czy aby tam wszystko w porządku ? " . Będzie dobrze i już ....inaczej być nie może .
A ja lubię sztele przekazywać,wreszcie ktoś mówi do mnie po polsku i monotonia dnia przerwana,we dwie można na,spacer czy po zakupy.Poza tym jako skoczek to zazwyczaj ja jestem tą,której sztele się przekazuje.Tak,łażę za zmienniczką i to z notesikiem:-).Wypytuję,upierdliwa jestem,trudno.Chcę się jsk najwięcej dowiedzieć o zwyczajach pdp.I o rodzinie.Bo potem babcia może mi o jakimś np.Michaelu mówić a ja nie bede wiedzieć czy to jej syn,czy szwagier czy może ogrodnik.I głupia,sytuacja może wyniknąć:-)
Wymiany przebiegną spokojnie jeśli obydwie strony są do nich pozytywnie nastawione.
No nie jestem sama:-):-)