Spotkałam się dziś z dwiema dziewczynami, które zmieniły się w niedzielę. Jedna pierwszy raz. Zlecenie trudne- pan w nocy chodzi, pali światła, czasem woła opiekunkę, ale jak nie woła to też ciężko spać, jak ktoś chodzi za drzwiami, włącza radio, itp. Mieszka z opiekunką na dole w domu, gdzie jest też gabinet zięcia. Na górze mieszka córka, której codziennie ta opiekunka sprząta mieszkanie (dodatkowo płatna czynność, ale ostatnio koleżance wszystkiego nie zapłaciła). Dwa razy dziennie wyprowadzanie psa (miało być sporadycznie, a jest prawie codziennie)- miało to być też dodatkowo zapłacone, a nie tak się nie stało. Pan potrafi powiedzieć, ze kolacji nie dostał, itp. Zakupy są robione w czasie pauzy. Z wyjeżdżającą dziewczyną rozmawiają o powrocie. Dziś ta nowa mówi, że pytali ją, czy kogoś nie ma na zmianę. Innej, która tu była na krótkie zastępstwo nie chcieli, bo słabo zna język.
No żesz taki cud- mialina oferują, za 320-340 tygodniowo na czarno... I jeszcze nie powiedzą, że już jej nie chcą, nie dopłacą tego, co mieli.