Zmarł w sobotę nagle na zawał podopieczny mojej koleżanki Joli. Mnie też smutno, bo był prawdziwie serdeczny i wesoły. Taki dusza człowiek. Polubiłam go. No cóż-w tym roku juz nie będziemy smieszkować na jego urodzinach. Jola jeszcze zostanie tu tydzień i przejeżdza na nowe miejsce do Berna. Udało się nawiązać kontakt z rodziną stamtąd, która szukała opiekunki.
Spokojnego wieczoru.

Czuję się tak, jakbym go trochę znała. Pamiętam jak pisałaś o tym, jak pomagał Joli w załatwianiu dokumentów w sprawie "odszkodowania "za przedłużony chyba pobyt w domu, tak na początku pandemi ?. Smutno
