Po pięknej sobocie nadeszło pracowite przedpołudnie w domku. Wydawałam perfekcyjnego dinnera,brata z rodziną na obiad zaprosiłam, bo od kiedy przenieśli się na wieś, do własnego nowego domu, to bratowa tylko przy garach stoi. Wszyscy do nich, ale z rewanżem jakoś nikt się nie śpieszy. No to ja pośpieszyłam korzystając z okazji że siostra z rodziną wyjechała ,więc tylko 3 osoby, oprócz mnie, musiałam nakarmić :lol2:. Niewiele osób ,to i perfekcyjnie wyszło ,elegancko i smacznie. Szkoda że fotek nie pstryknęłam, może udałoby się Jana forumowego zakasować?:smiech3:
Po południu pojechaliśmy do nich, bo na polu, za płotem niemalże, odbywał się Wrak race, czyli po naszemu zawody wraków. Akurat specjalnie się tym nie podniecam, ale organizator to sąsiad brata, a celem była zbiórka pieniędzy na chorą córeczkę jednego z kierowców. Wrzuciliśmy papierkowe do puszek, zjedliśmy ciasto pieczone charytatywnie przez wiele pań, a kawałek kosztował co łaska. Właściciele budek z innymi przekąskami, swoje przychody też przeznaczyli na tę dziewczynkę. No to popróbowaliśmy wszystkiego i zadowoleni wróciliśmy do domu. I az sama sobie się dziwiłam,bo same wyścigi tych wraków, naprawdę mi się podobały.
W poniedziałek pojechałam w końcu na cmentarz, bo nie dawało mi spokoju, że ciągle to odkładam. A we wtorek jak wyjechałam do przyjaciółki do Kętrzyna, to wróciłam w czwartek :lol1:
Fajnie było. Wtorek babskie spotkanie, środa monodram Stopklatka w wykonaniu młodego aktora teatru Stefana Jaracza w Olsztynie, Michała Felczaka.Trudny,mocny w przekazie i pełen emocji temat -jak żyć po wypadku ,który zmienia życie młodego mężczyzny.
A w czwartek zgarnęlyśmy jeszcze jedną koleżankę i pojechałyśmy do Reszla, lata całe tam nie byłam, a to takie urocze miasteczko. Wypad na spacer po mieście, kawa i ciasto (nie pamiętam kiedy piłam tak smaczną kawę w kawiarni, o ciastach już nie wspomnę),W planach miałyśmy zamek, niestety wszystko było zamknięte. Na rynku, przed ratuszem chyba wszyscy mieszkańcy, myślałyśmy że to jakaś demonstracja, a okazało się, że to wielkie święto w Reszlu było. Wszyscy czekali, my również, na przyjazd olimpijczyka, złotego medalisty w sztafecie 4x400 ,pochodzącego z Reszla, Karola Zalewskiego! Ale nam się trafiło. Na czele witajacych burmistrz Reszla i dumni , wzruszeni rodzice i babcia, którzy nadal tam mieszkają. Sama też się wzruszyłam. A mistrz bardzo sympatyczny i "normalny ". Cierpliwie fotografował się z każdym kto chciał, a chcieli prawie wszyscy :lol3:
Też chciałam, ale czekać w kolejce nie chciałam, a bez kolejki nie dało rady :lol1:
Wieczorem wróciłam do Olsztyna, a w piątek przyjechała moja Krysia ,ta z Kętrzyna, do mnie. I szwendałyśmy się znów nad jeziorem, bo właśnie wczoraj zaczął się Green Festival. Chciałyśmy iść na koncert Zalewskiego, ale jego występ dopiero o 23:30 się zaczynał, to jak na emerytki, trochę późna pora. Ponasiąkałyśmy atmosferą, posłuchałyśmy muzyki, tak trochę z daleka, pogapiłyśmy się na ludzi i wrociłyśmy do mnie. I gadałyśmy prawie do 3 rano. Mogłyśmy jednak zostać na tego Zalewskiego :lol1:.
Po późnym śniadaniu pogoniłam psiapsiółkę, bo przecież kiedyś w domu coś trzeba zrobić no i jutro rano wyjeżdżam na tydzień do Sopotu. A teraz zamiast iść spać to siedzę z Wami. Chociaż Wy to już pewnie nie siedzicie tylko w łóżeczkach grzecznie leżycie?.
Niby urlop mam, a sami widzicie, zarobiona jestem okropnie, na nic czasu nie mam :-)

