A na stole dyskretnie odcięła ten kawałek, żebym nie widział,, a resztę zjadła... Nie wiedziała tylko, że rano machnąłem fotkę.
Nie chodzi już o sam fakt pleśni.. Zawsze coś może z produktem się stać, normalne, ale chodziło mi o to, że zaprzeczała, że to nie pleśń, a sól.
Tak to jest, jak się kupuje kilka rodzajów sera, wędlin, a potem się to zjada przez kilka, kilka dobrych dni. Ale problem wyjaśniony:-)
