Witaj Andrejko! Masz rację.Też jestem na swój sposób okropna ale tym razem to jednak coś innego niż zwykłe wkurzanie się. Nie chcę się tak do końca zarzekać ale jest małoprawdopodobne abym tu wróciła. Stan zdrowia babci jest coraz gorszy i boję się, że mogę jej towarzyszyć przy odchodzeniu, a tego nie chcę. Jeśli chodzi o kicię to właśnie sobie drzemie na moim tapczanie i tylko otwiera kontrolnie jedno oko gdy wstaję. Oczywiście ma nadzieję, że jak się podnoszę to tylko po to aby dać jej coś do jedzenia. Poza tym chodzi za mną jak mały psiak czym denerwuje babcię bo to jest przecież jej kot, a nie mój i to jej powinna towarzyszyć, a nie mnie. Kotka uważa jednak inaczej. Gdy przyjechałam musiałam jej usunąć siedem kleszczy . Wielkie, prawie na 5 mm. Nikt jakoś nie wpadł na pomysł przez te sześć tygodni aby przejrzeć jej sierść. W końcu lata swobodnie, a nie jest już taka młoda i sprawna. Sama nie poradzi sobie z ich usunięciem . A jaka kochana była gdy je wyciągałam. Leżała grzecznie i cierpliwie czekała aż wszystkie usunę. Trochę to trwało i na pewno bolało. Rozczula mnie jej zaufanie. Mojej zmienniczce nie udało się nawiązać bliższych relacji. Owszem przychodziła gdy wyłożyła jej jedzenie, sygnalizowała, że chce aby ją wypuścić i na tym koniec. Raz wpadła w furię gdy zmienniczka usiadła na kanapie w salonie na miejscu gdzie ja zazwyczaj siadam aby pomiziać ją po brzuszku. Tak zaczęła miauczeći biegać po pokoju, że dziewczyna wyszła bo kicia nie chciała się uspokoić. Dopiero wówczas położyła się na kanapie i spoglądała na nią wrogim spojrzeniem czy nie próbuje ponownie wtargnąć na nie swoje terytorium. Mała terrorystka. Postawiła jednak na swoim. Na "moim" miejscu mogę siedzieć tylko ja. Obcym wstęp wzbroniony.
