Bez przedrostka, bez artikiela, bo jak zacznę tak poprawnie te wszystkie "der,die, das", to się "zniemczę " i rodzina mnie znielubi :lol1:

Bez przedrostka, bez artikiela, bo jak zacznę tak poprawnie te wszystkie "der,die, das", to się "zniemczę " i rodzina mnie znielubi :lol1:
Haha padłam :lol3:
Haha padłam :lol3:
Hmm,jak minął...
Trochę inaczej, niż na codzień, ale właściwie niewiele się różnił od pozostałych. Miło zaskoczyła mnie rodzina pdp. Jestem tutaj dopiero drugi raz i nie wspominałam o moich urodzinach, bo i nikt mnie o nie nie pytał. A tu od rana telefony z życzeniami. W końcu zapytałam siostrę babci, mieszkającą kilka ulic dalej, która przyszła z geszenkiem, żeby mi osobiście pogratulować. Okazało się, że to syn pedepci, jej prawny opiekun, poinformował wszystkich. Sprawdził to w moim profilu,który otrzymał przed pierwszym przyjazdem. Miło, ale trochę zamieszania to wnioslo. Babka zdezorientowana, bo dzwonią jej bliscy, a chcą rozmawiać ze mną. No tego to babcia nie lubi. Ogólnie jest zazdrosna, jeśli ja komuś, albo mnie ktoś poświęca uwagę i to nie ona jest w centrum zainteresowania. No trochę była obrażona. Kiedy ktoś tam jej wytłumaczył o co chodzi, to znów się obraziła, bo wszyscy wiedzieli, a Ona nie i nie może mi dzisiaj pogratulować, bo nic dla mnie nie ma :lol1:
Wzięłam ją na sposób mówiąc, że najlepszym prezentem dla mnie będzie, jak chętnie pójdzie się duszować z Caritasową Nataszą i pozwoli umyć sobie włosy . Zawsze to samo z tym prysznicem, cały teatr-jak to, dzisiaj? O tej godzinie? Ale po co, przecież przed chwilą ktoś już był i ją wykąpał. No ale zadowolona, że robi mi wyjątkowy prezent, grzecznie dała Nataszy łapkę i poszła do łazienki. Wszyscy zadowoleni, Caritasowa nawet się dzisiaj nie spociła,chociaz goronc,a ja nie musiałam babki przez kilka minut namawiać na kąpiel :-)
Ale włosy, to Ty mi wysuszysz, chociaż masz Geburtstag, bo Natasza za mocno suszarkę grzeje :lol1:
I tak pół dnia minęło, a po południu spokój i stały program dnia. Nawet już nie przeszkadzało jej, że moja komórka często dzwoni.
Słuchajcie, czy ktoś z Was "wyprawiał" urodziny na szteli ?
No bo ja zostałam do tego niejako zmuszona. Chyba muszę coś wprawić :-(Rodzina babki, każdy z osobna, przepraszał mnie bardzo, że nie mogą przyjechać dzisiaj ,ale jeśli mi to nie sprawi kłopotu, to oni chętnie w sobotę na kawę geburtstagową przyjadą :zaskoczenie1:. No i co miałam powiedzieć? Żeby nie przyjeżdżali? I chociaż nie bardzo mi to pasi, to gadałam wszystkim, jak ta gupia,że to żaden kłopot ,űberhaupt, jak to nett z ich strony i jak to się freue. Mogłam chociaż zaznaczyć, że nur eine Tasse Kaffe mogą się spodziewać. Ale nie powiedziałam. I teraz ze dwa placki do tej tasy kawy chyba muszę upiec? Bo to razem ze mną i babką będzie 9 osób !
Jeszcze cóś wypada zrobić, jakaś sałat, czy te kucheny wystarczą? Czy ktoś z Was może już kiedyś też sie tak freuował na gościnę rodziny pedepciów?
Radźta ludzie, bitte, bo sobota tuż-tuż :nerwowa1:
Jeszcze nie minął, a ja już mam dość. Ta kulturalna, sympatyczna Mariane z samego rana tak mi podniosła ciśnienie że jeszcze mnie ściska w żołądku. Zaczęło się od kasy na dzisiejsze zakupy, dokładnie na mięso na klopsy. Podniosła raban, no bo przecież dała mi kilka dni temu 20 ojro. Z tego. Ialam jeszcze pięć. Chwyciłam zeszyt z rachunkami i pokazałam na co poszła kasa. I tak cmokala mówiąc, że kupuję za dużo. Nos, quzwa, podniosłam się, otworzylam szafkę i pokazałam, że kawa, którą piję jest za moje pieniądze, bo córeczka jakoś stale zapominała kupić. Zamiast chleba, po ostatnich sensacjach żołądkowych na śniadanie piję zmiksowane owoce,, a na kolację jakieś warzywa. Często pytałam się, czy nie chce spróbować. Nie. A dzisiaj, że jeżeli chce jeść coś innego, to mam zapłacić że swoich. Zawrzało we mnie. Jak umiałam, powiedziałam po niemiecku, że mam zagwarantowane tutaj wyżywienie a ja nie kupuje produktów z górnej półki czy bio!!! Śniadania nie dokończyłam, bo normalnie nie mogłam. Obiad zrobiłam, talerz był wylizany. Próbowała że mną rozmawiać, ale ja już miałaś serdecznie dość. Robię to, co do mnie należy, podaję wodę, dałam jogurt. Nie powiedziała nawet Danke. Sytuacja i atmosfera okropna, ale nic na to nie poradzę. W tym momencie nie umiem wykrzesać z siebie nawet uśmiechu. Wiem, że jak zniknę z pola widzenia poskarży się Córce i Synowi, ale mnie to wisi i powiewa. Trudno. Jeszcze dobry tydzień...
Dobry wieczór Ludzie. Wcięło, bo się szwendaczka włączyła. Trzeba było jeszcze parę miejsc przed wyjazdem do domu zobaczyc. Dziś była 3 godzinna runda parostatkiem po Jeziorze Czterech Kantonów , ale w stronę Rigi. Odprężające bardzo, a i pogoda sprzyjała zdjęciom, bo było raz burzowo, a raz słonecznie i pośród ciemnych chmur było widać jasno oświetlone szczyty. Przerzucam zdjęcia i filmy z karty SD. Jeden filmik już na jutuba załadowałam. Jeden z przystanków na trasie statku:
Bele jak, ale na szybko . No i opitolone zdjęcie