Sorki,nie chciałam :-)
Pisałam że drożdżowego nie umiem.
A tak ogólnie, to umiem i nawet lubię piec, bo lubię też jeść ciasta różne :mniam:




Sorki,nie chciałam :-)
Pisałam że drożdżowego nie umiem.
A tak ogólnie, to umiem i nawet lubię piec, bo lubię też jeść ciasta różne :mniam:
Sorki,nie chciałam :-)
Pisałam że drożdżowego nie umiem.
A tak ogólnie, to umiem i nawet lubię piec, bo lubię też jeść ciasta różne :mniam:
Odpalaj tego robota, jak chce Ci się go zmontowywać. Też mam, ale drożdżowe zagniatam ręcznie, bo prościej.
Dusia podała Ci idealny przepis. Uda się na bank. I broń Boże margaryny do ciasta :blee:. Tylko masło. Do kruszonki też. Możesz na takie ciasto położyć owoce jakie chcesz, bądz nie, a i kruszonkę jeszcze podkręcić zmielonymi orzechami, migdałami, czy cynamonem ( do do jablkowej wersji ciasta).
I niech kto śmie tylko powiedzieć, że opiekunkowa robota jest nieteges :-)
Nie dość, że się ciągle czegoś przydatnego w tej robocie uczę ,to jeszcze dodatkowe, darmowe korepetycje z dziedzin wszelakich mam :lol1:
Może i ciasto drożdżowe naumiem się wypiekać? A jak się dobra sztela trafi, to i odpocząć można. I jeszcze kasa mi za to na konto wpływa. I jak tu nie kochać tej roboty :radosc:
A tak na serio, to spróbuję jakąś drożdżówke upiec. Na pierwszy raz to chyba tego Kitchen Aida do pomocy wezmę. Pewnie się ucieszy, bo stoi taki na wierzchu i tylko z kurzu go wycieram. Korzystam tutaj z ręcznego miksera. Jest nawet Thermomix, też starszy typ, też na wierzchu stoi, ale u mnie za blender do smoothie albo zup kremowych robi . Pedepcia byla podobno bardzo dobrą kucharką ,jest tutaj jeszcze sporo różnych drobiazgów i gadżetów kuchennych ,niektóre nie używane, niektóre ja testuję :lol1:.
A kto to gada, że jest nieteges? Chyba, że wypłata się opóźnia :-) Jest teges, bo do pracy nie trzeba dojeżdżać, za swoje jedzenia kupowac ( no na ogół) . Wystarczy trochę sprytu, czasem przebojowości, umiejetność porozumienia się w obcym języku i może to dobrze nawet wyglądać. Trzeba tylko chcieć .
Drożdżowe piekłam już za panienki, i to takiej bardzo smarkatej, bo lubiłam eksperymentowac w kuchni. Mama nie bardzo lubiła te eksperymenty, ale jak zobaczyła , że mi nie wyperswaduje- to dała mi starą książkę kucharską. Jeszcze po babci.
Przepisy pyszne, niemargarynowe. Cudenka do wypiekania. Na pamięc mam wbity przepis na rogaliki francusko- drożdżowe.
Ciasto się robi podobnie do zwykłego francuskiego, tylko zamiast kluskowego, drożdzowe, przekładane masełkiem własnie.
Po upieczeniu się pięknie listkuje i jest bardzo delikatne. Najlepsze z marmoladą z róży i lukrem.
Tyle, że to mnóstwo pracy i mało jedzenia, a mój men jak zasiądzie do od razu pół blachy takiego drożdżowego wmłóci. Jak jeszcze przyjadą synowie , to dwie blachy ciasta mało.
Tu nie piekę, bo piekarnik pali.Coś jest z grzałkami. Mięso można upiec, zapiec naleśniki, ale ciasto to za duże ryzyko. Zresztą dziadek tylko dał by się zabić za słodkie, to w cukierni się dla niego coś kupi i finito .
