To się nieco różnimy w podejściu do bliskich. Normalne leczenie zapewnia EKUZ i nikt Cię bez pomocy nie zostawi na ulicy, ale jak trzeba będzie jechać do domu transportem medycznym, czy nie daj Boże innym w czarnym kolorze to to są kosmiczne pieniądze i ja nie chcę tego robić ani mężowi ani dzieciom. Do kredytu na dom też mamy ubezpieczenie na życie. Nie wybieram się ani chorować ani tym bardziej umierać, ale życie niesie różne niespodzianki i nie chcemy (mąż i ja) obciążać innych w razie w.
Co do wykształcenia farmaceutek w De, to znakomita większość ma ichni ausbildung, chyba można go zrobić nawet bez matury (przynajmniej w przypadku pielęgniarek tak jest). Mnie się system kształcenia w Niemczech podoba, chociaż moje dzieci są po ciężkich studiach w Polsce. Naprawdę do okienka kasowego w banku, do urzędu na podstawowe stanowisko, ba nawet do księgowości nie potrzeba studiów. W Polsce doszło do takiego absurdu, że w niektórych urzędach pracownicy robili "bele co" dla tytułu mgr żeby tylko pracy nie stracić. Podoba mi się dualny system studiów czyli pół na pół z praktykami, po którym prawie z automatu otrzymuje się pracę w miejscu praktyk. Widzę kobiety po pracy, dobrze ubrane, zadowolone jadą potem na zajęcia sportowe, jogę czy inne przyjemności. Fakt pracuję jak dotąd u nieco lepiej sytuowanych Niemców, ale myślę, że to my się możemy dużo od noich nauczyć. Jestem dumną Polką, ale mam oczy i umiem obserwować i potępianie wszystkiego też nie jest wskazane.
Osobiście wolałbym, aby ktoś, kto stoi za apteczną ladą, czyli farmaceuta, znał się na lekach, aby nie dochodziło do absurdów, ponieważ to strata nie tylko czasu.
Oświecona jesteś wielce, ponieważ znasz się na wszystkim i wyrokujesz, do czego potrzeba "ciężkich" studiów, a gdzie pracować można nawet matury nie mając.
Mnie tam jest wszystko jedno, czy pani w okienku jest po studiach ciężkich, czy też po bele czem. Czy pani jest po doszłym czy niedoszłym polskim absurdzie. Jako klienta interesuje mnie szybkie i rzeczowe załatwienie sprawy, a to możliwe jest tylko w wypadku, gdy po drugiej stronie jest kompetentna osoba.
Co zaś do podejścia do bliskich, to rzeczywiście różnimy się i to bardzo. Ponieważ moi bliscy mają od dawna zapewnione z nawiązką ewentualne pokrycie kosztów mojego ostatniego transportu. Zainteresowałem się, o jakiej kosmicznej kwocie tu piszesz

I to nie są żadne kosmiczne pieniądze. Z Niemiec do Polski koszty zaczynają się np. od 2500 PLN. W innym miejscu znalazłem, że po skremowaniu taki koszt to 2000 EUR.
Co do uczenia się od Niemców, to tutaj się zgadzam. Nauczyłem się od nich lenistwa na ten przykład.