03 lipca 2018 21:33 / 3 osobom podoba się ten post
Dzien zakonczyłam przejażdżką rowerową . Jak zwykle zabładziłam na cmentarz do mojego przedostatniego podopiecznego - jestem mu to winna i to dosłownie . Poszukałam przy okazji grobu męża obecnej podopiecznej i o dziwo odkryłam, (grób rodzinny) że matka mojej podopiecznej - z domu Kalinowska. Tak przeleciałam w myślach swoje sztele i doszłam, że w wiekszości pracowałam w rodznavh z domieszką krwi polskiej. Jedna szczególnie mi utkwiła w pamięci . Moja podopieczna bardzo dobrze mowiła po polsku . W Opolu zdawała maturę i wyjechała do Niemiec. W czasach licealnych poznała swojego Wiktora zakochała się w nim na smierć, niestety rodzice nie pozwolili jej zostać w Polsce. Wróciła jednak do Polski juz z paszportem , zorganizowali wszystko szybciutko, wzieli slub i pojechała jako mężatka do Niemiec .Po jakimś czasie Wiktor dołączył do niej zgodnie z panującym ówczas prawem dotyczącym tzw. "łączenia rodzin " . Bardzo sie kochali . On tak bardzo przejął sie jej chorobą, że wpadł w depresje . Zmarł przed nią, mimo, że była mocno chora i to juz od dłuższego czasu .