I niech kto śmie tylko powiedzieć, że opiekunkowa robota jest nieteges :-)
Nie dość, że się ciągle czegoś przydatnego w tej robocie uczę ,to jeszcze dodatkowe, darmowe korepetycje z dziedzin wszelakich mam :lol1:
Może i ciasto drożdżowe naumiem się wypiekać? A jak się dobra sztela trafi, to i odpocząć można. I jeszcze kasa mi za to na konto wpływa. I jak tu nie kochać tej roboty :radosc:
A tak na serio, to spróbuję jakąś drożdżówke upiec. Na pierwszy raz to chyba tego Kitchen Aida do pomocy wezmę. Pewnie się ucieszy, bo stoi taki na wierzchu i tylko z kurzu go wycieram. Korzystam tutaj z ręcznego miksera. Jest nawet Thermomix, też starszy typ, też na wierzchu stoi, ale u mnie za blender do smoothie albo zup kremowych robi . Pedepcia byla podobno bardzo dobrą kucharką ,jest tutaj jeszcze sporo różnych drobiazgów i gadżetów kuchennych ,niektóre nie używane, niektóre ja testuję :lol1:.
Ja tutaj jeszcze nie piekłam, bo dla nas dwóch, to po prostu się nie chce, a ciasta za - i później odmrażanego nie lubię. Jak ktoś z rodziny przyjeżdża w odwiedziny, to ciacho przywozi. Ale te drożdżowe spróbuję zrobić, myślę ,że jak z połowy porcji, to wyjdzie tak na tortownicę, bo to pewnie przepis na dużą blachę, ten od Dusi.
Nas było pięcioro, ja,men i trójka dzieci, dwóch synów i najmłodsza księżniczka :-).Wtedy karpatka i metrowiec były w modzie. Karpatki to piekłam od razu dwie, metrowca też te dwie specjalne blaszki, niby keksówki ale takie z falowanym dnem. Z jednej strony satysfakcja, że coś smacznego robisz swoim kochanym, a z drugiej strony myśl w głowie ,kurcze, tyle roboty a nawet "na jutro "nic nie zostanie:-)
A jeszcze rogaliki "topielce ",czy te niby połfrancuskie, bo ciasto z twarogiem?
Że też chciało mi się to robić? I kiedy czas na to miałam, skoro teraz jestem sama i tego czasu nie mam? Ale pewnie wygodnicka bardziej jestem niż wtedy, no i pozwalam sobie od czasu do czasu, być dobrą tylko dla siebie :lol1:
A co do naszej pracy, to wiem, że podjęłam bardzo dobrą decyzję. Lubię tę pracę, dobrze trafiam, zapewnia mi ona to wszystko, o czym Ty piszesz. Wiedza fachowa i przygotowanie są na pewno bardzo ważne, ale przecież nie na każdej szteli są one niezbędne. Natomiast znajomość języka uważam za bardzo ważną. To,że dziewczyny często narzekają, na różne sytuacje-zła babkę, rodzinę, warunki, jedzenie, to myślę, że w dużej mierze wypływa też z nieznajomości języka. Bo to,że w ofercie język nie jest wymagany, to można być więcej niż pewnym, że pdp jest niekontaktowa (y), ale trzeba się przecież porozumieć z rodziną czy opiekunem prawnym, choćby po to, żeby o swoje "powalczyć ".
Ja tutaj jeszcze nie piekłam, bo dla nas dwóch, to po prostu się nie chce, a ciasta za - i później odmrażanego nie lubię. Jak ktoś z rodziny przyjeżdża w odwiedziny, to ciacho przywozi. Ale te drożdżowe spróbuję zrobić, myślę ,że jak z połowy porcji, to wyjdzie tak na tortownicę, bo to pewnie przepis na dużą blachę, ten od Dusi.
Nas było pięcioro, ja,men i trójka dzieci, dwóch synów i najmłodsza księżniczka :-).Wtedy karpatka i metrowiec były w modzie. Karpatki to piekłam od razu dwie, metrowca też te dwie specjalne blaszki, niby keksówki ale takie z falowanym dnem. Z jednej strony satysfakcja, że coś smacznego robisz swoim kochanym, a z drugiej strony myśl w głowie ,kurcze, tyle roboty a nawet "na jutro "nic nie zostanie:-)
A jeszcze rogaliki "topielce ",czy te niby połfrancuskie, bo ciasto z twarogiem?
