Muszę robić coś, żeby zjeśc miskę sałaty . Chyba jajko sadzone i młode ziemniaki . Rozmrażam własnoręcznie zmielone mięsko na gołąbki, to jednak zrobię pod wieczór . Jak mi sił wystarczy .:lol3:

Muszę robić coś, żeby zjeśc miskę sałaty . Chyba jajko sadzone i młode ziemniaki . Rozmrażam własnoręcznie zmielone mięsko na gołąbki, to jednak zrobię pod wieczór . Jak mi sił wystarczy .:lol3:
Jadę dziś do Heubach, zwiedzić ruiny z 1150 roku (jakieś parę kamieni i groty), potem do outletu Triumpha, bo dostałam kupon na 40% zniżki na zakupy, potem do Kirchenladen, zobaczyć, czy coś fajnego wypatrzę. Cały dzień, bo Weronika w przedszkolu. No i się zastanawiałam nad obiadem. I przypomniało mi się, czym zawsze woniało w podróżach za dawnych czasów- gotowanymi jajkami! Mam akurat, bo nie chciało mi się wczoraj robić sałatki. No i jak za dawnych czasów w podróży- na obiad gotowane jajka...
wg starych nawyków piątek to jajko albo rybka . Na rybkę za gorąco jednak , stać przy kuchence to żadna przyjemnośc .
No, nie ...tylko nie obiad...nie dzisiaj...:hihi:
Puszki , puszki , puszki:strach na wroble: dkbrze ze chociaz ziemnialki zywe:-)
Mam nadzieję że otwieracz macie:hihi: