Dziś barszczyk czerwony na wczorajszej grilowanej kiełbaskce i kartkówce. Do tego ziemniaczki z koperkiem. :gotuje:Na deser lody lub sernik na zimno bo został. :je babeczke:

Dziś barszczyk czerwony na wczorajszej grilowanej kiełbaskce i kartkówce. Do tego ziemniaczki z koperkiem. :gotuje:Na deser lody lub sernik na zimno bo został. :je babeczke:
Już ugotowałam kartoflankę z warzywkami na wędzonce. Mnóstwo natki do tego i dużo pieprzu. Kurczak na piekarnikowym rożnie własnie się rumieni .
To mnie załatwiłaś :nerwowa:
Narobiłaś mi smaka tym kurczakiem, na coś przyrumienionego, chrupiącego, pachnącego. Pedepcia drobiu żadnego nie je, więc ja sobie też nie kupuję i nie robię,chociaż bym mogła, ale mi się nie chce dwóch różnych dań gotować :lol1:
Ugotowałam te małe kartofelki,bratlinge czy jak im tam ,potem wzięłam je wypellowałam i zrobiłam bratkartoffelln. Reszta bez zmian, zgodnie z planem Było chrupiąco, rumiano i pachnąco świeżym rozmarynem co to w ogródku rozwija się. Jak by Mleczko to czytała, to złapałaby się za głowę, bo tłuszcze roślinne ze zwierzęcymi pomieszałam :smiech3:. Usmażyłam kartofle na ghee butter,ale dorzucilam chrupiące skwareczki z boczusia, a na wytopionym tłuszczu posadziłam jajka. A co,na bogato :-). Co z tego, że niezgodnie z zasadami, ważne że smaczne. Było,bo już zjedzone :mniam:
Dla 3 osób gotuję. Babka i ja nie pochłaniamy jakichś ogromnych ilości, jakby ktoś nas głodził , ale dziadek ma spory apetyt, mimo chudości swej.
Ziemniaki kupujemy tu tez te maleńkie i z cieniutką skórką. Nie obieramy, ale szorujemy, kroimy na połówki. Następnie smarujemy je oliwą . I tak są pieczone z dodatkiem rozmarynu.
Co do zasad , każdy ma swoje. Najczęsciej takie, które mu służą. Ja nie łączę węglowodanów z białkiem i nie mam żadnych problemow trawiennych. Pewnie dlatego instynktownie nie lubię tzw. zapychaczy czy zasmażek, czy tam innych kaszek.
Ale jest sporo ludzi, którzy tak jedzą. Najważniejsze, żeby smakowało. Nie ma przymusu terroryzowania własnego żołądka, choć jak się czyta to w naszej pracy na sztelach , często jest z tym problem :-(
To możemy siebie zaliczyć do tych,co na jedzenie na sztelach narzekać nie mogą :-). Tak jakoś trafiam, że wszędzie mogę jeść to,co lubię, a moim pedepciom też to smakuje. Tutaj ,jak pisałam, babka nie je w ogóle drobiu. Jej siostry mówią, że ma tak od dziecka -nie i już ,a w sumie nikt, nawet ona sama nie wie z jakiego powodu. Ja lubię od czasu do czasu kurczaka z różna czy piekarnika zjeść, ale dwa miesiące wytrzymam i nawet specjalnie nie tęsknię za nimi. Ani ja (ja nigdy nie miałam),ani babcia problemów trawiennych nie mamy,pozwalamy więc sobie raz w tygodniu na jakąś jarzynkę-marchewka z groszkiem, czy kalarepa, w sosiku zagęszczonym Mehlschwitze :oczko:. Prawdziwą, jasną, delikatną zasmażkę nauczyłam się robić od jednej z moich podopiecznych. Wcześniej zdarzało mi się, że kluski się robiły i przez sitko przecierałam :-)
Ale wtedy ta babka miała radochę jak to zobaczyła :smiech3:. Od niej też nauczyłam się kalarepkę na ciepło przyrządzać, nie znałam tego wcześniej.