Ciągnęła się ta niedziela jak flaki z olejem (chociaz nie wiem,skąd to powiedzenie,bo nigdy nie widziałam, jak to sie ciągnie

).
Już miałam Wam zacytować wiersz L. Staffa,o tym jak "O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny, i pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny...",bo tak dzisiaj było, prawie przez cały dzień. Stąd pewnie wzięły się te moje wywody,na temat niedziel na wyjeździe . A przecież, jak poczytam czasami, czy posłucham, co inni opowiadają o swoich sztelach czy podopiecznych, to chyba zgrzeszyłam,i to przy niedzieli, marudząc i narzekając. Ale chyba każdego z nas, od czasu do czasu, jakieś doły dopadają.
W sumie, każdego dnia od 12:30 babcia śpi ,czasem 1,5 czasem 2 godziny. Ja po ogarnięciu kuchni po obiedzie ,mam wolne do 15-15:30 i mogę w tym czasie wyjść.
Dwa razy w tygodniu ok 14:30 czy 15 mogę wyjść na dłużej, bo do 18:30-19. Piszę, że mogę i często to robię. Chciałam tylko powiedzieć, że mogę, tyle że widzę i wiem to od znajomej Pdp, że ona jest z tego powodu niezadowolona i nie lubi, kiedy wychodzę.
To ta znajoma Pdp przychodzi 2 x w tygodniu i zostaje z nią ,kiedy mnie nie ma. Jestem jej wdzięczna, bo nie musi, ale to robi. Obie panie znają się wiele lat,obie samotne, tyle, że moja babcia jest jakieś 25 lat starsza. Mnie taki układ pasuje, bo nie dość, że nie oglądam niezadowolonej miny,wiem,że babcia ma towarzystwo, a ja dodatkowo dostaję Fahrkarte i nie muszę płacić za przejazdy.
Nie lubi też, jak spotykam się z opiekunami jej znajomych,a sa takie dwie w pobliżu. Mam wrażenie,ze obawia się, żebym przypadkiem nie opowiadała o niej
Czasami, jak mam patrzeć na jej "wydłużoną "minę i usłyszeć burknięcie "bis spàter", to wolę zostać . A czasami nie wychodzę, bo mi się nie chce. Czyli aż tak źle nie jest, jak to po południu przedstawiłam.
Denerwujące jest tylko to,że niby respektuje i akceptuje warunki umowy, a potrafi z tego powodu strzelić focha .
Dzisiaj po kolacji zagrałam z nią w Rummikubika, a jak wróciła przed telewizornię, to ja korzystając z tego, że nie pada, wybrałem się na szybki marsz, żeby trochę świeżego powietrza zatankować. Szybki,w sensie tempa, bo trasa zajęła mi prawie 1,5 godziny . Wróciłam zadyszana, spocona, ale szczęśliwa i od razu wszystko się widzi w innym świetle. Jaśniejszym
