Pogoda dzisiaj chwilami jesień przypominała. Na szczęście tylko chwilami. Na przemian wiało, lało, mżyło,albo słońce pięknie świeciło i grzało. Mimo zawirowań w atmosferze, dzień przyjemny i bez zawirowań. Udało mi się na pauzie potruchtać, tempo takie sobie, bo 50 minut i tylko 4 km

Niestety, dwa razy chowałam się pod drzewami ,które świetnie chroniły przed deszczem, jak duży parasol . To dreptałam w miejscu, aż ulewa jak nagle przychodziła, tak nagle dochodziła. I to był dobry pomysł żeby wyjść, mimo że deszcz mógł mnie zaskoczyć. Zaraz po deszczu niebo robiło się błękitne a słońce zaczynało grzać tak, jak w lipcu grzać powinno. Kochani, pięknie było. Poszłam sobie drogą dla rowerów, żaden rower mnie nie minął. Nikt mnie zresztą nie minął, żywego ducha. Drogą wśród łąk i pól. Ludzie, jak tam pachniało po drodze! Mokrą, świeżo skoszoną trawą, sianem,tam gdzie jeszcze nie padało, jakimiś ziołami czy kwiatami, no...wakacjami po prostu. Nawet deszcz inaczej pachniał niż w mieście. A ,jeszcze te dzikie róże przy drodze, takie pachnące, że aż nos w nie wsadziłam i zachciało mi się landrynków z różanym nadzieniem

. No i widziałam jak ziemia przede mną paruje . I o Konwalii naszej pomyślałam ,bo kunie na łące widziałam, a ona pisała, że kunie lubi. Ładne były

Po kawie, już z pedepcią,zrobiłyśmy Modenschau . Tzn pedepcia robiła za modelkę, a ja za reżysera tego scha'u

. W czwartek jest zaproszona do koleżanki na 85 Geburtstag, w eleganckim restoranie. Beglajterin, czyli ja, też jest zaproszona.
Jakąś część klajdów zdążyła przymierzyć,kilka outfitów żeśmy skomponowały, a jutro ciąg dalszy

.
Decyzja co do stroju nie podjęta. Będą wszystkie sąsiadki, te co mają jeszcze menów, to z menami, będą też obce ludzie, więc trzeba wyglądać i szyku zadać

. Mój strój zaakceptowany, tylko delikatnie babcia zasugerowała, że mam zrobić makijaż no i koniecznie coś z włosami, bo takie niewyandulowane

. Wesoło tu mam,nie powiem. Okazało się, niestety ,że sporo letnich rzeczy ,po zimie jakby się skurczyło. Z tej rozpaczy pedepcia podjęła decyzję, że nie je do środy kolacji. Nie może być taka gruba jak,,,i tu wymieniła znajomą. Widziałaś jak ona schrecklich aussieht? Myślałam że się posikam jak naśladowała te swoją znajomą. Taka to nietypowa ta demencja mojej pedepci. Kolację oczywiście zjadła, bo doszła do wniosku, że do czwartku i tak nie schudnie. I tak, zmęczona tym modowym popołudniem , już o 19:30 poszła spać. To ja jeszcze na pół godziny wymknęłam się na spacer.
Aż mi się nie chce myśleć o tych jutrzejsztch przymiarkach, o czwartku nawet nie wspominam, bo to i fryzjer z rana, a później znów trudna decyzja, które" sztrumfy ", które buty, żakiet, czy cóś inszego

Lubię tutaj pracować. Lepiej niż w branży modowej, bo w niej to naprawdę ciężka praca. Szczególnie jak się trafi klientka, co to nie dość, że sama przyjdzie, to jeszcze demencję ze sobą przyprowadzi