U mnie narazie wszystko durcheinender

Babcia nie miała ochoty wstawać, o 8:15 poprosiła o jeszcze 15 minut i...tak ciągle przedłużała aż zrobiła się 9 .
Ok 11 przychodzi Caritas wykąpać ją.
Zaproponowałam, żeby tylko umyla zęby i buzię, założyła szlafrok i po śniadaniu poczekała, czytając gazetę, na kąpiel. Spodobało się jej, i owszem, tylko jak weszła do łazienki, to spędziła w niej 20 minut. Nie lubi jak się do niej zagląda, wszystko sama. Jeszcze się ubiera, bo oczywiście zapomniała już o tym, o czym rozmawiałyśmy

Tutaj też jest "samodzielna",Przy ubieraniu się, ja tylko podglądam i ewentualnie coś koryguję. Dzisiaj odpuściłam,choć widziałam, że pieluchomajtki założyła na zwykłe majtki. Za godzinę i tak będzie musiała się rozebrać. Może to nieprofesjonalnie z mojej strony, ale doszłam do wniosku, że nic się nie stanie (jest całkowicie kontynentna, piel.majtki-profilaktycznie),Nie chciałam dodatkowego stresu jej robić, w każdą środę chyba gdzieś w podświadomości ma zakodowane, że dzisiaj kąpiel, której nie lubi. Nie, żeby nie lubiła się myć, tylko czuje się trochę zawstydzona, że obca osoba to robi .
Zrobiłam przerwę w pisaniu, bo w końcu zjadłyśmy śniadanie.
Zauważyłam, że pogoda wpłynęła też chyba na stan mojej pdp. Jest w ostatnich dniach jakaś "rozedrgana",niespokojna, bardziej tęskni za mamą i częściej "dzwoni do domu". Potrafi zachowywać się zwyczajnie, umie odnaleźć i zachować się w towarzystwie, w lokalu, potrafi naprawdę ładnie jeść. Wiele numerów telefonów ma w pamięci, wydawać by się mogło, że potrafi logicznie myśleć i na temat rozmawiać. Niepojęte , przynajmniej dla mnie, jest to,co demencja robi z człowiekiem.
Jak zrozumieć, że rozmawiamy w jednej chwili na temat oglądanych wiadomości, pezeczytanego artykułu w gazecie, a za chwilę słyszę, że tęskni za domem, że nie chce tutaj być, że musi zadzwonić do rodziców, bo pewnie się martwią, że tak długo jej nie ma. Zna dokładnie swój adres, ale nie pojmuje tego, że to jest właśnie tutaj jej zuhause. Oczywiście "sprawdzam "kilka razy dziennie połączenia, mówię, że pojadę z nią do jej domu,ale musimy tutaj jakiś czas zostać, bo mamy wiele terminów i umówionych wizyt. Martwi się tym, jak wygląda "jej dom" ,bo przecież wszystkie meble, wszystkie jej książki (dużo kiedyś czytała, była nauczycielką) i inne rzeczy są tutaj. Nie wyprowadzam jej z błędu, wchodzę w jej świat, uspokajam.
Obserwuję ją i jest mi jej żal, szczególnie kiedy w przebłysku świadomości, sama mówi-Gusia, przecież wiem,że moi rodzice nie żyją, że nie żyje moja córka, czemu o tym zapominam? I w tym momencie myśli logicznie, a za chwilę znów dzwonimy i sprawdzamy, czy jest ktoś u niej w domu ,czy o ktorej odjeżdża autobus. Doradźcie mi ,proszę, jak powiedzieć jednej z koleżanek babci, aby na siłę nie przekonywała o tym ,ze nie ma racji ? Nie łapie tego ,kiedy w jej obecności, prowadzę "normalną "rozmowę "z pdp, wchodząc w jej świat, tylko patrzy na mnie, jakby ze mną też było coś nieteges

Teraz babcia nad gazetą i czekamy na Caritas.