MychaJa nie miałam ciężkich przypadków. Najtrudniejszy to kobieta z alzheimerem ale tam duużo dziadek pomagał. Reszta to byli pdp aktywni jeszcze, w miare ogarnięci ale za to często "pyskaci" :lol2: Często chcieli abym wykonywała zupełnie inne czynności niż obejmowała to umowa. No musiałam się wredna zrobić :lol3: bo by mnie zajechali. Ty miałaś chyba inne przypadki ale też jesteś do tego zawodowo przygotowana. Ja nie. Ludziom w miarę zdrowym wydaje się, że oto właśnie weszła do domu nowa służąca. Jeśli sie na to pozwoli to kaplica :-( Ludzie chorzy naprawdę, potrzebują opieki a nie służby. Ale to różnie bywa. Myślę że mamy to na co się godzimy. Ja nie mam zacięcia pielęgniarskiego, muszę mieć swoją przestrzeń, swobodę. Tak też sobie organizuję miejsce pracy.
Oczywiscie, że mamy to na co się godzimy, a się godzę na pauzę, dzien wolny, Hausgeldy i zakupy, którymi zarządzam ja. Zeby nie bylo, ze tłamszę biednych staruszkow, to ustalamy sobie menu, żeby kazdy byl zadowolony. Nie godzę się też do przestawiania swojego zołądka w zależnosci od tego co jedza podopieczni. Dla mnie jest to oczywiste i nie wyklocam się o to -po prostu robię swoje. Nie opiekowalam się tylko leżącymi. Wiem, że rodziny pdp, czy sami podopieczni mogą tkwić w przeświadczeniu , że bedziemy wykonywac to co babcia , czy dziadek pokażą palcem. Tyle , że mnie te przeświadczenia nie obchodzą- zwyczajnie. Jestesmy dorosłymi ludźmi ,którzy powinni wiedzieć co robią , a nie pod czyjeś dyktando wykonywac polecenia. Inicjatywa potrafi skutecznie odwrócic sytuacje.
Firmy jednak są winne w duzym stopniu takiej postawie Niemców. Jak przyjechalam do DE do Niuniusia naszego , gdzie wczesniej byly opiekunki "firmowe"

, to przy pierwszej kolacji, którą zrobil jego syn od razu omówiłam sprawę pauzy. Ale nie tak, że wyskoczyłam jak Filip z konopii, tylko się spytałam czy są w pobliżu jakieś kafejki czy co tam, żeby mozna było na pauzie posiedziec np.
Trochę się zdziwił i wyjechał z tekstem- a bo moja mama

Powiedziałam, że damy radę i z mamą i od razu przyklepałam te 3 godzinki dziennie. Dzien wolny tez w niedlugim terminie- sąsiadka przychodziła w zastępstwo. Co się później okazało? Własnie firma reklamowała opiekunki jako niepsujące się roboty, ale była też inna strona medalu. Pauza przysługiwała, ale były takie panie, dla których ta pauza nie była ważna, co "mami" nie umknęło i już było po "ptokach".