Współczuję Margaritko, ale te wszystkie teraflu i temu podobne, stwarzają jedynie na krótko pozory poprawy zdrowia.
Odnoszę wrażenie, że to to bardziej jednak szkodzi niż pomaga.
Bynajmniej mi.
Rosół to bardzo dobry pomysł, nacieraj klatkę piersiową maścią rozgrzewającą, Amolem lub Franzbrandweinem.
Ssanie eukaliptusowych cukierków z apteki lub DM też przynosi ulgę.
Jak mam zatkany nos, to zapalam świeczkę, wlewam na łyżkę trochę Amolu i jak zaczyna parować, to wdycham opary. Od razu udrażnia nos. Chociaż "świdruje" niemiłosiernie.
Ale to i tak potrwa wszystko. Ja do tej pory nie wróciłem jeszcze zupełnie do zdrowia.
Chociaż podstawowym, pomocnym lekiem w mojej niedoli był fioletkowy sok z buraków z miodem. Najlepsze lekarstwo na kaszel. Dla mnie niezastąpione. Wlałem sobie do butelki i chodziłem z nim wszędzie, popijając co trochę.