Matko i córko, dobrze że dzień dobiega końca. Zmienniczka wydarła się pod oknem o 11 tej. Z miejsca wzięła się za parzenie sobie kawy i krojąc mojego sernika spytała mi się czy to ja upiekłam. Tosz mówię że to bez pieczenia. Potem ogarnęła wzrokiem wszystkie szafki i lodówkę zapaliła na tarasie i darła się do mnie z odległości pięciu metrów. Na pytanie czemu wiedząc o busie 6 godzin wcześniej, nie dała mi znać smsem to puściła taką wiązankę że wyszłam nie słuchając dalej. Maila do firmy zaraz nzgryzmolilam i zadzwoniłam na nr alarmowy w weekendy. Oddzwonili po około 3 godzinach. Nie powiem pani bardzo miło spytała co się dzieje. No i nakreśliłam Jej obrazowo cała sytuację. Niestety busa nie było w stanie załatwić, ale bardzo mi współczuła i powiedziała, że przekaże sprawę jutro do agencji. Aż się roześmiałam -, z nerwów oczywiście. A jaśnie pani po zamówionej chinszczyznie poszła w kimono i chwała Bogu, bo łeb już miałam jak sklep. Pod wieczór apjat od nowa, ale stwierdziłam kategorycznie, że nie mam ochoty wdawać się w dyskusje. Szczęśliwie odpoczywam już na sofie seniorka na uszach ma głośniki, tamta poszła do siebie a ja czekam na 22 a. Nikomu nie życzę takiej zmienniczki. Normalna pierdola i wścibskie babsko. Dobra, bo mi ciśnienie podskoczy. Reszta pewnie jutro.