Gusia29Już ponad 400km mam za sobą, jeszcze jakieś trochę ponad 200 i ok 20 wejście na prom. W Szwecji zaliczone dwa postoje, w Gőteborgu i teraz gdzieś w Macku przy drodze. Tutaj to nawet osłon przy kasach nie mają. Dobrze, że dozowniki ze środkiem dezynfekującym porozwieszane.
Z Wami dzisiejsza podróż szybciej mija, szkoda że nie jesteście tak płodni w pisaniu jak w ostatnich dniach. Cóż, weekend, wolna sobota..:-)
Gusiu, Ci co mają fajne miejsca to zapewne radośnie spędzają weekend. U tych, co beznadziejnie, tak jak u mnie, to już nawet nie chce się pisać. Ja czekałam dziś na przyjazd córki od godziny 10 rano. O 14 wkurw..... i wyszłam na pauzę. Żadnej informacji telefonicznej, czy przyjedzie, czy nie. Babcia była nakarmiona, przewinięta. Leży w specjalistycznym łózku, nie wyjdzie, bo nie ma siły. Z synem było ustalone, że jak śpi mogę wychodzić na jedną godzinę. Wróciłam po dwóch godzinach, chociaż powinnam być bezwzględna i wybyć na połowę przysługującego mi dnia wolnego. Pańcia oburzona i w szoku, że musiała dzwonić do sąsiada, bo ona kluczy nie ma. A ja nic, stałam spokojnie i mówię, że myślałam, że ma klucze i na drugi raz musi mitnehmen. Nic nie przepraszałam, bo i ona nie wytłumaczyła się ze swojego spóźnienia.
Zamknęła się w salonie i siedzi. I tak muszę przetrwać do jutra, do pewnie popołudnia. Nic dobrego do spróbowania do zjedzenia dla tej swoje mamy nie przywiozła. Nic z nią nie rozmawia. Pudło wędlin dla siebie przytargała. I taki babsztyl ustawi człowiekowi humor od rana i jeszcze na jutro. Odbębnić swoje i gest Kozakiewicza na koniec pokazać.
Gusiu, wypoczywaj i rozkoszuj się tym, co Cię otacza. Tak ładnie napisałaś o swej wrażliwej naturze.
