I to mi się podoba. A u mnie- "we własnym zakresie"....
I to mi się podoba. A u mnie- "we własnym zakresie"....
Test chciałam zrobić przed wyjazdem. Chcę też sprawdzić, czy robią w aptece- podobno mają robić. Chodzi o kwarantannę w Polsce. Jadę na 20 dni, z czego połowa to ewentualna kwarantanna, potem święta i zostaną mi 4 dni na pozałatwianie różnych spraw. Moja ciocia dzwoniła do sanepidu. Odpowiedź była taka, że w autobusach mogą być rozdawane formularze do wypełnienia. Powinno się też zgłosić do nich swój przyjazd. Ale nikt nie będzie szukał tych, co się nie zgłosili. Czyli loteria. Jak ktoś trafi los, to dostaje z Sanepidu informację na telefon i wtedy siedzi na tyłku w miejscu, które zgłosił. Opiekunki nie są zwolnione z kwarantanny, chyba, że są personelem medycznym. Dlatego "poluję" na ten test. Choć akurat ten robiony samodzielnie nie uprawnia do zwolnienia z kwarantanny- to też informacja z Sanepidu.
Jak wiemy, kontroli za dużo na granicy nie ma. Ale chciałabym sobie zrobić taki test, żeby wiedzieć, co robić.
W środę dostałam maila z agencji ze wszystkimi dokumentami wyjazdowymi, po polsku i po niemiecku. W formacie pdf. Wystarczy forma elektroniczna. Nie mam tutaj drukarki, nie ma też w miasteczku możliwości wydrukowania, np w koppy schopie . Nie będę więc ludzi prosić, wysyłać maila itd. Mam w telefonie i na IPadzie. Prawie takie same dokumenty, jak przy wyjeździe do Niemiec. Wynika z nich, że opiekunki nie muszą przechodzić kwarantanny. Jedyna różnica to taka, że nie ma mowy o obowiązku zrobienia testu.
Nie będę nigdzie dzwonić i się dopytywać. Podany jest nr telefonu na który, w razie niejasności ,gdyby była kontrola, można dzwonić. Rozmawiają w języku polskim i niemieckim.
Tak jak napisałaś, zadbanie o wszystkie formalności jest obowiązkiem agencji,która nas deleguje. Jak coś będzie nie tak, to niech się tłumaczą.
Chyba najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest antygenowy test z opisem, ale robiony juz w Polsce.
Kosztuje okolo 150 zł.
Tutaj nie będę biegać, szukać testów po Lidlach. Zapytam w aptece, zrobiłabym sobie przed wyjazdem, bez względu na to, czy muß czy go nie ma. Dla siebie po prostu. Jeśli nie będzie takiej możliwości, to w Polsce sobie zrobię, tak jak po powrocie z DEw grudniu . Bedę się przecież spotykała z rodziną, przyjaciółmi, i gdyby, nie daj Panie,ktos zachorował, to bylabym spokojna ,ze to nie ja wirusa przywiozłam.
No niech się tłumaczą, ale czy w tym wypadku można mieć pewność, że i tak nie zostanie się objetym kwarantanną? Przecież o tym decyduje ostatecznie Sanepid.
Chyba najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest antygenowy test z opisem, ale robiony juz w Polsce.
Kosztuje okolo 150 zł.
Na te lidlowe szkoda pieniędzy.
Jak rozważasz zrobienie testu jeszcze w DE to moze rodzinny pedepci cos podpowie?
W środę dostałam maila z agencji ze wszystkimi dokumentami wyjazdowymi, po polsku i po niemiecku. W formacie pdf. Wystarczy forma elektroniczna. Nie mam tutaj drukarki, nie ma też w miasteczku możliwości wydrukowania, np w koppy schopie . Nie będę więc ludzi prosić, wysyłać maila itd. Mam w telefonie i na IPadzie. Prawie takie same dokumenty, jak przy wyjeździe do Niemiec. Wynika z nich, że opiekunki nie muszą przechodzić kwarantanny. Jedyna różnica to taka, że nie ma mowy o obowiązku zrobienia testu.
Nie będę nigdzie dzwonić i się dopytywać. Podany jest nr telefonu na który, w razie niejasności ,gdyby była kontrola, można dzwonić. Rozmawiają w języku polskim i niemieckim.
Tak jak napisałaś, zadbanie o wszystkie formalności jest obowiązkiem agencji,która nas deleguje. Jak coś będzie nie tak, to niech się tłumaczą.
Test w Polsce jest niemożliwy do zrobienia, jeśli się będzie uziemionym na kwarantannie. W Suwałkach w laboratorium koszuje 80 zł. Ale dziewczyny przejeżdżały bez kontroli, to trzeba liczyć na to, że dalej tak będzie. I potem, żeby sprawdzić, można iść test zrobić. A te "Lidlowe" dałyby może jakiś ogląd sytuacji i czas na decyzje. Np., że moja mama przenosi się do nas, ja do jej mieszkania- jeśli miałabym wirusa i musiałabym siedzieć, żeby nie zarażać. Bo w domu, to bym uziemiła syna w klasie maturalnej. Który jeździ do szkoły na matematykę i polski (te konsultacje, o których minister trąbi, że mają prawo, a tutaj, dla 13 w sumie osób trzeba było się z dyrektorką o nie poużerać).
No niech się tłumaczą, ale czy w tym wypadku można mieć pewność, że i tak nie zostanie się objetym kwarantanną? Przecież o tym decyduje ostatecznie Sanepid.
Test w Polsce jest niemożliwy do zrobienia, jeśli się będzie uziemionym na kwarantannie. W Suwałkach w laboratorium koszuje 80 zł. Ale dziewczyny przejeżdżały bez kontroli, to trzeba liczyć na to, że dalej tak będzie. I potem, żeby sprawdzić, można iść test zrobić. A te "Lidlowe" dałyby może jakiś ogląd sytuacji i czas na decyzje. Np., że moja mama przenosi się do nas, ja do jej mieszkania- jeśli miałabym wirusa i musiałabym siedzieć, żeby nie zarażać. Bo w domu, to bym uziemiła syna w klasie maturalnej. Który jeździ do szkoły na matematykę i polski (te konsultacje, o których minister trąbi, że mają prawo, a tutaj, dla 13 w sumie osób trzeba było się z dyrektorką o nie poużerać).
Skąd sanepid wie, że ja w ogóle skąd przyjechałam. Jak w tamtym roku były kontrolę na granicy i każdy wypełniał kartę to rozumie że było to przekazane do policji i sanepidu. A teraz? Kontroli nie ma.
Też o tym myślałam. We wtorek zadzwonię do niego, bo jutro i poniedziałek nie ma go w przychodni.
Dla mnie te samodzielnie wykonywane testy, bez żadnego podpisu lekarza czy wyniku na stronie internetowej, który można zobaczyć tylko za pomocą przydzielonego kodu, to jakieś nieporozumienie, żeby nie powiedzieć głupota.