Córka jeszcze siedzi z rodzicami, ta nauczycielka. 80 km ma do domu,, a zawsze po szkole w piątki tu przyjeżdża. A ja sam w pokoju. Zaraz kolację zrobić i powolutku minie dzień. Była ta tzw orzeczniczka dziś, ale nie pytałem się, co i jak
Córka jeszcze siedzi z rodzicami, ta nauczycielka. 80 km ma do domu,, a zawsze po szkole w piątki tu przyjeżdża. A ja sam w pokoju. Zaraz kolację zrobić i powolutku minie dzień. Była ta tzw orzeczniczka dziś, ale nie pytałem się, co i jak
Wiecie co,minął nawet,nawet.Mleczko miala chyba rację,ze nie ma co nastawiac sie odrazu,że będzie beee.Pojechalismy na zakupy,zero ograniczen,sama kupilam sobie glosniki do lapka i kwiatki,coby miło bylo w pokoiku.Potem heca,szukanie kota corki seniora,nosz nigdzie go nie bylo.Ina nawet kiełbasę wzięła i próbowała sposobem.Zeroreakcji,zadnego miau.Po chwili poszlam do siebie a Ksiaze na swiezo wypranym kocu na moim lozku.Skubany nie dal sie zwalic,az zawolalam właścicielkę.Powiedziala,ze on przedtem zawsze tu uciekał.Zaraz po kolacji jak corka poszla do siebie,senior golnał sobie sznapsa,zabrał piwo i przysypia w salonie.Dam mu jeszcze 15 minut i mowie-schlaf gut:ide spac:.Nie,to naprawdę był spokojny dzien.Oby wiecej takich.:pisze na forum:
Przyjeżdża 80 km a potem wraca do domu? :-)
Tak:-) Razem 160.A druga córka, którą poznałem na początku, mieszka w Berlinie i rzadko przyjeżdża, raz w miesiącu :-)
Jak na niemieckie realia to i tak córki często odwiedzają rodziców :-)
Rzeczywiście kochają rodziców :-)
O tym samym ostatnio myślałam...właśnie Gusia wracasz do babci? Bo chyba fajne miejsce masz :-)
Tak, wracam tutaj . Miejsce fajne, pdp fajna,rodzina też. Kiedyś pisaliśmy tutaj o lubieniu, czy nielubieniu, czy to ważne, czy nie. Ja żeby dobrze się czuć i dobrze pracować ,muszę swoje podopieczne polubić i lepiej mi się pracuje, kiedy czuję, że one też się ze mną dobrze czują. Więc dla mnie jakaś nić wzajemnej sympatii jest ważna.
Ja mam podobnie jak Ty...bez odrobiny sympatii z każdej strony nie dałabym rady...
Jeszcze nie minął,ale dzisiaj dostałam popalić.Duszowanie przebiegło sprawnie,pflegedienst przyszła o dziwo niz zazwyczaj-musi założyć seniorowi skarpety uciskowe.zabrałam sie za obiad,a pdp sobie,że tak powiem wypił sznapsa,prosto z flachy.No,dobra,myśle sobie,zaraz zasnie,a ja spokojnie ogarne wszystko.Po chwili zeszła córka zwabiona zapachami z kuchni.zajrzała do szafki i złapała sie za głowe.Po chwili słysze-Beate,komm !Wchodze,a senior blady,ledwo mógł wstać.Przyprowadziłam rollator i kierunek toaleta.Obiad juz prawie gotowy,a on mi krzyczy,że troche posiedzi.Nosz,myślę,za pieknie było,bo doszło mycia,zmiana pampersów a po obiedzie-pucowanie klo.No,w końcu za to mi płaca,myśle sobie.Córka flaszkę zabrała do siebie-może i lepiej,bo jeszcze mogłoby sie cos stać.Kuchnia wypucowana,łazienka też,a ja nasmarowana Voltarenem leżę i oddycham,do 15 tej,bo potem oczywiscie kawa i ciacho.Ciekawe,co wieczór przyniesie ?Ale nie uprzedzam faktów.:ciasteczka_mniam: