Kilka dni temu zdecydowaliśmy, że syn wypowiada pokój w Warszawie. A wczoraj dostali informację z uczelni, że do końca tego roku akademickiego nauczanie zdalne. Z ewentualnymi wyjątkami. Nawet, gdyby trzeba było jechać na jakieś ćwiczenia, to taniej będzie wynająć coś na krótko.
U młodszego, przed maturą dyrektorka łaskawie się zgodziła na- wydawałoby się zapewnione- konsultacje z nauczycielem. Teoretycznie maturzyści mieli do nich prawo, ale do tej pory nie udawało się tego wyegzekwować. Dla, jak się okazało tłumu chętnych- z matematyki zgłosiło się czterech, czyli jedna niepełna dopuszczalna grupa. Z polskiego też ruszą. Wsparcie pełną gębą od szkoły dostają!
Całe szczęście on na studia chce iść i się stara. Żeby była jasność- w podstawówce uważałam, że on na studia nie pójdzie. Ale nigdy nie podważałam jego wiary w siebie, nie popychałam go też ku czemuś, co mogło być ponad siły. Wspieraliśmy go w JEGO dążeniach. No i dziecko mnie pozytywnie zaskoczyło- po technologii drewna w technikum chce kontynuować naukę. Bo to lubi