Że też chciało mi się to robić? I kiedy czas na to miałam, skoro teraz jestem sama i tego czasu nie mam? Ale pewnie wygodnicka bardziej jestem niż wtedy, no i pozwalam sobie od czasu do czasu, być dobrą tylko dla siebie :lol1:
A co do naszej pracy, to wiem, że podjęłam bardzo dobrą decyzję. Lubię tę pracę, dobrze trafiam, zapewnia mi ona to wszystko, o czym Ty piszesz. Wiedza fachowa i przygotowanie są na pewno bardzo ważne, ale przecież nie na każdej szteli są one niezbędne. Natomiast znajomość języka uważam za bardzo ważną. To,że dziewczyny często narzekają, na różne sytuacje-zła babkę, rodzinę, warunki, jedzenie, to myślę, że w dużej mierze wypływa też z nieznajomości języka. Bo to,że w ofercie język nie jest wymagany, to można być więcej niż pewnym, że pdp jest niekontaktowa (y), ale trzeba się przecież porozumieć z rodziną czy opiekunem prawnym, choćby po to, żeby o swoje "powalczyć ".
U mnie dziś kwasy omega i tłuszcze roślinne , choć nie margaryna i na pewno nie Palma :lol2:
Czyli łosoś z patelni, zimny sos chrzanowy i sałatka awokadowo- pomidorowa. Dla dziadka ryż.Dodatkowo.
U mnie też coś z tych omega się pojawi :-)
Prawie powtórka z dnia wczorajszego. Tak posmakowały babci kartofelki rozmarynowe z piekarnika "po Tinowemu":lol2:,że dzisiaj też o nie poprosiła. Naprawdę są pyszne. I o sałatę taką jak wczoraj. Tylko zamiast kiełbasek będzie rybka. Nie wiem jeszcze jaka, bo dopiero idę kupić, w piątki przyjeżdża samochód że świeżymi rybami. Babka mówi że łososia nie lubi, ale nie jestem do końca o tym przekonana, bo już paru rzeczy nie lubiła, a później ode mnie podjadała. Może kupię więc kawałek łososia u kawałek dorsza? A jak na patelni tego łososia robisz? Bo ja miałam zamiar w piekarniku upiec
Rybę z patelni zwłaszcza dobrą, jak łosoś czy dorsz prosto przygotowuję, aby nie przedobrzyć, bo wychodzi wiór. Tak, że przed smazeniem żadnego skrapiania sokiem z cytryny, bo on maceruje mięso. Tylko sól i pieprz. Ewentualnie jakieś zioła.
Łososia kładę skórą do dołu na rozgrzany tłuszcz, jak się filet zetnie w połowie wysokości, to obracam, dosmażam. Potem sobie odpoczywa kilka minut i mięso jest wewnątrz soczyste.
Piekąc w folii w piekarniku, czy bez folii cytryna dozwolona.
Sosu maslano-cytrynowego nie robimy do łososia. Wolimy zimny chrzanowy. Z jogurtu greckiego, chrzanu i odrobiny przypraw.
Szybko , smacznie i zdrowo. Dobre produkty jak ryby, czy wolowina na steki nie wymagają długiej obróbki termicznej.
Babka potrafi jagnięcinę ekspresowo przyrządzić.
Ja zrobiłam jednak dorsza, bo żeby dwie różne szpajze, to za leniwa jestem :-)
Przypomniałam sobie jak robiłam rybkę, kiedy dzieci były małe. Rybę polałam oliwą, skropilam sokiem z limonki (nie ma cytryny w domu!:zaskoczenie1:,jak ja to przegapilam?),sól,pieprz, gałązki świeżego tymianku, zawinęlam zgrabne dwa pakieciki w folię i na patelnię z gotującą się wodą. Przykryłam i tak się gotowalo ok 20 min na małej mocy kuchenki. Wyszła bardzo delikatna, ale babcia i tak tylko troszkę zjadła. Jednak ryb naprawdę nie lubi, tak jak mówiła, żadnych :-(. Zgarnęła jednak sporo rosmarinkartoffeln i sałaty z mojej puli :-). A ja wtryniłam prawie całą rybę, za całe prawie 9 euro :-)
Obie zadowolone:radosc: