Łatwo się przyzwyczaić do dobrego- jakoś mnie nie dziwi, że rodzina niemiecka chce mieć wygodniej. Wiele razy była tu mowa o tym, że ktoś lubi robić to, czy tamto- to dlaczego ma tego nie robić u podopiecznych? I że każdy niech robi po swojemu, bo w momencie, kiedy jest w pracy to on działa wg. swoich zasad.
Liczę się z tym. Nie robię więcej, niż uznam to za właściwie dla danego miejsca. A jeśli mnie nie chcą, bo np. nie siedzę godzinami z pdp., albo nie sprzątam całego domu od góry do dołu- trudno. Jadę gdzie indziej. Ostatnio spotkałam koleżankę z podstawówki, która była parę razy na skoczka (stale pracowała w Polsce) i się pochwaliła, że wracała doceniona i z prezentami, bo tak się udzielała- ona nie potrafi bezczynnie siedzieć. Nie skomentowałam tego, choć myśl się nasunęła- następnej było zapewne trudniej. Ale po co? Nie zmieni się tego.
Ewelina, ty zaczęłaś, ona nie skończyła- tłumaczyłaś jej, że to ma być na krótko, w trudnym momencie ich życia, i potem dość? To niech nie narzeka teraz, skoro nie przestała. Na twoim miejscu rozglądałabym się za czymś innym... Napisałaś, że wolą ją, bo ich obsługuje. To chyba nie za wiele tu możesz zrobić.
Poprzednia podopieczna, bardzo sympatyczna przy każdej próbowała coś jeszcze ugrać. Ale nic się nie działo, kiedy to nie wychodziło. Chodziło np. o dłuższe siedzenie z nią i oglądanie telewizji, czy skracanie przerwy.