Ło matko i córko Jurandówna :oklaski:i Zbyszko z Bogdańca :hihi:Kurde powtórka z historii a niech mnie, nagle 1410. Sorki którędy na Grunwald ?:hihi:

Ło matko i córko Jurandówna :oklaski:i Zbyszko z Bogdańca :hihi:Kurde powtórka z historii a niech mnie, nagle 1410. Sorki którędy na Grunwald ?:hihi:
Pod Grunwaldem, to chociaż wiadomo, kto zwyciężył, a tutaj, jak to w bajkach często, pomieszanie z poplątaniem :-)
Oj, oj :-) Była sobie persona, która oznajmiła ,że odbyła praktykę na oddziale psychiatrycznym... Robiła takie przeskoki....:kwiatek dla ciebie1: ale-praktyki zawodowej najwyraźniej nie podjęła...Nie wiem...może praktykowała jako pacjent.
Hmmm ...i w takich skokach, czy przeskokach można wirtuozerię osiągnąć ....Mega epicko :-) Szacun...
:-)nic nie napiszę w podjętym temacie bo na wirtuozerii psychiatrycznej się nie znam :-)
Napisałam szacun i wieję :-) Nie podejmuję się i nie podejmę. Tacy wirtuozi piszczą i buuuuuczą - zbiorowo :-)
Ale podziwiam, bo trzeba mieć zdrowie do tego ....i to wszystko...
Mówiąc o wprowadzaniu zmian, nie miałam na myśli przestawiania mebli, drobiazgów, a już nie daj Boże czegokolwiek w szafkach kuchennych czy szufladach. Więc w tym sensie ,zostawialam miejsce takim, jakim zastałam.
Zmiany tyczyly się tego, co mogło usprawnić i lepiej zorganizować moją pracę. Bo nie muszę chyba przecież tak, jak wcześniej przychodząca pomoc domowa, w jednym dniu odkurzać i myć podłóg w domu o trzech kondygnacjach? Ta pani przychodziła tylko do podłóg raz w tygodniu, a następnego tygodnia tylko do kuchni i lazienek. Resztę babcia ogarnęła sama, więc można sobie wyobrazić,w jakim stanie ten dom zastałam. Pierwszy tydzień, to tylko łazienkę, wspólną niestety (Dom ogromny, a lazienka jedna!) i kuchnię pucowałam ,żebym co kolejek mogła tam zrobić, nie narażając się na odruch wymiotny.
Zmiany dotyczyły organizacji pracy, urozmaicenia posiłków (oprócz kaszy gryczanej wszystko zaakceptowane i polubione :-). Tak,czasem podstępem robiłam podchody ,ale kiedy się okazało, że po "reorganizacji" mam więcej czasu dla Pdp, no i oczywiście dla siebie samej, to na coraz więcej swobody w moich działaniach dostawalam.
Twoja Sara jest już chyba w tym wieku, co wszystko "siada" i trzeba się z tym pogodzić. Niemniej smutno, gdy pupil choruje i nie można mu za bardzo ulżyć.:aniolki::modlmy sie:
Oj, Gusia29, nikt nie wie co poeta miał na mysli . Ja mam szczęście nigdy nie zastała domu w którym musiałam zacząć od porządków . Nie po to jade . Ja pisze szczerze, tak jak postepuję jak opisuję, to chyba nic złego . Przeciez też mogę psać, że zostawiam kartki, a zmienniczkę pieszczę . Kończę swoją zmianę i po robocie .
Ja też szczerze, bo ja tak w ogóle, to szczera kobieta jestem :-)
A jak kończę robotę, to z radością wracam do domu i nie tęsknię za babciami, nie piszę, nie dzwonię, nie płaczę...:-)
A opowiadały mi inne opiekunki i co niektóre zmienniczki, jak to się stęskniły i martwiły o babcie :-)
:slodki krolik:cześć Gusiku:-)
To jest moje miejsce do spania.