Ja Ciebie zaraz dam :lol1: Gruyere jest na pierwszym i koniec :-)
Ja Ciebie zaraz dam :lol1: Gruyere jest na pierwszym i koniec :-)
Terapia
Ja pracowałam w Szwajcarii w 1998 , 2000w wakacje jako Operka:-) do domu wracałam z czekoladą , maszyna do pisania Olimpią chyba i całym bochenkiem Appenzellera . To już tradycja . Raclette nie zabrałam bo on intensywniej pachnie .
Muszę się wybrać do Luzerny kiedyś.
Apenzeller ,ale rezent - pod tym względem bije raclette na głowę :-)
Maszyna wiekowa?
Już wtedy:-) długo mu służyła , trudno było o taśmy do niej . No i się zapodziała gdzieś
Appenzeller to tylko mild kupuję , würzig nie smakuje mi tak , Rezent nie znam ..
Lubię czyta jak piszecie o Coop czy Migros?
Z Ebikonu do Luzerny chodziłam piechotą spowrotem autobusem. Zakup biletu u kierowcy to był wyczyn . Nie wszyscy mówili / przechodzili na Hochdeutsch.
Sery nie tylko kupuję w Migrosie czy Coopie. Manor ma bardzo dobrą ladę serową, a i zachodzę do małych serarskich sklepików.Tam to jest woń dopiero, ale ser Głowa Mnicha mają najlepszy. Poza tym lubię łagodny , pleśniowy z orzechami włoskimi. Ten chyba u mnie w klasyfikacji wyprze Gruyera :-)
Jak się jako Operka w Szwajcarii pracowało? Moja siostra jedźiła na wakacje, jeszcze jako studentka germanistyki, ale do DE.
Gra w skojarzenia;
Korepetycje?
To wieki temu. Sporo pozwiedzalam , inna kuchnia , Szwajcarów właściwie nie poznałam , prawie sami cudzoziemcy wokół. Pracowałam dla rodziny w drugim pokoleniu polsko-austriackiej. Oprócz małego wszyscy używali Hochdeutsch. Pamiętam , że popularne było narzekanie na szwajcarski porządek .
Czy to prawda , że w każdym domu jest schron? Tam był? Niby? Albo mnie wkręcali?
I smród rozlewanej gnojowicy na polach i łąkach na skraju miasteczka . A ja w białych nowiutkich butkach na skróty . Przez tą gnojowicę:chaplin:
Jest schron tam gdzie pracujesz,?