I minął weekend. W sobotę odwiozłam Jolę na dworzec. Jechała pociągiem bo stąd do Berna jest niewiele ponad 100 km. Wieczorem w sobotę dzwoniła- póki co rodzina dziadka zrobiła na niej dobre wrażenie i wydaje się, że Jola też przypadła im do gustu. Dziadziowi też. Dziadek ma początki parkinsona, jest jeszcze sprawny intelektualnie-ruchowo mniej.
W domu jednorodzinnym ma całe pięterko dla siebie. Dom ładnie polożony. Ma z pokoju widok na Jungfraujoch. Tam już się zaczynają wysokie Alpy. Jak się wszystko bedzie układać to zostanie 3 mce. 3 godzinna pauza w ciągu dnia i dzień wolny w tygodniu tylko i wyłacznie dla niej został już ustalony przed wyjazdem, to nawet jak jej podopieczny będzie miał gorsze dni, to wypocznie jak trzeba. Jak się zadomowi, to ją odwiedzę, bo daleko nie jest.
Sobotę przebimbałam chodząc po sklepach. Po zamknięciu wyprzedają wszystko w szalonym tempie, to powiększylam garderobę i kilka fatałaszkow i kosmetyków. Dla przyjaciólki też kupiłam to i owo. Najbardziej jestem zadowolona z zakupu nowego moda( taki bardziej zaawansowany e-papieros)-wielkosci zapalniczki-nie obciąża kieszeni, nie zużywa dużo liquidu i szybko się ładuje.
Sprawie sobie jeszcze jeden taki, a te już nie spełniające wymogów pójdą na ławkę rezerwowych. Może będą miały szczęscie i doczekają chwili uznania

.
Niedziela niedzielowata

-czyli flaki z olejem. Pogoda mieszana-raz deszcz, raz śnieg raz słonce-to dziadzia dziś nigdzie na wózku nie wywiozłam. Mając duzo czasu zrobiłam jako bailagę

kolejny przepis z ksiązki-risotto z orzechami i serem. My z babcią zjadłysmy z sałatą grecką- dziadek musiał mieć kotleta-to mu szybko usmażyłam stek.Po obiedzie przybyła rodzinka pedepciów i mialam wolne do wieczora. Zajęłam się pielęgnacją mej urody, żeby mąż przede mną w podskokach nie zwiewał i teraz jestem piękniejsza od Clio

co to sobie wlosy na wałki kręci

W międzyczasie jakieś rozmowy whatsappowe. Głównie z męzem i przyjaciółką.
Teraz jakis film do poduszki i spać .
Dobranoc.